Witajcie po raz kolejny pod wejściem do Wozu Drzymały. Jest to miejsce, w którym możecie poczytać na temat starych gier Arcade, z przełomu lat 80' i 90' ubiegłego wieku. Stali bywalcy zapewne doskonale wiedzą o co chodzi, nowi za pewne za chwilę się dowiedzą. Bez zbędnego biadolenia przechodzimy więc do dania głównego dzisiejszego odcinka, którym jest gra zatytułowana Top Hunter: Roddy & Cathy. Stworzona przez firmę SNK, która w latach swojej świetności wydawała takie hity jak serie Metal Slug, czy King of Fighters. Z kolei nie wiem czy wiecie ale KoF było spin-offem kilku gier wydawanych przez SNK. Wojownicy z KoFów to obsada między innymi takich gier jak Fatal Fury, czy Art of Fighting. Obecnie firma wykupiona została przez Chińczyków, którzy mają bardzo ambitne plany wobec marki King of Fighters. Pożyjemy zobaczymy. Teraz zapraszam Was do zapoznania się z sympatyczną dwójką łowców nagród.
Tytuł: | Top Hunter: Roddy & Cathy |
Producent: | SNK |
Rok wydania: | 1994 |
Liczba graczy: | 1-2 (co-op, jednocześnie) |
Używanych przycisków: | 3 |
Top Hunter (SNK, 1994 rok)
Gra oprócz automatów VideoArcade pojawiła się też na konsoli Neo-Geo CD, co nie jest niczym specjalnym, w końcu ta konsola to domowa wersja automatowego systemu Neo-Geo. Oprócz tego, w 2008 roku gra została dodana do składanki SNK Arcade Classics Vol. 1 wydanej na PlayStation 2, PlayStation Portable oraz Wii. Podobno można też ją znaleźć w usłudze Wii Virtual Console.
Na początku najtrudniejsza dla mnie część tekstu, z tego prostego powodu, że trzeba było by nakreślić fabułę, której w grze w zasadzie nie ma. Z tego co można dowiedzieć się z samej gry wynika, że wcielamy się w łowcę nagród, lub łowców jeśli gramy w dwie osoby, którzy przemierzają układ planetarny w celu schwytania groźnych przestępców, którzy wraz ze swoim gangiem opanowali cztery różne planety, a za ich głowy zostały wyznaczone sowite nagrody. Tak wygląda zarys fabuły, chociaż niczego więcej się z gry nie dowiemy.
Teraz kilka słów o naszych bohaterach. Jak sam tytuł sugeruje, jest ich dwójka, a po imionach można się domyśleć, że chodzi o faceta i babeczkę. Tak jest. Wyboru postaci nie mamy. Pierwszy gracz to zawsze jest Roddy, czyli facet, a graczem drugim jest laseczka o imieniu Cathy. Z oczywistych względów różnią się oni od siebie wyglądem, jednak na tym różnice się kończą. Lista dostępnych ciosów, szybkość oraz co najciekawsze siła obu postaci jest taka sama. Nie wnikam czy to laseczka ma za dużo testosteronu, czy facet to to pizduś. W sumie można to tłumaczyć tym, że obaj gracze powinni mieć równe szanse.
Oczywiście gra nie miała by sensu jeśli nie znaleźliby się w niej przeciwnicy. Nie są może zróżnicowani i przez całą grę pojawiają się ci sami tylko w różnych wersjach kolorystycznych (w zależności od planety) jednak nie stwarza to jakiegoś większego problemu. Zdarzają się też przeciwnicy specyficzni dla danej planety. Na przykład Yeti na planecie zimowej, czy statek powietrzny robiący wiatr na planecie wietrznej. Na szczęście gra jest dość dynamiczna i trzeba się sprężać z ubijaniem przeciwników, więc nie ma aż takiego znaczenia ich mała różnorodność. Jak to w platformówkach mamy trzy możliwości wyeliminowania przeciwnika. Możemy go po prostu zbić, wskoczyć mu na głowę lub cisnąć w niego jakimś przedmiotem.
Teraz skupię się trochę dokładniej na przeciwnikach więc jeśli ktoś chciał to może przeskoczyć dalej.
Podstawowy przeciwnik. Występuje w czterech kolorach, w zależności od planety na jakiej go spotkamy. Wymięka po jednym ataku bądź skoku na głowę. Potrafią jednak pojawiać się znikąd i zaatakować.
Czasami przeciwnicy Ci pojawiają się spod ziemi i rzucają w nas bombą lub poruszają się w naszą stronę skacząc na urządzeniu zwanym pogo.
Drugim z podstawowych przeciwników pojawiający się na wszystkich planszach to większa wersja poprzedniego wroga. Wytrzymują oni dwa uderzenia, potrafią też podnosić broń oraz rzucać w nas różnymi przedmiotami.
Ci skubańce też przeważnie operują różnego rodzaju sprzętem oraz przebierają się w różne dziwne ciuszki.
Jeżdzą na sankach. Jest to dosyć uciążliwy przeciwnik, bo jeśli normalnie go uderzymy to spadnie z sanek ale sanki pojadą dalej i nas uderzą. Najlepiej jest ich przeskakiwać po prostu. Trzeba jednak wiedzieć gdzie są, bo na śliskien nawierzchni możemy mieć problem z rozpędzeniem się na tyle żeby go przeskoczyć.
Kamuflarz w postaci bałwanka. Łatwo ich pomylić z przedmiotami, które można podnieść i rzucić, jednak różnią się od tych przedmiotów brakiem rękawiczek oraz czapki. Kiedy się zbliżymy zaczynają szybko biec w naszą stronę.
