Wóz Drzymały S01E15 - 64th Street

Witam wszystkich po raz kolejny pod Wozem Drzymały. Miejscem, w którym dowiecie się kilku, być może ciekawych rzeczy, na temat starych gier Arcade z przełomu lat 80' i 90' XX wieku. Chciałbym Wam dziś zaprezentować grę wydaną w 1991 roku, przez mało wówczas, a tym bardziej teraz znaną firmę Jaleco. Nosi ona tytuł 64th street: a detective story i oczywiście należy do gatunku beat'em up.

Informacje

Sześćdziesiąta czwarta ulica: kryminał ;) Podtytuł mógłby sugerować jakąś fabułę i w sumie coś jest na rzeczy, jednak należy pamiętać, że jest to gra z gatunku beat'em up więc fabuła w tego typu grach nie ma większego znaczenia. Tutaj co prawda po pokonaniu każdego z bossów dostajemy do przeczytania kilka zdań streszczenia uzasadniające to, że akurat na takiej a nie innej planszy będzie działa się teraz akcja.

Tytuł: 64th Street
Producent: Jaleco
Rok wydania: 1991
Liczba graczy: 1-2 (co-op)
Używanych przycisków: 2

 

64th Street (Ekran Tytułowy)

64th Street (Jaleco, 1991 rok)

Fabuła

Wracając do fabuły. Dwóch detektywów Rick i Alan dostaje zlecenie odnalezienie oraz ewentualne odbicie z rąk gangu porwanej kobiety. Kiedy tylko wychodzą z biura zostają napadnięci przez członków organizacji przestępczej więc zamiast szukać poszlak i wskazówek wymiatają do czysta kolejne lokacje w poszukiwaniu niewiasty.

Panowie detektywi różnią się od siebie nie tylko wyglądem. Jednak już na pierwszy rzut oka można rozpoznać kto jest tutaj kim.

Postaci

Normalnie, teraz powinien pojawić się teleport, bo powinien wystąpić tutaj szczegółowy opis postaci jednak w tej grze o postaciach wiemy to co widać. Oczywiście jeszcze to, że są detektywami. Jedyne info na temat postaci to ekran ich wyboru ;)

Wybór postaci (64th Street)

Rick to detektyw biurowy. Spodnie w kant, koszula z kołnierzykiem, krawat. Wszystko w co prawda dość dziwnym zestawieniu kolorystycznym jednak ktoś tak ubrany raczej nie ma na co dzień do czynienia z ulicznymi oprychami.

Drugą postacią jest współpracownik Ricka Alan. Z miejsca widać, że to jest człowiek od pracy w terenie. Jeansy, kamizelka, beret.

Skoro o postaciach tak niewiele wiadomo to przejdźmy do opisu przeciwników, którzy będą nas nękać po drodze do szefa tajemniczej organizacji przestępczej.

Wrogowie

Oczywiście jak to w tego typu grach bywa, przeciwnicy dzielą się na kilka rodzajów. Jednak w przypadku tej pozycji nie jest jakoś specjalnie różnorodnie.

Zwykli

Teraz będę się rozwodził nad przeciwnikami, więc teleport.

Są trzy rodzaje podstawowych płotek, które giną po jednym combosie. Jeśli uda im się nas zaatakować to zdążą wcisnąć nam co najmniej trzy ciosy zanim uda nam się wyrwać. Gdy pojawią się w większej ilości i uda im się nas otoczyć może pojawić się mały problem z wyrwaniem się.

Pojawiają się też wysocy kolesie w chustach na głowach. Potrafią w zasadzie to samo co poprzedni jednak atakują tylko raz i przeważnie ten atak przewraca.

 

Od czasu do czasu trafimy na Łysego. Są to zwykłe płotki, jednak potrafią uderzyć mocniej niż zwykli przeciwnicy i trudniej się wyrwać z ich comba. Nie występują w innych wersjach kolorystycznych.

