Po raz kolejny spotykamy się pod Wozem Drzymały. Jest to miejsce, w którym co tydzień przenosimy się w czasie do przełomu lat 80' i 90 ubiegłego wieku i przypominamy sobie gry z salonów gier, które przeważnie były właśnie tytułowymi Wozami Drzymały, czyli zwykłymi barakowozami, w których były poustawiane automaty Arcade. Dziś zajmę się grą Caveman Ninja. Jest to sympatyczna platformówka o dwóch jaskiniowcach starających się uratować laseczki porwane z ich wioski. Wydana w 1991 roku przez lubiane w tamtym czasie studio Data East.
Tytuł: | Caveman Ninja |
Producent: | Data East |
Rok wydania: | 1991 |
Liczba graczy: | 1-2 (co-op, jednocześnie) |
Używanych przycisków: | 2 |
Caveman Ninja (Data East, 1991 rok)
Oryginalnie gra powstała na automaty VideoArcade, a w ciągu następnego roku została wydana na Amigę, GameBoya, Segę MegaDrive/Genesis, PC oraz SNESa. Każda z tych wersji różniła się znacznie od wersji automatowej. Oczywiście na gorsze, jednak ludzie i tak się cieszyli, że mogą w domu pograć w automatowe gierki.
Najbliżej pod względem rozgrywki była wersja PC, jednak dźwięk w tej wersji woła o pomstę do nieba. Piszcząca muzyka potrafiąca pokaleczyć uszy. Nie zdziwiłbym się gdybym zobaczył krew sączącą się z ucha kogoś próbującego grać w Caveman Ninja na PC. Jest to naprawdę traumatyczne przeżycie. Statyczny screen wygląda jednak całkiem obiecująco.
Caveman Ninja (Data East, 1992 rok)
Pozostałe wersje są mniej lub bardziej zbliżone. Każda z tych konwersji miała uboższą grafikę, zdecydowanie gorszą muzykę, animacja w większości przypadków była strasznie koślawa. Pod względem dźwiękowym też było różnie, jednak wersja PC zdecydowanie wyróżnia się na niekorzyść i posiada najsłabsze udźwiękowienie praktycznie uniemożliwiające granie.
Caveman Ninja (arcade, amiga, gameboy, SMD, 1992 rok)
Spośród wszystkich domowych wersji wyjątkiem jest wersja na SNESa, która jest w zasadzie zupełnie inną grą tylko z tymi samymi postaciami i podobnymi przeciwnikami.
Caveman Ninja (SNES 1992 rok)
Na screenach nie widać aż takiej różnicy w grafice, jednak zapewniam Was, że widząc każdą z wersji w ruchu zauważylibyście przepaść jaka dzieliła ówczesne sprzęty domowe i automaty do gier.
Rozpocznę standardowo od zagajania i tak tylko szczątkowej fabuły. Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy obóz naszych jaskiniowców zostaje splądrowany pod osłoną nocy przez inne plemię, wskutek czego zostają porwane wszystkie kobiałki. Nasi dzielni chłopcy ruszają więc w pogoń za porywaczami w celu odbicia laseczek z ich obleśnych łapsk. Ratują z opresji kolejne niewiasty pilnowane przez bossów. Ot cała fabuła.
W grze wcielamy się w jednego z dwóch sympatycznych jaskiniowców. Zielony to Joe, niebieski, Mac. Wybór postaci w tej grze jest równoznaczny z wyborem kontrolera, czyli gracz pierwszy zawsze będzie grał jako Joe (zielony), a gracz drugi, jako Mac (niebieski). Obaj nie różnią się od siebie niczym poza kolorem i rodzajem podstawowej broni. Jednak różnice są tylko wizualne. Oczywiście chodzi o to żeby obaj gracze mieli równe szanse. W końcu gdyby jeden z nich był silniejszy to drugi gracz byłby tylko dodatkiem, a nie pełnoprawnym wojownikiem. Obaj ubrani w spódniczki z liści, z nastroszonymi włosami i minami zdradzającymi, że ich mózgi nie skalane są żadną myślą starają się odbić swoje kobiety i wrócić do wioski.
Przeciwnicy, których przyjdzie nam po drodze zmasakrować nie są zbyt zróżnicowani, jednak nie przeszkadza to jakoś specjalnie w rozgrywce. Na niektórych poziomach znajdziemy specyficznych dla danej planszy przeciwników. Jednak większość wrogów jest standardowa i pojawia się na każdej planszy. Oprócz, co oczywiste, jaskiniowców z przeciwnego plemienia, czasami nawet uzbrojonych w maszyny latające będziemy wykańczać po drodze całe stada prehistorycznych zwierząt. Od latających pterodaktyli, które czasami zrzucają jajka zawierające broń lub kamienie na głowę przez dzikie osy, małe welociraptory, większe jednak będące ciągle dziećmi T-rexy, różnego rodzaju drapieżne ryby po ptaki wyglądające trochę jak flamingi i strzelające z ogona chmurą piór. Nie udało się uniknąć standardowego zabiegu jakim jest zmiana kolorystyki oraz parametrów danego przeciwnika i zrobienie z niego nowej jednostki. Na szczęście gra daje nam na tyle radości z samej rozwałki, że nie zwraca się na to specjalnie uwagi. Wrogowie pojawiają się na planszach w niezbyt wielkich ilościach, bo czterech na ekranie jednocześnie to już całkiem spora ilość jednak rozgrywka jest całkiem dynamiczna i nie ma czasu na zastanawianie się. Może to być związane z tym, że nasi herosi poruszają się dosyć powoli i przejście z jednego końca ekranu na drugi zajmuje kilka chwil. Przeciwnicy są jednak przeważnie szybsi od nas więc ucieczka nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem.