Lotniarze występują w dwóch wersjach, jedna ma podczepione pod skrzydłem lotni bomby, które zrzucają nam na głowę. Druga wersja ciągnie za sobą pojemniki z kolczastymi wybuchowymi kulami, które oczywiście też zrzucają nam na łeb. Duga wersja występuje najczęściej podczas walk z bossami.
Występują też ludkowie uzbrojeni w miotacz płomieni. Wybiegają z lewej strony ekranu, plują długą strugą ognia, po czym uciekają za ekran.
Chyba najbardziej zabawne przebranie. Ludzik przebrany za nietoperza. Zwisa głową w dół z sufitu a gdy się zbliżymy to rozkłada skrzydła i leci w naszą stronę.
Potrafią też kamuflować się w średniowiecznych zwojach. Wyglądają jak zwykła dekoracja tylko kiedy do nich podejdziemy, podnoszą przyłbicę, rozwalają zbroję i skaczą na nas.
Ostatnią wersją tego przeciwnika, a w sumie nie wersją tylko przebraniem są nurkowie w dwóch wersjach. Wyskakują z wody i od razu zrzucają kombinezon.
Kolejnym typem przeciwników to spryciarze z blond grzywką. Potrafią skakać, robią wślizgi i uderzają z uppercuta. Potrafią także chodzić po suficie.
W gorących jaskiniach możemy natknąć się na jaskiniowców ;) Są dosyć mocni i giną dopiero po kilku atakach. Rzucają w nas pochodniami i w zasadzie nic więcej nie robią.
W kilku miejscach natkniemy się na wielkich mięśniaków z przyodzianymi w kolce na czapkach, tarczach i z kolczastymi kulami na łańcuchu, którymi kręcą i kiedy tylko znajdziemy się w ich zasięgu ciskają tą kulą w naszym kierunku. Jest to jedyny moment żeby zrobić im krzywdę, bo wypuszczając kulę, odsłaniają tarczę i możemy im wrzucić coś za nią. Jakiś kamień albo puści hadukena ;) Występują w trzech wersjach kolorystycznych.
Przemierzając lodowe plansze natkniemy się na małe i duże śniegowe stwory. W sumie nie robią nic poza tym, że jak nas zobaczą do przyspieszają i ruszają biegiem w naszą stronę. W sumie wystarczy stanąć i naparzać przyciskiem a one będą na to wbiegać. Duży kiedy się od nas oddali, potrafi skoczyć na nas.
W gorących jaskiniach natrafimy na wielkiego potwora. Trudno go ubić, w walce na pięści, czy nawet robotem, bo ma strasznie długie łapy, przez co duży zasięg. Najlepiej jest użyć fortelu. Kiedy tylko zacznie się klatka, w której uwięziony jest potwór, musimy wskoczyć na drugi plan i bez zastanowienia pruć przed siebie, unieszkodliwiając kilku kolesi, którzy będą próbowali nas zatrzymać. Następnie musimy wskoczyć na pierwszy plan zanim zrobi to potwór i dalej cisnąć do przodu jakby jutra nie było uciekając przed potworem. W końcu dobiegniemy do uchwytu, za który pociągając uruchamiamy, a właściwie opuszczamy kamienną prasę prosto na głowę potwora.
Na naszej drodze spotkamy też ożywione zbroje. Są puste w środku i bardzo powolne ale jak pacną młotkiem to potrafi zaboleć. W zależności gdzie je spotykamy są dwa sposoby ich pokonania. Jeśli na górze ekranu wisi wielka kamienna prasa, to jedyny sposób na ich pokonanie to zmiażdżenia ich przy pomocy tej prasy właśnie. Można ich atakować normalnie ale to tylko spowoduje chwilowe ich rozmontowanie. Po chwili wstaną i można tak w nieskończoność. Jeśli nie ma w pobliżu prasy należy ich po prostu atakować. Jeśli drugi raz ich rozmotujemy to wybuchają zostawiając pieniążki.
Na jednej z wietrznych plansz natrafimy na wybuchającą, biegającą kulę na pajęczych nogach
Na tej samej planszy możemy natrafić na pancernika, który zwija się w kulkę niczym Sonic ;) najlepiej jest posiadac robota i po prostu złapać go i wyrzucić. Na piechotę może być trudniej, bo nie możemy go złapać, a zaatakować możemy tylko kiedy stoi tak jak na obrazku.
Oprócz tych przeciwników natkniemy się na różne maszyny. Pierwszą z takich maszyn jest działo. Upierdliwa przeszkadzajka, strzela bardzo szybko i najlepiej jest po prostu przeskoczyć na inny poziom planszy.
Jeżeli wybierzemy jako pierwszą, inną planetę niż domyślna forrest, to w drugiej planszy natkniemy się na tego typu gondole. Podlatują do ekranu i zrzucają bomby,wybuchające kule, które spadają najpierw na drugi a potem na pierwszy plan. Nie można ich zniszczyć.
Natkniemy się też na latające transportery, z których jesteśmy bombardowani wybuchającymi kulami. Należy rozwalić trzy śmigła utrzymujące pojazd w powietrzy oraz silnik. Co ciekawe z silnikiem ale bez śmigiełek też potrafi się utrzymywać w powietrzu ;)
Na planszy wietrznej możemy natknąć się na latający wiatrach. Utrzymuje się w powietrzu i po każdym trafieniu ucieka do góry. Poza dmuchaniem, potrafi też zniżyć lot i sypnąć bombami.
Na ostatniej planszy natkniemy się na robota wyglądającego jak powiększony zwykły przeciwnik. Potrafi latać i ma wystrzeliwaną samonaprowadzającą się dłoń.