Łysy

Następną grupą przeciwników są tak zwane pączki. Niskie grubasy, potrafią podbiec i wystawić pięść. Kiedy znajdujemy się blisko nich, potrafią podnieść nas za fraki i pociągnąć z bani. Gdy podnoszą się z ziemi to zawsze od razu wyprowadzają atak, dlatego lepiej nie znajdować się blisko nich kiedy wstają. Oczywiście jak wszyscy inni występują w kilku wariantach.

  

Kolejną grupą są bokserzy. Chuderlawe, wysokie postacie z zapuszczonymi pejsami, przez co wyglądają trochę jak małpy. Nie potrafią o wiele więcej niż zwykłe płotki, jednak atakują szybciej.

 

W towarzystwie bokserów często pojawiają się Gwiazdorzy. Goście wzorowani chyba na McHammerze. Ciemna karnacja, szerokie spodnie zwężane u dołu i ciemne okulary. Są to przeciwnicy o tyle niebezpieczni, że mają jeden cios potrafiący zabrać nawet jedną trzecią energii. Na szczęście cios ten jest wolny i dużo wcześniej można zauważyć co się święci.

 

Innym typem przeciwnika są koślawe dziadki ze szponami w stylu Wolwerine. Są oni o tyle uciążliwi, że niscy i Alan ma problemy z trafieniem ich. Przeciwnicy ci wstając z ziemi również od razu wyprowadzają atak, który jest ciężki do uniknięcia, więc lepiej nie znajdować się w okolicy kiedy podnoszą się z siemi.

 

Po drodze natkniemy się też na azjatyckich mistrzów sztuk walki. Łysi z długimi warkoczami. Potrafią atakować wyskokiem z dystansu, dlatego są niebezpieczni kiedy stoją na naszej linii jednak poza zasięgiem naszych ciosów.

 

Ostatnim typem przeciwnika podstawowego są więksi kolesie potrafiący się blokować i kopią ściągając z większego dystansu. Kiedy zaatakujemy, a on znajduje się poza zasięgiem naszego ataku to najpierw zablokuje, po czym wyprowadzi kopa, który prawdopodobnie nas ściągnie.

  

Występują też przeciwnicy będący kopiami bossów pojawiający się normalnie w trakcie planszy. Są to kopie drugiego i trzeciego bossa.

 

 

Tak przedstawiałoby się mięso armatnie usiłujące pokrzyżować plany naszej dwójce dzielnych detektywów.

Bossowie

Oczywiście czym byłaby organizacja przestępcza bez swoich grubych ryb. Nie inaczej jest w tym przypadku, na każdym poziomie czeka nas do pokonania boss.

Pojedynek z pierwszym z nich czeka nas w autobusie. Wyposażony w drewniany młot do wbijania pali. Nie jest on może jakoś specjalnie wymagający, jednak potrafi być uciążliwy. Najlepszym sposobem na niego jest ciągły atak. Należy doprowadzić bossa na początek autobusu, tak żeby nie mógł wypaść za ekran i stanąć przy nim. Następnie należy tylko nieprzerwanie naciskać przycisk odpowiedzialny za atak nie dając bossowi dojść do słowa.

Pierwszy boss
Pierwszy boss

Boss numer dwa. Prawdziwy pirat. Ma drewnianą nogę, opaskę na oku oraz hak zamiast ręki. Dopadamy go w kajucie kapitańskiej i strategia na walkę z tym bossem jest taka sama jak na poprzedniego. Od razu na początku walki, korzystając z nieśmiertelności, podchodzimy do niego i glebujemy go. Następnie ustawiamy się obok i nie przerywając atakujemy aż nie zabierzemy całego życia. Jeśli by się wyrwał i zaczął szaleć, najlepiej jest wykonać atak z dwóch przycisków jednocześnie i wrócić do wykonywania planu.

