Wóz Drzymały S03E11 - X-men

Dziś na warsztat biorę grę posiadającą status kultowej i bardzo dobrej zarazem gry, której w czasach jej świetności nie miałem okazji pomęczyć za bardzo. Jest to beat'em up wydany w 1992 roku przez firmę Konami. Jej tytuł to X-men. Zapraszam do środka.

Witam Was po raz kolejny w Wozie Drzymały, gdzie przypominam/przybliżam Wam gry z automatów video arcade.

Na początek oczywiście jak zwykle podkład muzyczny dla zainteresowanych. Tym razem jest to składanka zawierająca najlepsze muzyczki z kultowego Commodore 64.

http://youtu.be/nkjrY84YBlA

 

Informacje

Tytuł: X-men
Producent: Konami
Rok wydania: 1992
Liczba graczy: 1-6 (jednocześnie, co-op)
Używanych przycisków: 3

X-men (Konami, 1992 rok)

Więc zaczynamy. Dziś zajmę się grą zatytułowaną po prostu X-men. Jest to beat'em up, który powstał w studio znanej chyba wszystkim graczom firmy Konami. Wydana została w 1992 roku i zdobyła sobie uznanie wielu graczy.

Automat

Najpierw kilka słów o wersjach gry i automatach im dedykowanych. Gra została wydana w trzech wersjach. Wersja dla dwóch graczy. Była to wersja dla tych mniej zamożnych. Nie posiadała dedykowanego automatu i pozwalała na swobodny wybór postaci.

Druga wersja posiadała już dedykowany automat. Tutaj również możemy swobodnie wybierać postać, więc też można w nią pograć na emulatorze. Sam automat wygląda całkiem imponująco. Duży ekran i miejsce na cztery zestawy kontrolerów robi wrażenie. Jednak to nic takiego specjalnego w porównaniu z ostatnią wersją.

X-men 4 players

X-men w wersji dla czterech graczy

Ostatnia z dostępnych wersji to automat, który jest w sumie rarytasem kolekcjonerskim w tej chwili i jest raczej ewenementem w kategorii gier Arcade. Zrobiona na bogatości i z przepychem. Jest to automat przeznaczony dla sześciu graczy jednocześnie. Nie wiem, czy było więcej tego typu automatów. Ja nigdy o innym nie słyszałem, ale też nigdy nie interesowałem się tym tematem. Automat jest naprawdę sporych rozmiarów. Do tego posiada patent powiększający ekran. Nie wiem dokładnie jak to działa, ale zostało zastosowane tutaj lustro, dzięki któremu obraz jest panoramiczny. W tej wersji każdy z zawodników jest przypisany do konkretnego kontrolera, więc granie w tę wersję na emulatorze raczej nie wchodzi w rachubę. Swoją drogą granie w tę grę w sześć osób jednocześnie musiało dawać naprawdę sporo radochy. Jako ciekawostkę można napisać, że król popu Michael Jackson posiadał w swojej kolekcji taką maszynę w wersji dla sześciu graczy o numerze seryjnym 10292UPC. Została ona sprzedana na aukcji w 2009 roku. Automat w wersji dla szcześciu graczy prezentuje się mniej więcej tak:

X-men 6 players

X-men w wersji dla sześciu graczy

Ulotki

Udało mi się znaleźć też ulotki reklamowe do gry w wersji amerykańskiej i japońskiej. Japońska posiada nawet rysunek z wymiarami automatu w wersji dla sześciu graczy.

Ulotki reklamowe X-men

Wersje

Gra nie pojawiła się na żadnym z domowych systemów do gier tamtych czasów. Za to w 2010 roku trafiła do usług PSN dla PS3 oraz XBLA dla Xboxa 360. Nie posiadam żadnych informacji na temat tego, czy dalej jest w nich dostępna. To już możecie sobie sprawdzić sami jeśli macie ochotę pograć w grę ;)