Tak przedstawiałaby się lista wszystkich podstawowych przeciwników. Oczywiście to nie wszystko.
W Top Hunter natrafimy na aż trzy rodzaje tak zwanych sub-bossów.
Pierwszą, najsłabszą grupą są bossowie, których spotkamy w połowie planszy. Przeważnie w połowie pierwszej z dwóch planszy na danej planecie. Jest to w zasadzie ten sam koleś, wielki pirat, występujący w różnych kolorach i dopalony nowymi zagrywkami. Najlepiej jest próbować go zapędzić do rogu planszy i naparzać szybko przycisk ataku. Lepiej unikać walki na dystans. Nie wygracie ;) W planszy ognistej, leśnej i na ostatniej, występuje dokładnie ten sam pirat w kolorze czerwonym. W planszy wietrznej taki jakiś niebieski ;)
W planszy wietrznej, napotkamy kolejny wielki wiatrak. Należy mu najpierw strącić silniki, które wytwarzają wiatr spychający nas na bok i utrudniający walkę wiatr, a następnie zdemolować działo znajdujące się na środku. Oczywiście działo cały czas nas ostrzeliwuje i to na obu planach jednocześnie, więc trzeba uważać. Nie musimy go koniecznie niszczyć. Jeśli nie zdąrzymy to po prostu odlatuje.
Na ostatniej planszy, przed walką z ostatnim bossem, w postaci subbosów pojawiają się wszyscy wcześniejsi bossowie. Walka z każdym z nich sprowadza się do unikania ataków, łapania tego czym można w nich rzucić i rzucenia w nich tym co się uda złapać.
To już wszyscy z najsłabszych subbossów. Teraz kolej na tych trochę mocniejszych. Są to panowie pilnujący zakończenia pierwszej planszy na każdej planecie. Wyglądają wszyscy tak samo. Różnią się umiejętnościami i czasami zaczynają walkę w robocie. Ogólnie bardzo podobni do pierwszego typu subbossów czyli piratów jednak trochę bardziej dopakowani w ciosy specjalne.
Jest ich tylko czterech, bo tylko tyle jest planet. W ostatniej lokacji jest tylko jedna plansza.
Ostatnia grupa przeciwników to oczywiście bossowie. Jest ich piątka, w sumie szóstka, bo ostatni ma dwa wcielenia. Prezentują się następująco.
Najniższa nagroda, za jego schwytanie, więc założyłem, że to pierwszy boss. Ukrywa się na planecie forrest. Za jego głowę wyznaczono nagrodę $10.000. W sumie ciska w nas tylko dwoma rodzajami wybuchających kul. Jedne skaczą jak piłki i można je podnosić i rzucać nimi w bossa. Drugi rodzaj to kule z kolcami, które lecą prosto przed siebie. Nie można ich łapać, trzeba przeskakiwać.
Drugi w kolejności boss, za którego, a właściwie, której wystawiono już większą nagrodę to niejaka Misty. Za schwytanie Królowej Lodu oferowana jest nam nagroda w wysokości $200.00. Ta pani jest dość uciążliwa. Potrafi wynurzyć się do połowy wysokości pojazdu ze śniegu i śmiejąc się zarzucić nas śniegowymi kulami. Jest to najlepszy moment by ją zaatakować. Możemy jej wtedy zabrać największą ilość życia. Należy uważać na śniegowe kule. Lodowa pani potrafi też wylecieć szybko w górę i odpalić lasery skierowane pionowo w dół. Wtedy nie możemy jej nic zrobić, najlepiej jest przeskoczyć na drugi plan. Do pomocy przyzywa też kolczastego, latającego potwora. Nie można mu nic zrobić, ale on może nam zrobić krzywdę. Czasami wbija się w ziemię głową i macha odwłokiem na boki. Często wspólnie z bossem robią zmyłkę i pojawiają się w dwóch różnych miejscach ekranu, przez co nie wiadomo w którą stronę rzucić się do ataku.
Trzecia co do wysokości nagroda została wyznaczona za głowę niejakiego Bigmana. Kwota to $500.000 więc już nie w kij dmuchał. Osiadł na planecie wiatru. Jest to dość uciążliwy przeciwnik. Lata po prowadnicy podwieszonej pod jakimś statkiem latającym. Strzela z góry laserem i zrzuca kolczaste miny, które po chwili wybuchają. Od czasu do czasu wyjeżdza z czterema laserowymi działkami zamiast standardowych pojemników na miny i wybuchających kul, które są jego czułym punktem. Wtedy należy stanąć pod bossem. Między nim, a pierwszym działkiem jest największa przerwa więc tam najłatwiej jest uniknąć strzału z lasera w głowę.
Ostatnim z bady czterech bossów jest niejaki Burn. Zaszył się w jaskiniach wypełnionych lawą. Za jego głowę oferowana jest nagroda w wysokości $4.000.000 więc można się ustawić do końca życia. W rzeczywistości boss ten to wielki robot zanurzony w lawie. Zamiast dłoni ma dwa bloki wypolerowanego metalu, które służą mu jako tarcze. Jest to dość trudny boss. Atakuje dłońmi wyrzucając je w przód lub unosząc w górę opuszcza na nas. W przypadku drugiego ataku, zrzuca z sufitu kamienie, które mogą nas trafić, ale służą też jako broń. Musimy tylko wyczuć moment i cisnąć nim kiedy przeciwnik się odsłoni. Od czasu do czasu rozkręca ręce mniej więcej jak przy pływaniu kraulem i wtedy jeśli doborze wyczujemy moment to uda nam się wcisnąć mu kamień. Dodam, że jedyny wrażliwy punkt to głowa. Możemy też spróbować cisnąć w bossa bombą, tedy może się zdarzyć, że odpadnie mu głowa, spradnie przed nim i będziemy mogli ją trochę skopać, bo w tym czasie reszta robota będzie bezradnie machać rękami.