Teraz skupię się trochę dokładniej na przeciwnikach, więc wszyscy, którzy mają alergię na tabelki powinni skorzystać z teleportu do następnego akapitu.
Jaskiniowcy, jak to jaskiniowcy nie są zbyt rozgarnięci, więc stanowią podstawowy rodzaj przeciwnika. Obce plemię porwało nasze niewiasty więc trzeba się ich zapytać, w którą stronę mamy iść. Atakują oczywiście noszoną ze sobą pałą, czasami ciskają w naszą stronę dużymi kamieniami lub noszą jaja dinozaurów, w których znajdujemy broń.
Zdarza się, że jaskiniowcy pojawiają się też uzbrojeni w cud ówczesnej techniki, czyli śmigłowiec napędzany pedałami, z którego zrzucają bomby.
Czasami też podstępnie kryją się w krzakach i powoli przesuwają po planszy. Kiedy są w kamuflażu bardzo ciężko jest ich zatłuc. Kiedy się zbliżymy do takiego krzaczka, delikwent wyskakuje z niego na nas atakująć.
Kolejnym typem z grupy podstawowych przeciwników są pterodaktyle. Latają i atakują z powietrza, potrafią być dość uciążliwe ponieważ ciężko je trafić. Też czasami noszą jaja dinozaurów zawierające broń albo kamienie, które starają się nam zrzucić na głowę. Ogólnie latający przeciwnicy są dość upierdliwi w tej grze. Pterodaktyle występują w dwóch kolorach. Pomarańczowe oraz zielone.
Oprócz tych dwóch typów przeciwników pojawiają się też drapieżne ryby i ryby rażące prądem. Oba typy są dość uciążliwe ponieważ są nieduże i łatwo można je przeoczyć w ferworze walki co często kończy się dla nas ugryzieniem lub porażeniem prądem.
Małe T-Rex'y, które giną dopiero po dwukrotnym ataku z przytrzymaniem przycisku, czyli zwykłych ataków, dużo ;) Atakuje wbiegając w nas po prostu i gryząc. Są to przeciwnicy dość twardzi i chwilę czasu trzeba poświęcić na ich ubicie, a kiedy w około plątają się inni wrogowie to wcale nie jest taka prosta sprawa.
W późniejszych planszach pojawiają się też kolorowe ptaki przypominające flamingi, przynajmniej takie prehistoryczne, strzelające w naszym kierunku bliżej nie sprecyzowanym czymś ;) Ogólnie dość uciążliwi przeciwnicy ze względu na to, że najczęściej pojawiają się w górnych partiach ekranu i atakują z dużej odległości.
Są jeszcze drapieżne rośliny. Gryzą nas oraz od czasu do czasu potrafią plunąć w naszym kierunku nasionkiem. Na szczęście jak to rośliny nie są mobilne, więc łatwo jest odsunąć się poza ich zasięg i je wyeliminować. Są to takie małe kopie drugiego bossa.
Na jednej z plansz natkniemy się też na dzikie osy. Siedzą one w swoich kulkowatych gniazdach, a kiedy tylko się zbliżymy wylatują całym rojem i starają się nas zrzucić z drzew, po których się wspinamy. Żeby pozbyć się natrętów jedynym sposobem jest zniszczenie gniazda, z którego wylatują. Inaczej będą z niego wylatywać cały czas.
Ostatnim z przeciwników jacy staną nam na drodze to malutkie, różowe welociraptory. Biegają po planszy i skaczą na nas. Te ich skoki są o tyle upierdliwe, że lecą bardzo wysoko i daleko więc ciężko jest je trafić.
Tak przedstawiałaby się sytuacja jeśli chodzi o przeciwników. Jak widać nie jest tego jakoś specjalnie dużo. Jednak tak jak pisałem wcześniej. W niczym to nie przeszkadza.
Oczywiście co to by była za gra, w której nie moglibyśmy sprać na kwaśne jabłko jakiegoś bossa. Nie inaczej jest w przypadku omawianej gry. Każdy etap posiada swojego bossa. Głównie są to wszelkiej maści dinozaury, z wyjątkiem drapieżnej rośliny na drugim etapie i ostatniego bossa. Co pewien czas, po pokonaniu szefa mamy możliwość wybrania dalszej drogi. Wybieramy jedną z dwóch możliwości. Dzięki temu zabiegowi możemy przechodzić grę kilka razy, za każdym razem oglądając inne etapy. Po pokonaniu ostatniego bossa też mamy wybór dalszej drogi i to nawet nie podwójny a potrójny. Wybieramy w ten sposób jedno z trzech zakończeń.
Caveman Ninja posiada też dwóch sub-bossów, czyli przeciwników, który nie są zwykłymi przeciwnikami ale też po jego przejściu nie zakończymy planszy.
Pierwszym z sub-bossów jest kolczasty dinozaur. Walka z nim odbywa się na takich samych zasadach jak z pełnoprawnym bossem. Ma on swoją energię tak jak boss i ekran nie przesuwa się podczas walki. Zwija się w kolczastą kule i turla lub skacze po ekranie. Czasami zwinięty w kulkę zatrzymuje się i wyrzuca mniejsze kolczaste kulki albo uderza ogonem przypominającym grzechotkę.