Fabuła

To tyle odnośnie automatów, teraz zajmę się już samą grą. Na początku kilka słów o fabule, która tutaj nawet istnieje. W końcu uniwersum X-men jest dosyć rozbudowane. Historia opowiedziana w tej grze nie jest oparta chyba na żadnym komiksie i została wymyślona na potrzeby gry. Nie ma tu nic nadzwyczajnego. Jak to zwykle bywa, Magneto, czyli szef organizacji zrzeszającej mutantów, którzy chcą wyeliminować ludzi, po raz kolejny planuje wcielić swój plan w życie. Oczywiście jak zawsze przeszkadzają mu w tym X-meni, czyli podopieczni doktora Xaviera, który jest przyjacielem Magneto jednak ma odmienną wizję na temat koegzystencji ludzi i mutantów. Magneto wpadł na pomysł, że jeśli porwie doktora oraz niejaką Kitty Pride to będzie mu łatwiej osiągnąć cel, bo jego podopieczni nie będą mu przeszkadzać. Oczywiście nasi bohaterowie nie zamierzają pozostawić tych działań bez reakcji i chcą odbić porwanych towarzyszy. Do boju staje sześciu podopiecznych Doktora X, są nimi Wolverine, Cyclops, Colossus, Storm, Nightcrawler oraz Dazzler. Między planszami pojawiają się animowane wstawki z mówionymi dialogami wyjaśniające nam to co będzie się działo dalej. Tak więc fabuła jak widać jest tutaj dpść rozbudowana jak na standardy gier Arcade.

Postaci

Postaci dostępnych w grze jest sześć. Tak jak pisałem wyżej są nimi Wolverine, Cyclops, Colossus, Storm, Nightcrawler i Dazzler. W sumie różnice między nimi nie są jakieś znaczące i każdą z nich da się spokojnie pograć. Największą różnicą między nimi są ich mutanckie zdolność. Każda z postaci ma inny atak specjalny, który trzeba umieć wykorzystać. Oprócz tego można wyczuć delikatne różnice w szybkości. Taki Colossus jest wolniejszy niż Storm, za to Nightrawler jest chyba najszybszą postacią. W sile ataków nie zanotowałem specjalnej różnicy. Szybkość ma znaczenie chyba tylko podczas walk z bossami.

X-men (wybór postaci)

Teraz będzie trochę więcej o postaciach, więc niecierpliwi mogą przeskoczyć dalej.

Nie będę się rozwodził nad historiami danej postaci, bo każdy fan uniwersum X-men zna je dokładnie i na pewno lepiej niż ja. Colossus, to z pochodzenia Rosjanin, a jego prawdziwe nazwisko to Peter Rasputin. Najwolniejsza z dostępnych w grze postaci. Ma średni zasięg ciosów i teoretycznie powinien dysponować największą siłą, jednak nie zanotowałem nic takiego. Jego super atak wygląda tak, że staje, napina się wytwarzając wokół siebie pole energetyczne, które razi wszystkich wrogów znajdujących się w pobliżu.

X-men (Colossus)

Kolejny z mutantów to Cyclops, jest to chyba drugi po Wolwerinie, najbardziej znany X-men. Nazywa się Scot Summers i pochodzi z USA. Jest to raczej przeciętna pod względem prędkości postać. Za to ma całkiem spory zasięg ze względu to na że często używa nóg. Jego super moc to oczywiście strzał wiązką lasera z oczu. Jest to atak mający większy zasięg, bo leci przez cały ekran jednak jest dość wąski więc trzeba dobrze przycelować. Za to jeśli trafimy kogoś to wybucha i razi też wszystkich okolicznych wrogów.

X-men (Cyclops)

Kolejnym z dostępnych X-menów jest niejaka Dazzler. Nazywa się Alison Blaire i również pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Prawdę mówiąc nie znam tej postaci i nie znam jej roli w grupie X-men. W każdym razie jest to również dość szybka postać. Mimo używania kopniaków jej zasięg jeest raczej niewielki. Moc mutanta w jej wykonaniu to rzut kulą energii niczym granatem, który wybucha raniąc wszystkich w okolicy. Atak ten jest mało skuteczny z małej odległości, dlatego żeby go efektywnie wykorzystać trzeba się oddalić od wrogów.