Ostatni boss to już naprawdę gruba ryba. Za jego głowę wyznaczono nagrodę w wysokości $50.000.000. Walka z nim składa się z dwóch etapów. Najpierw musimy pokonać go w jego złotym robocie przypominającym smoka. Zieje ogniem, co zabiera ponad połowę energii jeśli dostaniemy oraz zjada co zabiera całe życie. Cały bajer polega na tym, że musimy wyciągać złote kule z jego szyi i rzucać nimi w głowę smoka. Im mniej kul pozostaje w szyi tym oczywiście trudniej jest je wyciągnąć. Po pewnym czasie smok chowa głowę do korpusu i wysuwa z nowym zapasem kul.
Po pokonaniu wspaniałego smoka, stajemy do pojedynku jeden na jednego z samym Klaptonem. W zasadzie jest to taki sam boss jak piraci, czy bossowie z końca pierwszych plansz. Tylko że większy i uzbrojony w dwa wielkie miecze, które powodują, że ma wielki zasięg. Jedynym sposobem na jaki jak do tej pory wpadłem jest przeskakiwanie z pierwszego na drugi plan i kiedy boss będzie przeskakiwał do nas, uderzamy go raz w powietrzu i od razu przeskakujemy na drugi plan. Powtarzamy do skutku. Kiedy jego energia będzie się zbliżała do zera, zrobi się trochę łatwiej, bo po naszym ataku boss będzie ogłuszony. Wtedy możemy do niego podejść i go przerzucić.
Tak przedstawiałaby się lista przeciwników, na których natkniemy się w grze.
Kolejny akapit poświecę na przybliżeniu lokacji, które przyjdzie nam odwiedzić w poszukiwaniu członków kosmicznego gangu. Gra została podzielona na dziewięć plansz. Najpierw musimy odwiedzić cztery planety i na każdej z planet przejść dwie plansze. Po czym trafiamy na ostatnią dziewiątą planszę, która rozgrywa się na statku kosmicznym herszta bandy Kapitana Klaptona. Poziomy są ciekawie zaprojektowane. Mają dwa plany. Jeden bliżej ekranu i drugi w głębi. Do przeskakiwania między nimi służy osobny przycisk. Paten ten został zapożyczony z innej gry autorstwa SNK. Mianowicie z Fatal Fury. Mordobicia jeden na jednego. Oczywiście oprócz tego każdy z planów ma platformy, po których możemy skakać. Czasami zdarza się, że nasza postać będąca na drugim planie zostanie zasłonięta przez ścieżkę pierwszego planu. Wtedy nie możemy przeskoczyć na pierwszy plan. Nasza postać odbije się i wróci z powrotem. Jeżeli będziemy mieli zebranego power upa to wypadnie on z nas. Jest też jedna rzecz, o której warto wspomnieć przy okazji plansz. Od samego początku możemy dowolnie wybierać, którą planetę odwiedzimy najpierw. Jeżeli jako pierwszą, wybierzemy inną niż domyślnie ustawiony jako pierwszy forrest, to pierwsza plansza będzie miała zmieniony wygląd i inny podkład muzyczny. Druga plansza z tej planty, będzie taka sama jak normalnie, za to pierwsza plansza z następnej wybranej przez nas planety znowu będzie zmieniona. Z innymi przeszkadzajkami i muzyką. Więc kiedy już nauczymy się grę przechodzić w domyślnej kolejności, możemy sobie trochę utrudnić i pozmieniać kolejność przechodzenia plansz, odkrywając przy okazji coś nowego. Na każdej planszy znajduje się ukryty bonus. Przeważnie wejście do niego znajduje się na drugim planie i jest zablokowane jakimś pniakiem, zabite dechami, czy inną drewnianą konstrukcją. W jaskiniach jedno z wejść znajduje się za ścianą, którą należy rozwalić. Same lokacje są przygotowane bardzo starannie i naprawdę widać, że grafik przyłożył się do roboty. Plansze obfitują w wiele detali i są bogato przyozdobione. Do tego czasami możemy się nawet natknąć na zabawne animacje, jak na przykład przylatujące i porywające krowę UFO. Na prawdę czasami można oberwać po łbie bo się człowiek zagapi co to się tam dzieje z tyłu.
Teraz skupię się trochę bardziej na lokacjach, więc jeśli kogoś to nie interesuje to zapraszam do następnego akapitu.
Ułożę plansze tak jak jest to domyślnie w grze. Pierwsza planeta jest porośnięta lasem. Chociaż też natrafimy na niej na łąki i skaliste fragmenty planszy. Podzielona oczywiście na dwie lokacje.
Pierwsza plansza nosi nazwę Wonder Wood i jak sama nazwa wskazuje jest to Cudowny Las więc chyba nikogo nie zdziwi widok gęstego lasu ;)
Druga plansza na leśnej planecie to Shouting Trees. Drzew tu co prawda znacznie mniej, ale też jest ładnie. Chociaż natrafimy tutaj na jakieś kamienne konstrukcje i będziemy mogli pobawić się kamienną prasą.
Druga w kolejności domyślnie ustawia się planeta skuta lodem. Również składa się z dwóch plansz.
Pierwsza z lodowych plansz to Aurora Valley. Dużo lodowych ścian. Momentami ścieżka pozostawia tylko jedną możliwą drogę, czyli tylko drugim planem albo tylko pierwszym. Uważać należy na saneczkarzy, którzy są chyba najbardziej uciążliwi na tej planszy.