Drugi z tego typu przeciwników pojawia się na ostatniej planszy i bardzo przypomina pierwszego bossa tylko pojawia się z drugiej strony ekranu, pluje większymi kamieniami oraz welociraptorami. Za każdym razem kiedy go zaatakujemy wypluwa on dwa małe dinozaury. Czasami atakuje szybkim ruchem w naszym kierunku z otwartą paszczą. Wtedy najlepiej jest znajdować się w lewyn rogu ekranu.
Teraz już na spokojnie mogę zająć się wyszczególnieniem bossów, którzy są dość zróżnicowani i w tym przypadku kalka nie poszła w ruch, gdyż każdy z bossów jest inny i specyficzny. Chociaż schemat walki z większością z nich jest podobny. Jest tylko jeden boss, na którego strategia jest zupełnie inna niż na pozostałych ale o tym już przy okazji kolejnych okazów. Co ciekawe jeśli plansza się rozgałęzia, czyli mamy wybór to i tak na końcu trafimy na tego samego bossa tylko w innych okolicznościach przyrody.
Zaczynamy. Pierwszy boss to Dorosły tyranozaur. Najpierw wychodzi młody, którego jeśli zaatakujemy, odwraca się i ucieka z płaczem, a za moment pojawia się jego mama, która notabene jest głównym elementem pierwszej planszy. Pluje w nas kamieniami lub jaskiniowcami. Jednocześnie podwyższenie, na którym przywiązana jest panienka, zaczyna opadać przez co coraz trudniej jest nam trafić bossa. Po każdym naszym ataku najlepiej jest od razy przytrzymać przycisk. Boss zbliża się do nas i wypluwa kamień. My go przeskakujemy i kiedy bos się odsunie puszczamy atak. Powtarzamy kilka razy aż boss padnie.
Boss numer dwa to wielka drapieżna roślina. Atakuje pnączami na całą szerokość ekranu. Wystarczy kucnąć aby je ominąć. Poza tym od czasu do czasu wypluwa nasionko, z którego wyrasta mała kopia tego bossa, będąca zwykłym przeciwnikiem. Jeżeli potrafimy wyczuć timing, możemy bossa zgładzić tak, że nie zaatakuje ani razu.
Trzecim bossem, niezależnie od drogi jaką wybierzemy jest wielki, zielony pterodaktyl. Jest to dość uciążliwy boss. Często lata poza naszym zasięgiem, tak że nawet skacząc nie jesteśmy w stanie mu nic zrobić. Za każdym razem kiedy go zaatakujemy ten odlatuje za ekran i przelatuje bardzo nisko i szybko. Trzeba wtedy podskoczyć, najlepiej wysoko w górę. Czasami przynośi dwa jajka, z których po zrzuceniu wylęgają się dwa małe, zielone pterodaktyle, które dodatkowo robią zamieszanie na planszy więc lepiej jest je od razu zniszczyć. Czasami zlatuje z góry i zaczyna machać skrzydłami wywołując wiatr, który zdmuchuje nas na przeciwległy koniec ekranu i powoduje, że przez chwilę nie możemy się ruszać.
Czwarty boss to w zasadzie kilku takich samych osobników, jest to ławica ryb, przypominających delfiny. Kotłują się w wodzie pod nami i co chwilę wyskakują w górę próbując nas zaatakować. To jest ten boss, o którym wspominałem wcześniej, że na niego taktyka jest zupełnie inna. Tutaj jedynym sensownym rozwiązaniem jest ustawienie się na środku ekranu i ciągłe strzelanie w górę. Jeśli zaczniemy biegać i próbować zaatakować każdą rybkę wyskakującą z wody to w przeciągu kilku chwil zostaniemy zmasakrowani. Sposób ten jest możliwy przy użyciu każdej broni, jednak ogień jest wyjątkowo mało skuteczny w tym starciu.
Boss numer pięć to wielki morski stwór. Z wody wystaje tylko jego głowa na zadziwiająco długiej szyi. Pojawia się raz z jednej, raz z drugiej strony ekranu więc trzeba wiedzieć, z której strony w danej chwili się pojawi i znaleźć się po przeciwnej stronie ekranu. Boss w zasadzie ma tylko jeden atak. Zbliża się do nas i wypluwa pod rząd cztery wodniste pociski. Trudno je przeskoczyć zwykłym skokiem, jednak jest to możliwe. Kiedy boss wyłapie trzy ataki z przytrzymanego przycisku znika w wodzie. Jeśli od razu się wynurzy to pojawi się po przeciwnej stronie ekranu. Czasami jednak wystawia z wody tylko pysk i wypluwa małe rybki. Po tej akcji na pewno się pojawi po tej samej stronie ekranu, po której był wcześniej.