X-men (Dazzler)

Nightclawler. Prawdziwe nazwisko to Kurt Wagner. Pochodzi oczywiście z niemiec. Jest to zdecydowanie najszybsza postać w grze. Do tego ze względu na swoją zgarbioną pozycję posiada całkiem spory zasięg. Posiada też fajne dobijanie. Skacze sobie po dobijanym przeciwniku. Jego super atak to zmiana w ognistego zwierzaka, który bardzo szybko biega po planszy w każdym kierunku i uderza przeciwników.

X-men (Nightcrawler)

Storm, to kolejny z bardziej znanych X-men'ów. Jej prawdziwe nazwisko to Ororo Munroe i pochodzi oczywiście z USA. Jak sama ksywka wskazuje, jest ona władczynią wiatru i piorunów. Moja ulubiona postać w tej grze. Walczy przy pomocy jakiejś laski, przez co zasięg ma chyba największy. Do tego jest całkiem szybka, a jej super atak ma spore pole rażenia. Wystrzeliwuje ona przed siebie wielkie tornado, które zmiata wszystkich przeciwników.

X-men (Storm)

Ostatnią z dostępnych postaci to najbardziej znany z X-men'ów czyli Wolverine. Jego prawdziwe nazwisko to James Howlett, jednak wszyscy znają go jako Logan. Z pochodzenia jest Kanadyjczykiem. W grze mimo używania swoich kultowych pazurów, jego zasięg nie jest jakiś specjalnie duży. Oczywiście większość graczy wybierała właśnie jego, chociaż mnie akurat nim się gra średnio. Jego super atak to machnięcie pazurami wysyłające dwie poziome fale uderzeniowe, które czyszczą ekran przed nami.

X-men (Wolverine)

Wrogowie

Kilka słów o przeciwnikach stających nam na drodze. Pod tym względem gra jest dość biedna. Niby w grze znajdziemy około trzydziestu rodzajów przeciwników, jednak większość z nich pojawia się sporadycznie, a głównym i najbardziej rozpowszechnionym są Sentinele, którzy występują w dziewięciu odmianach, różniących się w zasadzie tylko kolorystyką. Oprócz tego znajdziemy wielkich kolesi wyglądających podobnie jak Juggernaut uzbrojonych w wielkie armaty. Poza tym ludzie z głowami i ogonami krokodyla, różne okazy flory i fauny w postaci krwiożerczych kwiatów, czy zabójczego roju os. Spotkamy też po drodze stworki wyglądające prawie dokładnie tak jak kosmici z filmu Pan Kleks w Kosmosie ;) Oprócz żywych przeciwników natkniemy się też na różnego rodzaju sprzęty mechaniczne. Od miotaczy płomieni i działek laserowych wychodzących z ziemi, przez ruchome roboty fabryczne strzelających laserem, czy zapory elektryczne, po mechaniczne zwierzęta czy nawet hybrydy, pół maszyny na podwoziu czołgu, pół ludzie przytwierdzeni do tych podwozi. Większość przeciwników pokonuje się po prostu naparzając i nie trzeba stosować żadnych specjalnych taktyk. Jedyne co trzeba mieć na uwadze to oczywiście nie dać się okrążyć, ale to jest zasada uniwersalna dla każdego beat'em up'a. Wrogowie nie posiadają imion, ani pasków energii. Po prostu naparzamy aż zginą. W grze występują też tak zwane przejściówki. Są to przeciwnicy twardsi niż pozostali, wymagający dłuższej walki, jednak nie są oni zlokalizowani na końcu planszy, a przeważnie gdzieś w połowie. Wśród nich znajdziemy rój os razem z królową, mechanicznego smoka wraz ze stadem swoich młodych, później spotkamy się też z White Queen, czterema kopiami pierwszego bossa Pyro i na końcu Mystique w przebraniu Magneto. Co ciekawe występuje ona bezpośrednio przed samym ostatnim bosem, czyli z Magneto walczymy dwa razy. Na szczęście po pokonaniu Mystique zostaje nam odnowiona energia. Oczywiście nie mogło też zabraknąć bossów. Są to postaci znane z komiksów i należące do obozu Magneto. W opisie gry jest napisane, że gra posiada sześć poziomów, jednak z mojej obserwacji wynika, że jest ich siedem i na każdym spotkamy bossa. W kolejności od pierwszego do ostatniego są to następujący przeciwnicy. Pyro, Blob, Wendigo, Nimrod, Juggernaut. Szósty z bossów to trzy ożywione, egipskie posągi, no i ostatni boss czyli Magneto we własnej osobie.