Druga z plansz na lodowej planecie to Down of Ice. Tutaj natkniemy się na oblodzone fragmenty, na których nasz bohater wolniej się rozpędza i trudniej jest go zatrzymać. Utrudnia to nieco rozgrywkę i trzeba bardziej uważać.
Kolejna w kolejności jest planeta wietrzna. Tutaj ciągły wiatr przeszkadza nam się w parciu na przód. Wieje jak to zwykle bywa, biednemu w oczy, więc musimy się z nim siłować i brać poprawki na to, że trudniej nam się chodzi i skacze.
Pierwsza lokacja na wietrznej planecie to latające wysepki, połączone ze sobą ogromnymi łańcuchami, które tworzą pierwszy i drugi plan. Nazywa się Chain Bridge.
Druga plansza w wietrznym świecie to Raiging Wind. Tutaj wiatr nabiera na sile i mocno przeszkadza nam w podróży. Natrafimy na skalne uskoki i pola, po których szaleje wicher.
Kolejną, w sumie jedyną możliwą następną planętą, która zostaje już automatycznie wybrana z braku innej możliwości jest planeta ognia. Fire Planet, a tak naprawdę to jej ogniste jaskinie.
Pierwsza plansza nosi tytuł Strange Cave i jest to jaskinia powstała na wskutek istnienia tutaj kopalni. Wskazują na to tory, po których od czasu do czasu przemyka wózek z robotnikami lub węglem. Musi być głęboko, bo miejscami natrafimy na rozgrzaną lawę.
Druga plansza ognistej planety to Shaking Crater. W sumie wygląda bardzo podobnie do pierwszej planszy, z tą różnicą, że w pewnym momencie wychodzimy na powierzchnię. Jednak za chwile docieramy do kolejnej jaski z jeziorem lawy i bossem się w nim taplającym.
Po tych wszystkich przejściach trafiamy do ostatniej lokacji jaką jest Great Klapton. Bardzo skromna nazwa swoją drogą ;) Jest to statek matka Kapitana Klaptona. Wbijamy do luku bagażowego i przedzieramy się przez warsztat najeżony różnymi ustrojstwami pragnących pozbawić nas życia.
Wcześniej wspomniałem o poziomach bonusowych. Znajdują się na każdej planszy i są poukrywane. Wyglądem są dostosowane do lokacji, w której się znajdujemy ale zasada jest zawsze taka sama. Stajemy na deskorolce i mkniemy na niej przez planszę. Unikamy kontaktu z przeszkodami w postaci kolczastych kul i zbieramy wszystko co znajdziemy na naszej drodze. Możemy znaleźć tam cztery rodzaje przedmiotów. Kiedy uda nam się zebrać wszystkie trzydzieści przedmiotów znajdujących się na planszy, otrzymujemy bonus punktowy w postaci 10.000 punktów. Skoro jesteśmy przy przedmiotach bonusowych to wymienię je tutaj, żeby zwiększyć płynność tekstu :)
Pierwszym i najbardziej pospolitym przedmiotem jest niebieska kulka z narysowaną gwiazdką. Zbieramy je dla samego zbierania i dla dodatkowych punktów za zebranie wszystkich przedmiotów.
Drugim często znajdowanym przedmiotem jest szklana kulka z serduszkiem w środku. Dodaje nam trochę energii, dlatego warto robić bonusy. Można odnowić zapas energii. Oczywiście można też stracić, więc trzeba uważać.
Trzecim przedmiotem, który możemy spotkać na bonusach, jest złota kulka z napisem POW i gwiazdką. Możemy go spotkać również na normalnych planszach. Jest to bardzo przydatny rzecz. Po jej podniesieniu nasz pamperek rozbłyskuje na złoto, niczym Super Sajan i zyskuje dodatkową siłę, ciosy dodatkowe efekty i zwiększony zasięg. Co ciekawe mogą też go podnosić przeciwnicy. Kiedy w coś uderzymy lub otrzymamy cios, przedmiot wypada z nas i wracamy do zwykłej postaci. Mamy jeszcze szansę go podnieść niczym obręcze u Sonica. Jeśli ukończymy planszę posiadając tego dopalacza to niestety musimy się z nim pożegnać i następną planszę rozpoczynamy uspokojeni.
Ostatnim, najrzadszym przedmiotem jaki możemy znaleźć na bonusowej planszy jest ulubiony przedmiot każdego gracza Arcade, legendarny 1up, czyli dodatkowe życie. Nie wiem czy można go znaleźć gdzieś na normalnych planszach. Nie udało mi się nigdzie znaleźć.
Przeciwnik posiadający taki przedmiot, świeci się na żółto i łatwo go wychwycić wzrokiem. Trzeba go uderzyć, a wtedy przedmiot z niego wypadnie. Jeśli przeciwnik podniesie leżący na ziemi power up, zacznie szybko przebierać nogami w miejscu po czym ucieknie z planszy.
