Witajcie w kolejnym odcinku Retro Reanimacji. Dzisiaj raczej nie będzie retro i myślę, że wielu z Was zna temat dość dobrze. Moim pacjentem będzie myszka Logitech G300. Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się, że Twoja wypasiona, gamingowa myszka (albo i niewypasiona i nie gamingowa ;) ) za milion cebulionów po jakimś czasie używania zaczyna sama robić podwójne kliknięcia, nie trzyma kliku, klika sama, albo nie reaguje na kliknięcie? Jeśli tak, to myślę, że warto przeczytać ten tekst, zanim wydasz następne miliony monet na kolejnego gryzonia.
Dzisiaj moim pacjentem będzie myszka firmy Logitech, konkretnie model G300. Jest to moja ulubiona mysza ze względu na to, że jestem mańkutem, a to jest rozwiązanie uniwersalne, dzięki któremu nawet osoba leworęczna jest w stanie skorzystać z dodatkowych przycisków. Niestety większość rozwiązań „uniwersalnych” jest tak tylko z nazwy. Nigdy nie zrozumiem, po co w uniwersalnej myszce dawać przyciski obsługiwane prawym kciukiem po lewej stronie myszy. Ja wiem, że dla praworęcznej osoby to jest udogodnienie. Jednak osoba leworęczna musiałaby te przyciski obsługiwać palcem serdecznym albo małym. Spróbujcie operować przyciskami tymi palcami ;) Nie to jest jednak najgorsze. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pod tymi przyciskami jacyś geniusze przypisują funkcję wstecz. Nawet nie macie pojęcia, jak denerwujące jest, kiedy potrzebujecie przestawić myszkę i przypadkowo wciskacie palcem przycisk wstecz, kiedy piszecie długi tekst i nie zapisaliście go ;) Dlatego Logitech G300 jest super dla mańkutów, bo wszystkie dodatkowe przyciski ma w zasięgu palców lewo i praworęcznej osoby. I właśnie dlatego chcę go odratować.
Dodatkowo operacje reanimacji takiej myszki z syndromem dwukliku można przeprowadzić w zasadzie bez kosztów własnych. Co prawda jest to opcja trudniejsza i ja nie podołałem temu wyzwaniu, ale jeśli ktoś nie ma cierpliwości i precyzji, do zabawy z malutkimi elementami jest tez opcja druga, ale tutaj trzeba będzie wyłożyć pewne fundusze. Od 2 do 6 złotych za jeden przycisk ;) W zależności od jakości użytych części zamiennych.
Dlaczego pojawia się w ogóle taki problem w myszkach? Winą za takie zachowanie naszego gryzonia należy obarczyć mikro-przełącznik, a w zasadzie blaszkę, która odpowiada za zamknięcie i otwarcie obwodu. Blaszka ta znajduje się wewnątrz przełącznika i najczęstszym powodem takiego jej zachowania jest to, że po prostu się odkształciła, lub najzwyczajniej w świecie przesunęła.
Zabieramy się do pracy. Co będzie nam potrzebne do całej operacji? Jeżeli planujemy zrobić wszystko drogą bez kosztów, to potrzebny będzie nam zestaw śrubokrętów precyzyjnych, a przynajmniej mały płaski i mały krzyżakowy. Przyda się też nożyk do tapet, suszarka do włosów i ewentualnie jakaś pęseta. Jeżeli idziemy na łatwiznę, to będzie potrzebny jakiś zestaw do lutowania. Lutownica, cyna, kalafonia i odsysacz lub miedziana siatka do pozbycia się starej cyny.
Zaczynamy od usunięcia ślizgaczy myszy, bo pod nimi najczęściej ukryte są śrubki. Żeby zdjąć je bez uszkadzania, najlepiej jest rozgrzać je ciepłym powietrzem z suszarki do włosów. Wtedy klej robi się rzadszy i łatwiej jest ślizgacz zdjąć. Żeby później taki ślizgacz przykleić z powrotem, również można go rozgrzać, przykleić i kiedy klej ostygnie, będzie trzymał jak nowy. Ja poszedłem na łatwiznę i po prostu podważyłem delikatnie ślizgacz nożykiem do tapet, a potem po prostu go odkleiłem i potem przyklejałem też na zimno. Trzyma równie dobrze, jak przy rozgrzewaniu, więc wybór metody zostawiam Wam.
Kiedy już zdejmiemy ślizgi, dobrze jest je odłożyć gdzieś, tak żeby nie zaistniało ryzyko, że się do czegoś przykleją. W przypadku mojej myszki pod ślizgami znalazłem sześć dziur, ale tylko cztery śrubki. Odkręcamy więc śrubki przy użyciu precyzyjnego wkrętaka krzyżakowego.