Drugi boss
Drugi boss

Trzeci z bossów występuje w dwóch postaciach. Tzn jest to tak naprawdę walka z dwoma bossami. Najlepiej jednak jest nie iść od razu w prawo tylko poczekać około 10-15 sekund, wtedy pierwszy z bossów pojawi się po lewej stronie ekranu. Możemy wtedy spróbować go zmasakrować stając twarzą w lewą stronę, tak żeby w czasie ataku nasza pięść nie wychodziła cała za ekran. Wtedy jest szansa, że uda nam się bossa nie wypuścić zza ekranu. Kiedy rozwalimy pierwszego, drugi jest już tylko formalnością. Należy pamiętać, że boss jest bezbronny jeśli atakuje nas bezpośrednio od przodu, należy więc robić wszystko aby w chwili starcia znajdować się na tej samej linii co szef, wtedy mamy gwarantowane trafienie. Osobiście jest to dla mnie najtrudniejszy boss i zawsze tracę tutaj jedno życie.

Trzeci bossTrzeci boss
Trzeci boss

Czwarty z bossów to robot. Jest on dosyć prosty, trzeba tylko pamiętać o jednej rzeczy. Ze względu na to, że jest to robot, jest on ciężki, więc próba rzuceniem nim skazana jest na porażkę. Każda taka próba skutkuje tym, że robot upada na nas i przygniata nas swoim ciężarem w efekcie tego to my tracimy energię. Nie należy też atakować go od frontu, bo mimo przyjmowanych ciosów wyciągnie swoją sprężynową rękę aby nas nią dosięgnąć.

Czwarty boss
Czwarty boss

Boss piąty to przerośnięty aktor teatru kabuki. Jest to dosyć trudny przeciwniki ze względu na to, że kasuje wszystkie nasze ataki swoimi, więc nie ważne co robimy on i tak nas za to ukarze. Wystarczy jednak podnieść rurę i okazuje się, że boss staje się o wiele przyostrzy. Też należy pamiętać żeby atakować go tylko od frontu, a w zasadzie to należy dopilnować tego, żeby to on nas atakował od frontu. Wtedy rura i jej zasięg powodują, że boss tak naprawdę nie wiele jest nam w stanie zrobić.

Piąty boss
Piąty boss

Ostatni szósty boss to cała ekipa. Główny zły oraz jego obstawa w postaci dwóch robotów, takich jak na czwartym bossie. Sekretem przetrwania w tej walce jest wypuszczanie przeciwników po kolei. Jeśli od razu pójdziemy do końca ekranu i wypuścimy wszystkich trzech wrogów naraz to nie mamy szans. Trzeba powoli podchodzić, aż pierwszy z robotów rzuci się do walki. Oklepać go, po czym podejść znowu i wywabić drugiego robota. Na końcu zostaje nam sam boss. Na samego bossa sposób jest taki, że przewracamy go i podchodzimy w jego stronę odwracając się plecami do niego. Wtedy on wstając z ziemi od razu skacze w naszym kierunku dzięki czemu bez możliwości obrony ląduje na naszym ciosie wykonywanym przód plus atak co zabiera mu sporo energii. Po ataki podchodzimy, odwracamy się placami i powtarzamy operację.

Ostatni boss

Tak prezentowaliby się bossowie czekający na nas na końcu każdego poziomu.

Lokacje

Poziomów jak nie trudno się doliczyć, po ilości bossów jest sześć. Zabawnym jest to, że tylko pierwsza i początek piątej planszy rozgrywają się na ulicy. Tytułowa 64 ulica to prawdopodobnie pierwsza plansza, przy której mieści się biuro naszych detektywów. Reszta poziomów rozgrywa się w zupełnie innych lokacjach jak port, platforma poruszająca się po torach kolejowych, czy kabina sterowca. Co prawda szczątkowa fabuła uzasadnia dobór lokacji i osadza akcję w wybranych miejscach, jednak z tytułową ulicą nie ma to zbyt wiele wspólnego. Można by w takim układzie pokusić się o jakiś bardziej wyszukany tytuł. Może wystarczyłoby zostawić sam podtytuł?