Tak prezentowałyby się lokacje, które zostaną oddane do naszej dyspozycji. Oraz przedmioty znajdujące się w lokacjach bonusowych
Teraz klepnę klika słów o grafice. Gra pochodzi z roku 1994 więc stanowi początek nowej generacji sprzętu. Wydana została na system Neo-Geo, który konkurował w tamtych czasach z Capcomowym CPS-2. Po względem wyglądu grze należą się brawa. Grafika jest bajecznie kolorowa. Szczegółowe lokacje pełne detali i animacji. Dodatkowo każda planeta jest zupełnie inna pod względem kolorów. Zima, wiadomo, biało niebieska, las, soczyście zielony, Planeta wietrzna jest zielono, niebieska, a ognista, upalnie czerwona. Każda planeta ma swoje warunki pogodowe. Na planecie wiatru, porywa on liście z drzew. Zaś na lodowej planecie pada śnieg. Podoba mi się też efekt przejścia do plansz bonusowych, kiedy to obraz zaczyna falować. Trochę można przyczepić się do stylu w jakim wszystko jest narysowane, jednak to kwestia gustu, mnie osobiście nie przypadł specjalnie do gustu jednak nie przeszkadza mi to zupełnie w cieszeniu się rozgrywką. Postacie naszych bohaterów oraz wrogów są dosyć małe, co może czasem powodować dezorientację i zgubienie z oczu naszego zawodnika. Jednak to też można opanować. Ogólnie biorąc pod uwagę, że gra ma ponad dwadzieścia lat, można śmiało powiedzieć, że grafika nawet dzisiaj prezentuje się całkiem przyjemnie i nie powinna powodować wykrzywienia na twarzach oglądających.
Teraz trochę o oprawie dźwiękowej. W tym przypadku już sam fakt, że gra działa na systemie Neo-Geo gwarantuje wręcz muzykę na znacznie wyższym poziomie niż wcześniejsze generacje sprzętu. Utwory skomponowane na potrzeby gry są klimatyczne i pasują do danych lokacji budując dodatkowo klimat. Zdarzają się momenty gdzie człowiek wsłucha się w muzykę i nie zwraca uwagi na to, że zaraz dostanie w cymbał wielkim głazem spadającym z góry. Mam tak na jednym z momentów wietrznej planety. Muzyka w tej grze jest po prostu świetna, sądzę, że znalazłby się niejeden chętny na soundtrack z tej gry. Co ciekawe jeśli wykonamy innego wyboru pierwszej planety, o czym wspominałem przy okazji opisywania lokacji, to oprócz wyglądu planszy, zmienia się również muzyka. Są to zupełnie inne utwory niż zwykle i idąc po kolei ich nie usłyszycie.
Podobnie sprawa się ma z efektami dźwiękowymi. Są dobrze dobrane, pasują do klimatu, czasami wywołują uśmiech na twarzy. W sumie nic w tym dziwnego, w końcu mamy do czynienia z autorami genialnej serii Metal Slug, którego odgłosy były wykorzystywane nawet w filmach. Co prawda może Top Hunter nie ma aż tak dobrych efektów, jednak wszystko ładnie pasuje i uzupełnia całość.
Teraz skupię się na tym co w grze jest najważniejsze, czyli sam gameplay. Do sterowania naszą postacią używamy oczywiście gałki, oraz w tym przypadku, trzech przycisków. Jeden odpowiedzialny za atak, drugi za skok, a trzecim przeskakujemy między planem pierwszym i drugim. Przeskakując tak możemy oczywiście wskakiwać na głowy przeciwników jak i niszczyć dla zabawy niektóre przeszkody między planami. Oczywiście pozbywać się przeciwników w typowo platformówkowy sposób, czyli skacząc im na głowy. Nie jest to jednak najefektywniejszy sposób. Nasi bohaterowie zostali wyposażeni w cały wachlarz ciosów. Żadna inna gra z tamtego okresu nie miała tyle możliwości ataku. Podstawowe combo, można zakończyć rzutem. Jeżeli będziemy szybko wciskać przycisk ataku nasz zawodnik zacznie bardzo szybko machać ręką, niczym E.Honda ze Street Fighreta. Kombinacja dół, przód + atak odpala bombę rzucaną prosto przed siebie na wysokości klatki piersiowej. Kombinacją góra, przód + atak odpalamy inną bombę, na styl Terrego Bogarta z Fatal Fury. Przód, dół, przód + atak wykonuje klasycznego uppercata w stylu choćby Kena, czy Ryu ze Street Fightera. Kombinacja dół, przód + skok odpali nam wślizg, którym możemy się szybko oddalić z niebezpiecznego miejsca. Jeżeli podczas skoku wykonamy kombinację góra, dół + atak, nasz bohater spadnie na naszych wrogów niczym grom z jasnego nieba, z wyciągnięta ręką w dół. Kiedy spadnie na ziemie wytwarza dodatkowo małą eksplozję. Pozatym, jeśli przytrzymamy przycisk ataku, zawodnik wyrzuca przed siebie lub w górę rękę niczym Dhalsim, tak ze Street Fightera ;) Dzięki temu skillowi możemy podnosić przedmioty znajdujące się w odległości do 1/3 ekranu od nas. Również mniejszych przeciwników możemy podnieść po czym cisnąć nimi w grupkę wrogów. Możemy też w ten sposób używać wszelkiej maści dźwigni i przełączników lub przyciągać się do cięższych przedmiotów. Jak widać spora część ciosów jest inspirowana atakami z mordobić. W końcu to ojcowie serii Fatal Fury, King of Fighters, Last Blade, Samurai Spierits/Showdown i kilku innych.
Skoro wspomniałem o przedmiotach do rzucania, to może teraz trochę o nich. Ogólnie sprzętu siejącego destrukcję w grze jest pod dostatkiem. Niektóre to zwykłe przedmioty, jak znak drogowy, pniak, czy śniegowy bałwanek. Można je podzielić na kilka kategorii. Przedmioty, którymi można rzucić, jak te wspomniane, przedmioty, które można rzucić, a do tego wybuchają. Tutaj mamy kilka rodzajów min. Oraz broń palna. Oprócz tego możemy też sterować dwoma rodzajami robotów. Ostatnia grupa przedmiotów to uruchamiane dźwigniami prasy, czy miotacze płomieni.
Teraz skupię się na tych przedmiotach, więc jeśli kogoś to nudzi, to może przeskoczyć do następnego akapitu.