Kiedy już się pozbędziemy śrubek, odwracamy gryzonia do standardowej pozycji, zdejmujemy górną część i naszym oczom okazuje się obraz nędzy i rozpaczy w postaci nagromadzonego w środku kurzu, włosów i różnych innych śmieci.
Warto więc w tym momencie trochę w środku posprzątać i pozbyć się tego całego śmiecia przy użyciu jakiegoś pędzelka lub sprężonego powietrza i przejście do dalszej części operacji. W przypadku mojego gryzonia, mamy trzy śrubki trzymające płytkę drukowaną w dolnej części obudowy. Jedna trzyma tylko płytkę w obudowie, a dwie skręcają ze sobą jeszcze osłonę jakiegoś chipa i unieruchamiającą optykę myszki.
Po odkręceniu tych śrubek zdejmujemy osłonę optyki.
Teraz możemy wyciągnąć całą płytkę drukowaną z obudowy. W przypadku tej konkretnej myszy wyjąć należy też kabel, który puszczony jest pod płytką w specjalnym korytku i zabezpieczony przed luźnym lataniem specjalną gumową blokadą przy wyjściu z obudowy.
Kiedy mamy już wszystko wyciągnięte, można też odłączyć kabel. W końcu nie jest on nam potrzebny, w tym, co za chwilę będziemy robić, a może tylko się pałętać i stwarzać zagrożenia uszkodzenia sprzętu. Dlatego jeśli jest taka możliwość, to warto go odłączyć.
Teraz zabieramy się w końcu do naszego właściwego zadania. Na płytce dość łatwo zlokalizować jest mikro-przełączniki odpowiadające za działanie klawiszy. Namierzamy więc ten, który stwarza problemy. Najczęściej chodzi oczywiście o lewy przycisk. W tym momencie mamy dwie możliwości. Naprawiamy po kosztach, co wymaga cierpliwości i zręcznych palców, gdyż elementy mikro-przełącznika są, jak sama nazwa wskazuje, mikro. W tym przypadku nie będę się rozwodził jak zabrać się za naprawę takiego przełącznika, bo znalazłem w necie bardzo dobry poradnik jak tego dokonać i nie napisałbym tutaj nic ponadto co, jest tam opisane. Więc jeśli macie zręczne paluszki, czas i cierpliwość to odsyłam do tego poradnika.
Przyznam się, że próbowałem naprawić mój przycisk, tak jak jest opisane w tym poradniku jednak mimo że jestem osobą cierpliwą, to nie mam wystarczająco zręcznych palców i po godzinie odpuściłem. Zacząłem szukać łatwiejszego rozwiązania i wpadłem na znany portal aukcyjny, gdzie znalazłem po prostu całe nowe przełączniki. Ich koszt w zależności od wersji to od 1,49 PLN za najtańszą podróbkę, do 5,49 za oryginalny przełącznik z gwarancją 20 milionów kliknięć. Moja myszka w oryginale posiadała przełączniki z gwarancją 10 milionów kliknięć, więc można uznać, że przy okazji naprawy, trochę ją z tuningowałem ;)
Teraz nie pozostaje nam nic innego jak wy lutować niedziałający przełącznik i na jego miejsce wstawić nowy. Operacja ta nie jest zbyt skomplikowana. Jak widać, przełączniki mają po trzy nóżki, więc nawet lutowania nie ma za wiele. Pamiętać należy tylko o tym, żeby nie wlutować przełącznika odwrotnie. Nie dlatego, że zrobimy jakieś spięcie i uszkodzimy sprzęt, tylko białe przyciski na obudowie przełącznika muszą się znajdować w odpowiednim miejscu, żeby mogły być wciskane przez stopki przycisków. W przypadku mojej myszki mamy do czynienia z siedmioma przyciskami. Sześć z nich to prostokątne przełączniki omron posiadające trzy nóżki oraz jeden kwadratowy, odpowiadający za przycisk w rolce z czterema nóżkami.
Po wymianie przełącznika pozostaje już tylko złożyć wszystko z powrotem, w odwrotnej kolejności niż rozbieraliśmy i możemy cieszyć się w pełni działającą myszką, bez konieczności wydawania pieniędzy na nowego gryzonia.
To wszystko na dzisiaj. Dziękuję za poświęcony czas i mam nadzieję, że spotkamy się znowu w kolejnym wpisie.
Komentarze obsługiwane przez CComment