Boss z numerem szóstym to wielki mamut. Walczymy z nim w podziemnej jaskini. Jest to boss, którego musimy najpierw osłabić żeby zabierać mu jakąkolwiek energię. Najpierw zasłania się trąbą, na którą wyłapuje wszystkie nasze ataki. Dopiero kiedy trąba mu odpadnie możemy zabierać mu życie. Wyjątkiem jest posiadanie na tego bossa strzelania klonującego naszą postać. Tym strzelaniem trafiamy bossa powyżej trąby przez co możemy odbierać mu energię zanim odpadnie trąba. Bossa ma kilka upierdliwych ataków. Jednym z najtrudniejszych do uniknięcia jest ten kiedy mamut podnosi z ziemi kamień i ciska nim w naszym kierunku. Robi to tak nieregularnie i puszcza kamień w różnych momentach, że naprawdę trudno jest tego uniknąć. Oprócz tego od czasu do czasu boss ryczy i tupie w ziemię, co powoduje, że z sufitu spadają kamienie. Ostatnim atakiem mamuta jest szarża. Biegnie szybko w naszą stronę i jeśli nie stoimy przy samej lewek krawędzi ekranu, zostaniemy zmasakrowani.
Boss numer siedem to szkielet dinozaura. Przypomina tyranozaura. Może to kolejne wcielenie pierwszego bossa? :) Walka z tym bossem nie jest specjalnie skomplikowana. Trzeba sieknąć go w łeb. Wtedy szkielet się rozsypuje. Należy uważać na spadające z góry ekranu kości bossa, bo kiedy nas trafia, zabiorą nam trochę energii. Boss ma w zasadzie tylko dwa ataki. Szybko wyrzuca głowę w naszym kierunku uderzając nas nią. Drugi atak to wypluwane przez niego mniejsze czaszki, które skacząc wylatują za planszę.
Ósmy, a zarazem ostatni boss Walkę toczymy z dziwnym człekokształtnym stworem wewnątrz sub-bossa pokonanego przed chwilą. Możemy atakować samego bossa, który jest mocno upierdliwy. Strasznie dużo skacze, a do tego wypluwa małe pełzające gluty, które dodatkowo utrudniają lawirowanie na planszy. Celem naszym jednak nie jest sam zawodnik, tylko zwisająca z sufitu gruszka przypominająca migdałek. Możemy olać bossa i zająć się masakrowaniem tej gulki. Co nie oznacza, że boss jest prosty. Wręcz przeciwnie, trochę się namęczymy żeby go pokonać. Kiedy już tego dokonamy, możemy w nagrodę wybrać sobie jedno z trzech zakończeń.
Tak wyglądała by sprawa jeśli chodzi o dostępnych w grze bossów.
Teraz napiszę kilka słów o lokacjach, które przyjdzie nam przemierzać. Są bardzo ładnie narysowane i kolorowe, często posiadają animowane tła. Gra zdecydowanie nie jest monotonna. Każdy etap jest inny, dżungla, zbocze góry ze spadającymi głazami, tratwy na rzece, podróż na głowie wielkiego dinozaura, zbocze wulkanu spływające gorącą lawą i ogniem, czy podziemna jaskinia. Mimo że gra ma już ponad 20 lat, to grafika nie rani oczu tak bardzo. Stara grafika 2D nie starzeje się chyba tak mocno jak grafika trójwymiarowa. Poza tym wspominałem wcześniej, że grę możemy przechodzić różnymi drogami, dzięki czemu możemy poznawać ją na nowo kilka razy. Otóż po pokonaniu niektórych bossów otrzymujemy wybór dalszej drogi. Idziemy albo dołem, albo góra i trafiamy na końcu do tego samego bossa. Ja w swoim odczuciu polecam wybierać, przynajmniej na początku drogę oznaczoną literką B, żeby przy ostatnim wyborze pójść ścieżką A. Jednak to już kwestia osobnicza.
Teraz skupię się na lokacjach trochę dokładniej więc jeśli ktoś nie jest zainteresowany to może kliknąć tutaj.
Plansz numer jeden. Króciutka lokacja w zasadzie tylko na rozgrzewkę i zapoznanie się z mechaniką gry. Głównym elementem planszy jest wielki dinozaur, po którym skaczemy i wykańczamy jaskiniowców i pterodaktyle. Pojawia się nawet jeden śmigłowiec.
Plansza druga to skalista ścieżka u zbocza klifu. Spotkamy tu trochę wody, z której wyskakują rybki i głównie rozwalamy dalej jaskiniowców i pterodaktyle, pojawiają się też kwiatki oraz mały T-rex. Nie jest to też zbyt długa plansza. Po pokonaniu bossa, pierwszy raz możemy wybrać dalszą drogę.
Plansza trzy A. Tutaj będziemy się wspinać po koronach drzew. Musimy uważać na gniazda dzikich os, z których jak nie trudno się domyślić wylatują roje os. Poza tym standardowo, wszędobylscy jaskiniowcy. Oraz pterodaktyle.
Alternatywna plansza trzy B również raczy nas wspinaczką jednak po zboczu góry, z której toczą się kamienie, a czasami jaskiniowcy. Na tej planszy udało mi się zlokalizować jedną z ukrytych znajdziek, jaką jest dodatkowe życie. Standardowo przeciwnicy występującej w tej planszy to jaskiniowcy i pterodaktyle.
Niezależnie od wybranej drogi trafimy do bossa numer trzy, czyli Wielkiego zielonego pterodaktyla.