Plansze dzielą się na kilka sekcji każda, między którymi przenosi nas w dość nietypowy sposób. W trakcie przejścia pojawia się niebieski ekran z szybko poruszającymi się poziomymi paskami i odgrywany jest specyficzny jingiel, co imituje prędkie przemieszczanie się. Jest to chyba jeden z dynamiczniejszych momentów rozgrywki. Poza tym podobną dynamiką cechuje się też muzyczka przygrywająca w trakcie potyczki z bossami i platforma pędząca po torach w trzecim poziomie.

Teraz będzie kilka słów na temat szczegółów samych plansz więc nie zainteresowani mogą przeskoczyć do następnego akapitu.

Pierwszy poziom to jak mniemam tytułowa 64 ulica. Przemierzamy chodniki, rozprawiając się z przeciwnikami i demolując co się da przy okazji. Jak to w większości tego typu gier bywa, pierwszy etap to tylko rozgrzewka i zapoznanie się z mechaniką rozgrywki. Nie jest zbyt wymagający, jednak trzeba mieć się na baczności, bo mimo że występują tutaj tylko słabi przeciwnicy to nawet oni potrafią zrobić krzywdę. Szczególnie na końcu drugiej sekcji pojawia się bokser i Gwiazdor. Walka z bossem odbywa się w autobusie.

Autobusem dojeżdżamy na nabrzeże i właśnie tam rozgrywa się drugi poziom. Z ciekawostek, w pierwszej sekcji nie ma żadnych ścian, więc możemy wyrzucać przeciwników do wody. Jest to o tyle dobre rozwiązanie, że bez znaczenia jaki przeciwnik i ile będzie miał życia, wyrzucony do wody ginie od razu. Warto z tego rozwiązania korzystać. Kolejne sekcje to już pokład statku i walka z bossem w kajucie kapitana.

Ze statku trafiamy na pociąg. Konkretnie na platformę posiadającą własne zasilanie. Tutaj każdy przeciwnik wyrzucony w górę lub za lewą krawędź ekranu też z automatu ginie. Warto jest więc wyrzucać nawet zwykłym combosem. Następnie spacerujemy po torach demolując pociągi, aż docieramy do tunelu, w którym zasadzili się na nas dwaj bossowie.

Czwarta plansza to rzekomo tajna fabryka, w której produkowane są części do robotów. Jak dla mnie to ten poziom wygląda na jakąś stajnię. Może jednak faktycznie jest to jakaś farma zaadaptowana do roli fabryki, a ja się tylko czepiam bez sensu. Walka z bossem, wielkim i ciężkim robotem rozgrywa się w pomieszczeniu przypominającym jakąś sterownię.

Poziom piąty. Nasi detektywi namierzyli siedzibę przestępczej organizacji i postanowili ją inwigilować. Tutaj pojawia się jeszcze drugi raz kawałek ulicy a w zasadzie chodnika przy ulicy pod główną siedzibą organizacji. Kolejne sekcje to już przedzieranie się przez kolejne piętra tej siedziby. Docieramy w końcu na dach gdzie czeka nas potyczka z kolejnym bossem. Jest to chyba najbardziej nie pasujący do tej gry element. Chyba, że aktor teatru Kabuki w organizacji przestępczej to jakiś symbol kultury japońskiej, który nie jest mi znany.

Szósta plansza jest dość krótka. Co jest całkiem nietypowe jak na tego typu grę. Przeważnie ostatnia plansza jest najdłuższa. Tutaj jednak ostatnia plansza to kabina sterowca, więc tam raczej nie znajdziemy zbyt wiele miejsca.

Tak sprawa miałaby się jeśli chodzi o lokacje, które przyjdzie nam zwiedzać.