Najpierw zwykłe przedmioty do rzucania. Lecą i trafiają jednego lub kilku wrogów od razu ich eliminując. Wrzucę je wszystkie pod tym opisem, bo niewiele można napisać o kawałku deski, którą można rzucić.
Teraz wybuchowe przedmioty. Są to różnej maści kolczaste kule, wyglądające jak miny morskie. Cóż więcej można napisać. Rzuć taką kulą w grupkę wrogów i zobacz co się stanie. Nie noś za długo przy sobie, bo w końcu wybuchnie i oberwiesz.
Natkniemy się też na betonowe ścianki. Niektóre z nich możemy przewracać przygniatając nimi wrogów.
Występuje też jedna broń palna. Karabin z sześcioma nabojami. Jeden nabój zabija jednego przeciwnika. Kiedy wystrzelamy wszystkie naboje, możemy nim rzucić. Jeżeli pilotujemy robota, możemy go tylko podnieść i nim rzucić.
Poza tymi przedmiotami, możemy też ujeżdżać dwa roboty. Nie różnią się ona niczym od siebie poza kolorem jednak używanie ich jest bardzo opłacalne. Po pierwsze wytrzymuje dwa, trzy ataki i kiedy się nim poruszamy nie tracimy życia. Możemy rozdeptywać mniejszych przeciwników. Łapać, podnosić i rzucać większymi. Możemy też podnosić większe przedmioty. Bardzo przydatny przy pokonywaniu bossów, z wyjątkiem Fatmana, któremu robotem niewiele możemy zrobić.
Przedmioty, które może podnosić tylko robot wyglądają następująco.
Wielki metalowy blok. Spadają z góry po pociągnięciu za wajchę. Trzeba uważać gdyż mogą przygnieść i zabrać połowę życia. Robot może je podnosić i rzucać we wrogów. Lecą za ekran zabierając po drodze ze sobą wszystkich wrogów.
Znajdują się też po drodze takie ścianki jak wcześniej, do gniecenia przeciwników, tylko większe. Taką ściankę może przewrócić tylko robot.
Ostatnim przedmiotem, którego może używać tylko robot jest granatnik. Bez robota możemy tylko go podnieść i rzucić. Robot potrafi z niego strzelać. Sytuacja jest analogiczna co do karabinu dla postaci bez robota. Sześć strzałów po czym można wyrzucić. Wystrzeliwuje granaty, które robią zadymkę. Nie nadają się do walki w małej odległości.
Natkniemy się też w grze na kilka rodzajów przełączników. Wyglądają inaczej, ale robią w zasadzie to samo. Otwierają drzwi, zrzucają bonusy lub kary, oraz uruchamiają urządzenia. Również połączę je razem.
dźwignie takie uruchamiają znajdujące się w grze urządzenia. Głównie kamienne prasy miażdżące wszystko co pojawi się pod nimi. Jest to jedyny rodzaj broni jakie uruchamiają. W drugiej planszy zrzuca z postumentu na górze wielki kamienny blok, który przelatuje przez planszę.
Drugim przedmiotem, którym można sterować są miotacze płomieni. Co prawda nie można ich odpalać takim przełącznikiem, ale można zmienić ich ustawienie.
Kolejna rzecz, którą możemy uruchamiać dźwigniami są zrzuty bonusów. Często pociągając za uchwyt lub przełączając dźwignię słyszymy miły dźwięk i spada na nas deszcz bonusów w postaci dodatkowego czasu, punktów, czy przedmiotów odnawiających energię.
Skoro już o przedmiotach mowa, to skorzystam z okazji i wymienię je tutaj. Są dwa przedmioty dodające nam ilość czasu, która pozostaje nam do ukończenia planszy lub śmierci. Jeden dodaje 5 sekund, drugi przedmiot dodaje ich aż dwadzieścia. Nie trzeba tłumaczyć, który jest który?
Drugim rodzajem przedmiotów jakie mogą spaść nam z nieba to przedmioty dodające tylko punkty. Są to w kolejności od najmniejszego do największego. Moneta srebrna 200 pkt. Moneta złota 400 pkt. Duża moneta złota 500 pkt. Kryształ 800 pkt.
Ostatnią grupą przedmiotów jaka może nam spaść z nieba to żarcia. Jest ich tutaj całe zatrzęsienie i każde dodaje mniej więcej tyle energii co punktów. Im mniej punktów tym mniej energii, to chyba oczywiste. Niestety trochę nie rozumiem ilości punktów przyznawanych za zebranie żarcia. W przypadku przedmiotów dodających 200 punktów, czasami zdarza się, ze dodają ich tylko 100, analogicznie, żarcie dające 600, może dać 300. Nie rozkminiłem od czego zależy ilość dodawanych punktów. Nie ma na to wpływu ilość posiadanej energii. Niezależnie czy będzie ona pełna czy nie, możemy dostać różne wartości dla tego samego żarcia. Wiec proszę to traktować raczej jako rysunek poglądowy a nie dokładną mapę.
Pierwsza, najliczniejsza grupa to ta dająca najmniej punktów oraz energii. Do tej grupy należy dwanaście pozycji, są to:
Druga grupa dodaje minimalnie więcej energii jednak w dalszym ciągu są to śladowe ilości. Tych jest już tylko cztery rodzaje.
Następnie znajdziemy żarcia dodające 400 punktów. Dodają one już zauważalną ilość energii jednak wcale nie tak dużo jak jedno spotkanie ze zwykłym wrogiem. Znajdziemy w tej grupie już tylko dwa przedmioty.
Kolejna grupa zawierająca tylko dwa przedmioty. W sumie już wszystkie grupy do końca zawierają tylko po dwa przedmioty. Te dodają już widoczne ilości energii. Po zebraniu kilku można nawet zauważyć przyrost paska.