Plansza numer cztery. Przed nią nie mamy wyboru, więc zostajemy wrzuceni na tratwy płynące po rzece. Jest to dla mnie prywatnie najbardziej irytująca plansza ze wszystkich. Dobrą praktyką jest tutaj nie pchanie się na Jana do przodu, tylko oczekiwanie i ruszanie dopiero kiedy widzimy co się dzieje. Nie możemy jednak się zbytnio ociągać, bo ekran w tej planszy się nie zatrzymuje więc możemy zostać wciągnięci na przeciwnika, albo trafieni przez wytryskujące z wody słupy wody. Walczymy tutaj oczywiście z jaskiniowcami, pterodaktylami, rybkami wyskakującymi z wody oraz pojawia się jeden mały T-rex. Po pokonaniu bossa po raz kolejny możemy wybrać sobie dalszą trasę.
Czwarta plansza w wersji A to wycieczka w dół wodospadu będąc trzymanym przez zielonego pterodaktyla. Plansza jest o tyle trudna, że trochę zmienia się sama rozgrywka. Nie mamy takiej swobody ruchu ponieważ jesteśmy trzymani przez pterodaktyla i latamy.
Wycieczka drogą B to również wyprawa przy użyciu zwierzaka jednak tym razem siedzimy na głowie wielkiego wodnego dinozaura. Również rozgrywka nieco ulega zmianie, jednak bardziej przypomina zwykłe plansze.
Piąta plansza to obszary wulkaniczne. Jest ona dosyć skomplikowana pod względem budowy. Najpierw musimy się przedrzeć przez kawałek planszy z ruchomymi, zapadającymi się elementami podłoża oraz toczącymi się głazami. Walczymy standardowo, z jaskiniowcami i pterodaktylami. Na tej planszy zlokalizowałem kolejne ukryte dodatkowe życie. Również na tej planszy droga po raz kolejny się nam rozwidla.
Trasa A prowadzi przez tereny z jeziorkami lawy, z których wybijają ogniste gejzery. Toczą się też wielkie kamienie i latają pterodaktyle. Na końcu trafiamy na walkę z pierwszym sub-bossem, który występuje w grze.
Plansza pięć B jest specyficzna pod jednym względem. Jeśli mamy każde inne strzelanie niż ogień to mamy do dyspozycji dwa poziomy planszy. Jednak w tej ognistej lokacji jedyne strzelanie jakie możemy zdobyć to właśnie ogień. Jeśli rzucimy ognistą kulkę na podłogę dolnego poziomu to cały zacznie płonąć wielkimi płomieniami i już nie będziemy mogli tam zejść z oczywistego powodu.
Po pokonaniu sub bossa zawala nam się grunt pod nogami i spadamy najpierw przez dłuższą chwilę w dół. Możemy w tym czasie zbierać znajdujące się tam żarcia. Potem kiedy już wylądujemy, znajdujemy się w podziemnej jaskini, gdzie po przejściu kawałka zostajemy zaatakowani przez kolejnego bossa jakim jest mamut.
Po pokonaniu mamuta trafiamy na planszę numer sześć. Przedzieramy się przez jakiś bagnisty teren. Musimy uważać na bijące nieustannie pioruny oraz latające ptaki przypominające flamingi. Oprócz tego pojawiają się welociraptory oraz standardowo jaskiniowcy. Po pokonaniu bossa po raz ostatni droga nam się rozwidla i możemy wybrać którędy chcemy pójść.
Droga oznaczona literką A wiedzie w okolicy wielkiego szkieletu dinozaura, który tworzy tunel. Na dole kotłują się jaskiniowcy i welociraptory. Góra jest opanowana przez jaskiniowców w śmigłowcach oraz od czasu do czasu przetoczy się mniejszy lub większy kamień. Natrafić możemy też na młodego T-rexa.
Droga B w tej planszy przypomina poprzednią lokację, czyli bagienne tereny. Jest trochę bardziej kolorowo, również walą pioruny i skaczą małe welociraptory. Oprócz tego jaskiniowcy, ryby i flamingi. Czasami sadzawki, które trzeba przeskoczyć. Ogólnie ta plansza jest bardzo dynamiczna, a zarazem trudna.
Po pokonaniu sub-bossa znajdującego się w tej planszy, nasz bohater wchodzi do paszczy bossa gdzie musi stoczyć walkę z ostatnim szefem. Tak wyglądałaby sprawa lokacji dostępnych w grze.
Grafika w grze jest ładnie narysowana, kolorowa i humorystyczna. Animacja nie jest może szczytem płynności i wydaje się czasami bardzo mało skomplikowana oraz niezbyt płynna, jednak mimo to nie jest najgorzej. Występuje dużo humorystycznych animacji, nasz bohater może zostać zmiażdżony przez spadający głaz, wtedy przez chwilę gramy plackiem, lub po zjedzeniu ostrej papryki staje w płomieniach i nie możemy strzelać, jednak każdy wróg, który nas dotknie ginie od razu, spalony. Jeśli gramy we dwóch, jeden z graczy może wskoczyć na głowę drugiemu, a ten może złapać kumpla i cisnąć nim we wrogów jak kamieniem. Myślę, że jak na grę która ma na głowie prawie ćwierć wieku to i tak nie jest źle, a nawet wydaje mi się, że dzięki humorystycznym akcentom może się spodobać. Kreska, którą wszystko jest narysowane może niektórym osobom nie podobać. Ja osobiście uważam, że grafik nie był mistrzem rysunku, albo po prostu miał taki styl. Jednak to już kwestia gustu i o tym nie będziemy dyskutować.