Grafika

Kilka słów odnośnie grafiki. Nie stoi ona na jakimś wybitnym poziomie. Nawet w czasie swojej premiery nie był to jakiś szczyt możliwości graficznych. Gra nie robiła większego wrażenia oprawą graficzną. Jest schludnie. Postacie zarówno przeciwników jak i naszych wojowników są duże żeby nie powiedzieć wielkie. Myślę, że spokojnie można je porównać do tych z Final Fight. Dzięki temu dobrze widzimy co dzieje się na ekranie, a nasz zawodnik nie ginie w tłumie przeciwników. Grafika nie jest może majstersztykiem ale jest starannie narysowana. Do tego dochodzi możliwość demolowania otoczenia. Tego nie można było znaleźć w pierwszej lepszej grze tego typu i był to element mocno ją wyróżniający na tle konkurencji. Dokładniej napiszę o tym kiedy będę opisywał samą rozgrywkę. Jeżeli gracie w tę grę używając emulatora MAME to demolka nie wszędzie jest widoczna. Dzieje się tak ponieważ emulacja tej gry nie jest jeszcze w 100% skuteczna i właśnie brakiem tych efektów graficznych się to objawia. Często zdarza się, że przeciwnik wrzucony na ścianę powoduję odgłos demolowania, jednak grafika nie zmienia się. W niektórych lokacjach za to wszystko jest ok i odpadają kawałki ścian przedstawiając zdemolowane otoczenie.

Animacja postaci zdecydowanie nie jest najmocniejszą stroną 64 ulicy. Postacie poruszają się powoli. Ślamazarnie wręcz, do tego jakimiś takimi koślawymi ruchami. Animacja jest płynna jednak jakaś taka koślawa. Obstawiam, że nie było funduszy na zatrudnienie lepszego grafika.

Audio

Kolejnym aspektem, na którym wypadało by się skupić jest oprawa dźwiękowa. Tutaj niestety też jest raczej poniżej przeciętnej. Muzyka sama w sobie jest dość prymitywna. Owszem zdarzają się wyjątki wpadające w ucho (dwa albo nawet trzy) ale ogólnie jest raczej licho. Plus należy się za wspomnianą wcześniej melodyjkę do walki z bossami. Jest bardzo dynamiczna, wpada w ucho i buduje waleczną atmosferę w trakcie walki.

Jeśli chodzi o efekty dźwiękowe to hm... tutaj jest już całkiem bieda. Poza odgłosami uderzeń, których jest trzy, może cztery są też okrzyki wydawane przez ginących przeciwników. Zaraz, zaraz, napisałem odgłosy? W takim razie przepraszam. Odgłos. Jeden (!). Nie ważne jakiego przeciwnika zabijemy. Zwykłego czy bossa, odgłos zgonu będzie identyczny.

Nasza postać też potrafi wydać z siebie tylko jeden okrzyk. Dobrze, że chociaż każdy z dwóch bohaterów ma inny. Odgłosy demolki otoczenia są trzy. Tłuczone szkło, łamane deski i uderzenie o beton. Czasami demolujemy beton a słyszymy dźwięk tłuczonego szkła. Niestety warstwa dźwiękowa nawet jak na rok 1991 była słaba.

Rozgrywka

Teraz skupię się trochę na rozgrywce. W końcu to chyba najważniejszy aspekt każdej gry. Niestety tutaj gra też nie powoduje opadu szczęki. W sumie gry firmy Jaleco nigdy nie były traktowane jako pierwsza liga. Zawsze czegoś im brakowało i nie inaczej jest w tym przypadku. Pomijając już szopkę z dźwiękiem, o której wspominałem przed chwilą, sama rozgrywka też jakaś wielce emocjonująca nie jest. W czasach salonów mało kto w mojej okolicy się tą grą interesował, bo zawsze na salonie były gry, które bardziej zasługiwały na nakarmienie monetą.