Zwykli

Teraz będzie wyliczanka poszczególnych wrogów, więc dla niezainteresowanych teleport.

Podstawowym typem przeciwnika jest Sentinel. Występuje w dziewięciu odmianach kolorystycznych i prawdę mówiąc poza wytrzymałością. Potrafią przywalić z pięści i czasami jeśli znajdują się daleko od nas potrafią wystrzelić w naszym kierunku swoją pięść. Jedynym wyjątkiem różniącym się od reszty są ci w kolorze różowo-srebrnym. Różnią się od pozostałych tym, że po ich zabiciu zawsze otrzymamy żarcie lub przedmiot dodający jeden atak specjalny.

Sentinele 

Sentinel

Sentinel pojemnik

Drugim najbardziej popularnym wrogiem są sporych gabarytów goście podobni do Juggernaut'a, uzbrojeni w wielkie armaty. Występują w dwóch kolorach i różnią się od siebie dosyć znacznie. Czerwony kuca i strzela prosto przed siebie laserowym pociskiem. Zielony zatrzymuje się i strzela w górę pociskiem przypominającym bombę. Bomba ta leci jak typowy pocisk z moździerza. Najpierw w górę, a później opada w dół. Dzięki temu z bliska są oni raczej bezbronni, chociaż oba rodzaje tego przeciwnika potrafią też się odwinąć noszoną bronią.

Bysior Bysior

Bysiory z armatami

Ludzie-krokodyle. Występują w dwóch wersjach kolorystycznych. Poza atakami z pięści, obie wersje robią też dziwne wyskoki z obrotem w powietrzy atakując ogonem, co jest dość niebezpieczne, bo ciężko jest ten atak zatrzymać. Oprócz tego szara wersja potrafi też ziać ogniem na dość sporą odległość, więc sensownym rozwiązaniem jest unikać podchodzenia do obu tych przeciwników od frontu.

Krokodyl Krokodyl

Krokodyle

Pojawią się też dziwne pełzaki wyrastające z ziemi. Mnie skojarzyły się od razu z kosmitami pojawiającymi się w filmie Pan Kleks w kosmosie. Pełzają zakopani w ziemi i od czasu do czasu plują w nas falami energetycznymi. Lepiej nie oddalać się od nich za bardzo i punktować szybko z bliska, bo ich atak ma dosyć spory obszar rażenia. Występują w dwóch wersjach kolorystycznych, które nie specjalnie różnią się od siebie.

E.T. E.T.


E.T

Spotkamy też po drodze krwiożercze kwiatki. Najpierw udają elementy tła, ale kiedy się do nich zbliżymy ożywają i ruszają do ataku. Uderzają długimi pnączami niczym pejczem. Występują tylko w jednym miejscu gry i nie są zbyt groźni. Ważne żeby nie odchodzić od nich za daleko.

Kwiatek

Kwiatek

Teraz pozostali nam już bardziej zmechanizowani przeciwnicy. Najpierw ci najmniejsi. Dziwne latające cosie. Nawet nie wiem jak je nazwać. Latają i rozrzucają po planszy wybuchające puszki. Są bardzo szybkie, przez co trudno jest je trafić. Na szczęści giną po jednym uderzeniu.

Coś

Coś

Następne w kolejności są dziwne czaszki strzelające w nas energetycznymi rakietami. Są ustawione w rzędzie i swoimi atakami pokrywają całą planszę. Co ciekawe nie atakują dopóki nie znajdziemy się dokładnie naprzeciwko nich.

Mechaniczna czaszka

Mechaniczna czaszka

Dalej znajdziemy działka laserowe i miotacze płomieni wychodzące znienacka spod ziemi. Są o tyle niebezpieczne, że nie zobaczymy ich do czasu kiedy się do nich nie zbliżymy. Najlepiej atakować je z tyłu, bo nie potrafią się odwracać.