Udźwiękowienie gry stoi na przyzwoitym poziomie. Przygrywająca muzyczka idealnie pasuje do prehistorycznego i humorystycznego za razem klimatu gry. Dużo bongosów i innego rodzaju bębenków. Nie przeszkadza, a nawet pozwala lepiej wczuć się w klimat i wpada w ucho. Całości dopełniają zabawne i równie dobrze pasujące efekty dźwiękowe, do których należą wszelkiej maści odgłosy wydawane przez miotane pociski, oraz odgłosy zadawanych obrażeń, czy krzyki przeciwników otrzymujących ciosy. To wszystko razem tworzy całkiem przyjemne środowisko dźwiękowe, które nie odstrasza, a wręcz przyciąga do gry, bo dźwięki są dość nietypowe i wyróżniające się na tle innych gier. Pewnie głównie dlatego, że tematyka prehistoryczna nie jest jakoś specjalnie eksploatowana w grach, a prehistoryczne dźwięki są (albo w taki sposób je sobie wyobrażamy, bo w końcu nikt nie wie jakie one były) dość specyficzne.
Teraz kilka słów o tym co najważniejsze w każdej grze, czyli samej rozgrywce. Do pozycji tej przekonałem się dopiero dzięki emulacji. W czasach kiedy spotykałem tę grę na automatach nie cieszyła się ona zbyt wielkim zainteresowaniem. Z jednego prostego powodu. W trakcie rozgrywki mamy wyświetlony pasek naszej energii. Jednak tak naprawdę jest to pasek czasu, ponieważ cały czas jest on redukowany. Aby go uzupełnić trzeba zbierać jedzenie pozostałe po zabitych wrogach. Jednak szefowie salonów gier w swojej pazerności ustawiali grę od razu na najwyższym poziomie trudności, gdzie pasek energii znika naprawdę szybko, przez co przy pierwszym podejściu wyczynem było jeśli ktoś dotrwał do pierwszego bossa. Oczywiście z tego powodu gra nie była raczej oblegana. Jednak po odpaleniu jej na średnim poziomie trudności okazuje się, że jest to bardzo przyjemny szpil, w który spokojnie można pograć bez tracenia nerwów. Do sterowania naszymi herosami używamy standardowo gałki i dwóch przycisków. Jeden jest odpowiedzialny za atak, drugi za skok. Tutaj żadnych rewelacji, czy niespodzianek nie ma. Kiedy przytrzymamy przycisk ataku, nasza postać rozkręca rękę (podobnie jak w grze Asterix, o której pisałem niedawno) i po zwolnieniu przycisku wyrzuca dopaloną wersję pocisku zabierającą znacznie więcej energii przeciwnikom. Nie możemy trzymać przycisku w nieskończoność ponieważ po chwili nasz zawodnik zmęczy się i zacznie ciężko dyszeć, co spowoduje, że będziemy wystawieni na ataki wrogów ponieważ nie możemy się wtedy ruszać.
Wspomniałem wcześniej, że musimy ciągle zbierać jedzenie pozostałe po przeciwnikach. Jest to dość ważny element gry i rodzajów tego żarcia jest naprawdę zatrzęsienie. Jest pięć rodzajów jedzenia. Podstawowy rodzaj, który pozostaje prawie po każdym zapitym przeciwniku to żarcia dodające jedną kreskę energii. Nie jest to wiele jednak zbiera się ich spore ilości więc pozwala to utrzymywać energię na odpowiednim poziomie albo odrabiać straty. Drugi rodzaj jedzenia to takie trochę większe kawały mięsa jak golonka czy kurczak. Te dodają trzy kratki energii. Do trzeciej grupy należą dwa przedmioty. Są to żarcia specyficzne. Dodają trzy kreski energii jednak maja jeszcze dodatkowy efekt. Kiedy je zjemy, nasz bohater zaczyna płonąć. Nie możemy wtedy atakować ale każdy przeciwnik, do którego się zbliżymy ginie w płomieniach. Te żarcia to papryczka chili i ketchup. Czwartą grupą jedzenia jakie możemy znaleźć, to duże wersje zwykłych żarć. Dodają one pięć kresek energii i potrafią często uratować życie. Ostatnią grupą jedzenia jakie znajdziemy w grze to dwa rodzaje dużego mięsa. Jeden to wielki stek, a drugi to wielkie udo jakiegoś ptaka. Dodają one około 50% energii. Co ciekawe, za każde zebrane żarcie otrzymujemy punkty niezależnie od tego czy mamy pełną energię, czy nie.
Teraz będę wypisywał po kolei wszystkie żarcia, więc niecierpliwi mogą się teleportować do następnego akapitu.
Pierwszą i najliczniejszą grupą żarć, są te najmniejsze dodające jedną kreskę energii i 100 punktów. Znajdziemy tutaj masę różnych przysmaków. Nie będę się rozpisywał o każdym zz osobna, bo co można napisać o papryce, czy pomarańczy skoro wszystkie mają takie same parametry i różnią się tylko wyglądem.
Uff to już chyba wszystkie żarcia z tej kategorii. Jak widać jest tego naprawdę dużo i chyba żadna inna gra z tamtego okresu nie miała takiego wachlarza żarć. Teraz kolejna grupa. Tym razem zdecydowanie mniej liczna, bo należą do niej zaledwie dwa przedmioty. Goloneczka i kurczaczek. Dodają po trzy kreski energii i niezależnie od poziomu naładowania naszego paska zdrowia dają też 300 punktów.