Postacie posiadają po jednym combo, do tego jeden cios specjalny no i atak z powietrza. Oprócz tego dwie wersje ciosu zabierającego energię i odpalanego dwoma przyciskami jednocześnie. Dwa przyciski jednocześnie, bądź dwa przyciski plus kierunek. Rozwiązanie to jest daremne ponieważ kiedy próbujemy uciec przed chmarą wrogów jednak w pewnym momencie stwierdzamy, że nie damy rady to wciskamy dwa przyciski naraz. Tutaj jednak musimy być pewni, że najpierw puścimy gałkę. Jeśli tego nie zrobimy to nasz bohater wykona nie ten cios, którego się spodziewamy i po prostu wyłapiemy gonga.

Kolejna sprawa to demolka otoczenia. Z pozoru bardzo ciekawy i niezbyt popularny patent. Jednak demolować cokolwiek możemy tylko przez wrzucenie przeciwnika na element, który można zdemolować. Jest do dość trudne. Nie możemy stać za nisko, bo rzucony przeciwnik po prostu nie doleci. Jest to jednak bardzo opłacalny sposób wykańczania przeciwników. Przeciwnik rzucony o ścianę nie dość, że coś zdemoluje i może dostaniemy za to jakieś punkty lub życie, ale do tego traci znacznie więcej energii niż zaatakowany w jakikolwiek inny sposób. Aby rzucić przeciwnikiem o ścianę trzeba najpierw go złapać a potem wychylając całkę w górę zaatakować wykonując w ten sposób rzut wrogiem o ścianę.

Jest jeszcze cios specjalny odpalany przez wychylenie gałki w lewo lub prawo i prawie natychmiastowe wciśnięcie przycisku ataku. Uruchamia to cios specjalny dość powolny jednak bardzo mocny.

Oprócz walki wręcz nasi bohaterowie mogą używać broni białej w ilości dwóch rodzajów. Jest rura i klucz płaski. Do tego każda z broni jest niejako przypisana danemu bohaterowi. Rick opanował po mistrzowsku rurę i uzbrojony w taki oręż jest naprawdę niebezpieczny. Alen za to sprawnie posługuje się kluczem.

Klucz płaskiRura bardaszana

Gra posiada kilka przedmiotów dodających nam punktów. Nie jest ich zbyt wiele, chociaż i tak nie można mieć powodów do narzekania.

Duszek, 1 punkt Pióro, 1000 punktów Walizka, 1000 punktów Książka, 3000 punktów
1 punkt 1k punktów 1k punktów 3k punktów
Fajka, 3000 punktów Kolia, 5000 punktów Kot, 10 000 punktów
3k punktów 5k punktów 10k punktów

Tak sprawa wyglądałaby jeśli chodzi o punkty, które można znaleźć wypadające ze zdemolowanego otoczenia lub pojemników. Oprócz przedmiotów dodających tylko punktów, są też tak zwane żarcia, które dodają nam energii

 

Bochenek tostowego chleba Bochenek tostowego chleba. Najmniejsze żarcie w grach ever, dodaje około 1% (?) energii. Nie wiem ile ale użycie ataku z dwóch przycisków naraz zabiera tyle energii, że aby ją uzupełnić trzeba zjeść dwa bochny. Zjedzony na czysto daje 400 punktów.
Kawałek tortu Kawałek tortu. Też nie porywa, jednak jest już na czym ząb zawiesić. Dodaje około 10% paska energii. Dodaje 800 punktów zjedzony na czysto.
Jabłko Czerwone jabłko. Też raczej szału nie ma. Dodaje około 15% energii. Jak to mówią: zawsze coś. Na czysto daje tysiąc punktów.
Hotdog Hotdog. Przedstawiciel fast fooda. Jest całkiem niezłym rarytasem. Dodaje około 40% nadwątlonej energii. Jeśli podniesiemy z pełną energią otrzymamy dwa tysiące punktów.
Czekolada Czekolada. Tabliczka czekolady. Cóż można o niej więcej napisać. Dodaje około 20% życia więc jest to już całkiem łakomy kąsek. Zebrana na czysto daje trzy tysiące punktów.
Sushi Teraz coś dla odmiany z Azji. Ryba na surowo, czyli popularne japońskie sushi. Dodaje około 50% życia. Wciągnięte na czysto daje pięć tysięcy punktów.
Pałka z indyka Pałka z udka, z indyka. Przynajmniej wydaje mi się, że z indyka, bo kury takie duże nie rosną ;) Najlepsze żarcie w grze. Dodaje energię do pełna po prostu. Nie ważne ile jej masz. Podniesiona z pełnym paskiem życia daje dziesięć tysięcy punktów.