Dalej natkniemy się na przedmioty dodające 600 punktów. Te dwa przedmioty dodają już całkiem widoczną ilość energii. Może z 10% ;) W każdym razie na ich widok już się micha cieszy.
Ostatnim żarciem jest soczysty stek dodający około 20% energii i 800 punktów za jego zebranie. Tylko jeden przedmiot tego typu w grze.
To wszystkie przedmioty, z tych pozytywnych, które możemy wylosować, pociągając za dźwignię.
Poza ciągnięciem i przełączaniem, można te wszystkie przedmioty znaleźć w dwóch rodzajach pojemników jakie znajdą się w grze. Jest to zwykła drewniana skrzynka. Oraz duża lodowa figura, przedstawiająca Kapitana Klaptona.
Są jeszcze mniej przyjazne niespodzianki. Czasami pociągając za przełącznik usłyszymy nieprzyjemny dźwięk, który zwiastuje małe problemy. Zobaczcie co się może stać jeśli wybierzecie niewłaściwą dźwignię.
Małe, wredne bomby. Spadają w góry ekranu i po chwili wybuchają. Czasami można znaleźć je w skrzynkach.
Drugim niepożądanym efektem jaki możemy uzyskać jest uruchomienie spadających po zboczu wielkich głazów. Jest to mało przyjemne i dość niebezpieczne. Głazy takie, oprócz spadania po pociągnięciu dźwigni, czasami puszczają na nas z górki przeciwnicy. Tedy się toczą i nas rozjeżdzają.
To tyle jeśli chodzi o przeszkadzajki odpalane wajchą. Są jeszcze jednak inne, które uruchamiają się same i nie trzeba ich prowokować. Skoro już o nich mowa to je wymienię.
Wystające z ziemi kolce. Chyba nie trzeba tłumaczyć co robią? :)
Natkniemy się też na lodowe słupy wyrastające z ziemi. Ważne żeby nie stać w miejscu, w którym się pojawią. Można to przewidzieć obserwując ruchy powierzchni wody. Kiedy już się wytworzy możemy go zniszczyć jednym uderzeniem.
Podobną przeszkodą, tylko występującą między planami jest słup ognia, który przypiecze nam kuper jeśli w nieodpowiednim momencie zechcemy zmienić plan.
Na ostatniej planszy możemy natrafić na poruszające się w górę i w dół metalowe kładki. Nie dajcie się zwieść to są mordercze prasy, czyhające tylko żeby nas zgnieść.
Możemy też spotkać skalne płaskorzeźby uzbrojone w miotacz płomieni. Kiedy się do nich zbliżymy, zieją ogniem. Należy zdecydowanym krokiem podejść do takiej rzeźby i przewrócić ją aby już więcej nie przeszkadzała.
Możemy się też natknąć na dwa rodzaje wózków kopalnianych. W jednym siedzi dwóch przeciwników, którzy po zniszczeniu wózyka wyskakują na nas. Oraz takie wypełnione węglem. Można je po prostu zniszczyć.
To tyle jeśli chodzi o przeszkadzajki. Jak widać ich też jest trochę, dzięki czemu nie jest monotonnie.
Znajdziemy w grze jeszcze kilka przedmiotów, które możemy zdemolować dla samej przyjemności. Niektóre można niszczyć w czasie przeskakiwania między planami, inna po prostu podchodząc i uderzając. Czasami za takimi przedmiotami kryją się wejścia do bonusowych plansz.
Uff, tak przedstawiałaby się cała zawartość gry jeśli chodzi o przedmioty i inne przeszkadzajki. W sumie trochę się tego nazbierało.
W czasach swojej świetności gra w pismach branżowych została przyjęta dość pozytywnie jednak zarzucano jej, że jest zbyt prosta. Ja przyznam się, że nie potrafię jej ukończyć i nigdy nie widziałem żeby w salonie ktoś doszedł gdzieś dalej. Jednak tak właśnie zostało Top Hunter ocenione. W sumie japończycy w tamtych czasach potrafili wyczyniać cuda z takimi grami, więc może faktycznie dla nich gra była za łatwa :) Plansze są dosyć długie, co daje spory czas potrzebny na ukończenie gry. Potrzeba na to około czterdziestu minut co jest czasem całkiem niezłym jak na standardy VidoArcade.
Gra ma bardzo pozytywny i wesoły klimat i często u grającego pojawi się uśmiech pod nosem. Ludzie znający klimat gier firmy SNK wiedzą o czym mówię. Mieli oni swoje specyficzne poczucie humoru i tutaj też to widać. Gra jest zabawna i wciągająca i chętnie się do niej wraca od czasu do czasu.
Pomału zbliżamy się do końca, więc wypadałoby jakoś w kilku słowach podsumować Top Hunter. Jeżeli nigdy w nią nie graliście, a lubicie gry Arcade, to powinniście spróbować. Jest to jedna z moich ulubionych gier na system Neo-Geo nie będąca mordobiciem jeden na jeden. Polecam spróbować, myślę, że się nie zwiedziecie.
Powinien się tu znaleźć jeszcze filmik z przejścia na jednej blaszce, jednak nie udało mi się jeszcze tego dokonać. Zamiast tego chciałbym Wam podziękować za poświęcony czas, bo jak wiadomo, tego nikt, ani nic (jak na razie) nie jest nam w stanie oddać. A na pocieszenie filmik prezentujący grę w akcji jednak z użyciem kontynuacji.
Teraz już się z Wami żegnam i zapraszam na następny odcinek Wozu Drzymały już w następny czwartek.
Komentarze obsługiwane przez CComment