Następne dwa żarcia są nie tylko jedzeniem ale również bronią. Jak to możliwe? Wspominałem już o tym kilkukrotnie więc nie będę się powtarzał. Po zjedzeniu tego żarcia stajemy się nieśmiertelni i spalamy wszystkich wrogów. Żarcia te dodają tylko trzy kreski życia, jednak za zebranie ich dostajemy 1.000 punktów. Nawet jeśli nie na czysto.
Czwartą grupą jedzenia są podrasowane wersje zwykłych żarć. Pewnie jakieś GMO ;) Oczywiście jest ich znacznie mniej rodzajów niż małych żarć. W końcu jakby mieli dublować wszystkie to by im zabrakło pamięci na przechowywanie grafiki. W tym wypadku każde z tych żarć dodaje pięć kresek życia i 500 punktów niezależnie od poziomu naładowania paska życia.
To na tyle z dużymi owockami, teraz dwa największe żarcia w grze. Oczywiście nie są one przeznaczone dla wegetarian ;) Chodzi o wielki stek i równie duży udziec pieczony. Oba również dodają 500 punktów po zebraniu, jednak dodają około 50% energii, co czyni je najlepszymi żarciami w grze.
Tak przedstawia się lista żarełka jakie możemy wszamać w grze. Jest tego sporo gdyż energia życiowa jest jednym z istotniejszych parametrów w grze i trzeba ją na bieżąco kontrolować.
Do obrony przed hordami przeciwników dostajemy cały wachlarz broni. Zaczynamy z podstawą bronią każdego poważnego jaskiniowca czyli toporek zrobiony z kości dinozaura i kamienia. Po zmianie broni na jakąkolwiek inną nie możemy wrócić do siekierki. Jedyna sytuacja w jakiej się to stanie, to utrata życia. Wtedy po prostu zaczynamy z podstawowym strzelaniem. Jednak w trakcie zagłębiania się w kolejne lokacje będziemy znajdować różne alternatywne rozwiązania. Jak choćby bumerang, ognistą kulę, duże kamienne koła toczące się przez całą planszę, kły dinozaura i kilka innych. Każda z dostępnych broni ma swoje plusy i minusy, jedna wyrzuca więcej pocisków ale ma mniejszy zasięg i jest słabsza, inna odwrotnie, różnią się też między sobą trajektorią lotu pocisku, więc dobierając strzelanie trzeba nauczyć się nim odpowiednio posługiwać. Jest w czym wybierać i każdy znajdzie coś dla siebie. Ja osobiście najbardziej lubię bumerangi jednak widziałem ludzi, którzy preferowali na przykład kamienne koła.
Teraz wyszczególnię wszystkie dostępne w grze bronie więc niezainteresowani mogą przeskoczyć do następnego akapitu.
Wspomniany przeze mnie wcześniej bumerang i moja ulubiona broń. Ma średni zasięg. Około połowa ekranu. Pociski lecą prosto i jak to oczywiście bumerangi, wracają. Wracając są tak samo groźnie jak lecąc do przodu. W jednej serii możemy wyrzucić trzy bumerangi. Przytrzymanie przycisku powoduje wyrzucenie wielkiego bumerangu, który ma zasięg prawie całego ekranu.
Kolejną bronią, którą spotkamy w grze są kły dinozaura. Strzelanie to charakteryzuje się największą prędkością (razem z piorunem), najmniejszą siłą, oraz tym, że możemy w jednej serii wyrzuć aż trzy pociski. Niestety zasięg tego strzelania jest najkrótszy ze wszystkich, a do tego pociski są na tyle małe, że aby trafić mniejszych przeciwników musimy kucnąć. Pociski oczywiście też lecą po linii prostej. W mojej opinii jest to najmniej przydatne strzelanie w grze.
Kolejną bronią na jaką się natkniemy w grze są kamienne koła. Jest to dosyć mocne strzelanie. Do tego można jednym kołem zabić nawet dwóch słabszych przeciwników. Oczywiście siła nie idzie w parze z szybkością. Tutaj możemy wyrzucić dwa koła w jednej serii a do tego musimy poczekać aż trafią jakiegoś przeciwnika, lub wytoczą się za ekran, więc czasami możemy dość długo czekać zanim będziemy mogli rzucić następne. Rzucone koło leci najpierw trochę do przodu a potem zaczyna po łuku spadać. Kiedy spadnie na podłoże zaczyna się toczyć.
Następnym strzelaniem, na jakie możemy się napatoczyć w trakcie rozgrywki są nasze klony. Jest to specyficzne strzelanie, z dosyć dziwnym zachowaniem. Kiedy strzelimy stojąc na ziemi, nasz bohater wyrzuca swojego klona, który biegnie przed siebie, jednak jeśli zauważy jakiegoś wroga niżej lub wyżej to sam zeskoczy lub podskoczy aby go trafić. Wydawać by się mogło, że super, mamy samonaprowadzające się strzelanie. Owszem, nie jest ono najgorsze, jednak kiedy na ekranie znajdzie się kilku wrogów, to ciężko jest przewidzieć, którego zaatakuje nasz klon. Kiedy dodamy, że można wyrzucić tylko dwa klony w jednej serii to okazuje się, że wcale takie dobre to strzelanie nie jest. Może się zdarzyć, że będziemy chcieli ustrzelić przeciwnika znajdującego się zaraz przed nami, który chce właśnie nas zaatakować ale klon uzna, że ważniejszy jest wróg pod nami i zeskoczy na dól aby go dopaść a my dostaniemy gonga.