Tak prezentowałyby się jedzenie, które możemy znaleźć w trakcie gry. Oczywiście można je znaleźć poprzez demolowanie otoczenia ale również w pojemnikach jakie spotkamy na swojej drodze.

Pojemniki występują w trzech wersjach.

Drewniana skrzynia Zwykła drewniana skrzynia. Chyba najpopularniejszy ze znanych mi pojemników występujący w grach. Chyba tylko metalowa beczka jest bardziej rozpoznawalna.
Sterta opon Sterta opon. Bardziej oryginalnie, jednak to też często pojawia się grach tego typu. Jednak już trochę lepej.
Sejf No tutaj oryginalności nie można autorom odmówić. Sejf nie często pojawia się w grach tego typu. Może dlatego, że rzadko ktoś rozstawia sejfy po ulicach gdzie najczęściej akcja tego typu gier ma miejsce.

Tak prezentowała by się lista pojemników na jakie możemy się natknąć w naszej wyprawie.

W mojej ocenie gra jet dosyć trudna. W czasach świetności kiedy u nas w salonach wszędzie ustawiana była od razu na najtrudniejszych ustawieniach, była wręcz nie do przejścia. Jeden przeciwnik tutaj potrafi przypadkowym zagraniem pozbawić nas połowy paska energii. W salonie mało kto potrafił dotrwać do drugiego bossa.

Gra ma specyficzny, flegmatyczny system walki. Nie można biegać, a przeciwnicy potrafią wejść między nasze ciosy ze swoimi koślawymi atakami, co bywa czasem frustrujące.

Przeciwnicy poruszają się jakimiś dziwnymi schematami i czasami trzeba za nimi łazić po planszy bo sami nie podejdą. Będą stali i się na nas gapili, jak do nich podejdziemy to się odsuną i tak się będą z nami droczyć. Łażenie takie często się przyjęciem wpierdolu, bo przeciwnik, za którym chodzimy może zrobić nieoczekiwany zwrot i zaatakować. Nie wiem czy jest to celowe zachowanie, czy tylko niedorobiona SI przeciwników ale jest to mocno irytujące.

Podsumowanie

Podsumowując. 64 ulica nie jest grą z górnej półki, nie wydaje mi się aby miała wielkie rzesze fanów. Nawet w dniu premiery nie była to pozycja wybitna. W moim odczuciu jest to pozycja najwyżej przeciętna. Można potraktować jako zapchajdziurę z braku czegoś ciekawszego. Polecić mogę wszystkim, którzy ograli większość klasyków i chcieli by coś jeszcze. Reszta może odłożyć właśnie na taki czas.

Na koniec jeszcze filmik prezentujący grę w akcji. To dla tych, którym jeszcze ciągle mało :)

https://youtu.be/i53Z48FqU8I

 

Teraz żegnam się już z Wami. Mam nadzieję, że nie żałujecie czasu poświęconego na zapoznanie się z tym tekstem i nie uznaliście go za zmarnowanego. Oraz dziękuję, że poświęciliście go na lekturę.

Komentarze obsługiwane przez CComment