W dalszej kolejności znajdziemy ogniste kule. To strzelanie jest podobne w parametrach do kamiennego koła. Jest powolne ale silne. Jednak te pociski nie toczą się po planszy. Również lecą po łuku opadając jednak kiedy trafią w ziemię powstaje mały słupek ognia, który płonie przez moment i wtedy też razi przeciwnika. Jest to jednak w mojej opinii również jedno z gorszych strzelań w grze jednak jak wspominałem każdy znajdzie tutaj coś dla siebie i może są tacy, którym z ogniem gra się bardzo dobrze. Oczywiście przeciwnik trafiony ognistą kulą kończy spalony.
W dalszej kolejności znajduje się piorunek. Jest to rzadkie strzelanie, bo występuje chyba tylko raz w całej grze. Nie ma się jednak co napalać. Jest to strzelanie z gatunku szybkich i słabych o małym zasięgu. Prawie tak samo słabe jak kły dinozaura. Ta broń ma jednak większe pociski, dzięki czemu nie trzeba kucać przy mniejszych wrogach. Dodatkowo to strzelanie jest całkiem efektowne, bo każdy zabity przeciwnik zostaje porażony prądem.
Tak prezentowałby się arsenał dostępnej broni. Jest całkiem ciekawie i różne strzelania wymuszają różne sposoby grania. Więc pod tym względem gra jest dość zróżnicowana.
Wszystkie te bronie możemy znaleźć w jedynym pojemniku jaki występuje w grze, a jest nim dinozaurze jajo.
Nie wiem kto chowa te wszystkie bronie w jajkach ale chciałbym zobaczyć zdziwienie mamy pterodaktyla kiedy z jajka zamiast małego lotnika wyklułoby się kamienne koło ;) Oczywiście w jajkach tych możemy również znaleźć małe pterodaktyle. Czasami tez nawet bombę. To jednak zdarza się tylko w sytuacjach kiedy stracimy życie na bossie. Wtedy zawsze na planszy zaczynamy z jajkiem, w którym możemy znaleźć broń, pterodaktyla albo właśnie wspomnianą bombę.
Drugą z przeszkadzajek na jakie się natkniemy w trakcie gry są kamienie. Występują w dwóch wariantach. Duże i małe. Duży kamień po kilku atakach rozpada się na kilka mniejszych. Czasami w środku możemy znaleźć jakieś duże żarełko.
Z dostępnych jeszcze w grze przedmiotów na jaki możemy się natknąć jest dodatkowe życie. Jest to jednak ukryty przedmiot i luzem leżał nigdy nie będzie. Są pewne miejsca na niektórych planszach gdzie jeśli wykonamy odpowiednio atak, pojawi się przedmiot dający dodatkowe życie.
Jest jeszcze jeden przedmiot w grze, który mógłby się wydawać żarciem, ale nim nie jest. Jest to leżąca na ziemi skórka od banana. Za jej zebranie dostaniemy 300 punktów jednak to nie wszystko. Chyba nie trzeba tłumaczyć najstarszego żartu związanego ze skórką od banana? Oczywiście wchodząc na nią pośliźniemy się i wywrócimy. Jest to trochę uciążliwe, bo stajemy się przez chwilę bezbronni i narażeni na ataki wrogów. Jest jednak pewna sytuacja kiedy warto pośliznąć się na skórce od banana. Otóż kiedy jesteśmy spłaszczeni i chodzimy takim plackiem, to wywrotka na skórce od banana powoduje, że wracamy do standardowych rozmiarów.
Tak prezentowałaby się lista wszystkich przedmiotów w grze. Nie ma tego zbyt wiele, może poza żarciami, które występują tutaj w wielkiej ilości.
Sama rozgrywka daje dużo frajdy. W związku z tym, że jest to platformówka, oręż nie jest jedynym sposobem na rozprawianie się z przeciwnikami. Można oczywiście skakać im po głowach, co jeśli jest wielu wrogów pod nami daje całkiem przyjemne efekty. Można się nawet przemieszczać skacząc z głowy na głowę. Oczywiście nie na każdego wroga da się wskoczyć. Jest jeden oczywisty wyjątek jakim jest ryba elektryczna. Razi ona prądem i skakanie na nią nie jest zbyt dobrym pomysłem.
Podsumowując, jest to ładna, radosna i przyjemna gra, pozwalająca na chwilę przenieść się w prahistorię i zobaczyć, że jaskiniowcom nie było łatwo. Gra nie jest też specjalnie długa. Średnio wprawionemu graczowi, przejście gry zajmie około 30 min. Jednak jeśli nigdy w nią nie graliście, a interesujecie się tego typu grami to zdecydowanie polecam. Oczywiście najpierw na normalnych ustawieniach żeby się nie zniechęcić. Można grę przechodzić z kumplem w trybie kooperacji na jednym ekranie, wtedy zabawa jest jeszcze ciekawsza i dostarcza sporej dawki śmiechu.
Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do tego momentu żeby to przeczytać. Mam nadzieję, że nie uznaliście go za stracony oraz mam nadzieję, że spotkamy się znowu już za tydzień w kolejnym odcinku Wozu Drzymały.
To chyba wszystko co przygotowałem dla Was na dziś. Dla najtwardszych zapaleńców poniżej filmik mojego autorstwa pokazujący przejście gry na jednej "blaszce".
Komentarze obsługiwane przez CComment