Działko laserowe Miotacz płomieni

Działko laserowe i miotacz płomieni

Kolejnym rodzajem działek laserowych są te wyglądające jak roboty wyciągnięte z linii produkcyjnej jakiejś fabryki. Występują w dwóch rodzajach. Żółte poruszają się tylko po wyznaczonych trasach. Zielone potrafią się swobodnie poruszać. Oba atakują w taki sam sposób, czyli strzelają laserowym pociskiem. Nie warto podchodzić do nich od przodu.

Laser Laser

Działka laserowe

Spotkamy się też z zaporami elektrycznymi. Ustawione na górze ekranu wysyłają energetyczną wiązkę pionowo w dół. Wystarczy podejść i pacnąć raz. Nawet kiedy wysyłają wiązkę, a zostaną zaatakowane to nic nam się nie stanie.

Zapora

Pastuch elektryczny

Czasami musimy uważać na duże platformy transportowe. Wyjeżdżają one niespodziewanie i mkną przez planszę z prawa na lewo. Nie można ich zniszczyć, ale można zostać przez nie rozjechanym. Do tego przywożą bysiorów z armatami.

Transporter

Transporter

Ostatnim rodzajem przeciwnika są pół ludzie, pół czołgi. Jeżdżą dość szybko i machają karabinami, w które są uzbrojeni. Czasami strzelają, ale głównym ich atutem jest prędkość i taranowanie nas. Najlepiej jest ich przygwoździć w rogu ekranu. Występują w dwóch wersjach kolorystycznych.

Czołg Czołg

Ludzie-czołgi

To już wszyscy podstawowi przeciwnicy.

Subboss

Pierwszym z sub-boss'ów jest królowa os wraz ze swoimi wojowniczkami. Jest to dość upierdliwy przeciwnik właśnie ze względu na sporą ilość mniejszych wojowniczych os. Nie warto się nimi zajmować, bo cały czas pojawiają się nowe. Najlepiej jest skupić się na punktowaniu królowej.

Mała osa Królowa os

Rój os

Drugim z pół-szefów jest mechaniczny smok, czy ptak. Jest to przeciwnik podobny do roju os. Jeden duży lata i rozpyla duże ilości mniejszych smoczków. Prawdę mówiąc niewiele robi ale za to małe są strasznie upierdliwe. Najlepiej skupić się na dużym, bo jeśli będziemy niszczyć te małe, to duży będzie wypuszczał następne.

Mały smoczek Duży smok

Mechaniczne smoczki

Natkniemy się też na niejaką White Queen. Jest ona raczej niezbyt trudnym przeciwnikiem. Trzeba tylko uważać na jej lodowe pociski. Na szczęście zanim puści ona ten lodowy promień to przyjmuje specyficzną pozę i wtedy wiemy, że trzeba uciekać w górę lub w dół.

Kolejnym z tego typu przeciwników jest kilka kopii pierwszego bossa Pyro. Jest to dosyć trudna walka i lepiej po prostu zmieść ich wszystkich jednym atakiem z mocy naszego mutanta, gdyż skaczą oni bardzo dużo i jak się rozpierzchną po planszy to jesteśmy bez szans żeby to ogarnąć.

Ostatnim sub-bosem jest Mystique. W prawdzie nie walczymy z nią w jej oryginalnej formie. Jak wiedzą fani uniwersum X-mena, Mystique posiada zdolność przybierania formy innych postaci. Tutaj zamieniona jest w Magneto, więc możemy sobie poćwiczyć walkę z ostatnim bossem zanim powalczymy z nim na poważnie. Nie posiada wszystkich ataków Magneto, jednak walczy w ten sam sposób.

White Queen Pyro Mystique

Po lewej White Queen, w środku Pyro, po prawej Mystique

To już wszyscy sub-bossowie występujący w grze.

Bossowie

Pierwszy z bossów to niejaki Pyro. Gość potrafi strzelać płomieniem na sporą odległość więc lepiej odsunąć się kiedy to robi. Poza tym umie też rzucić ognistą kulą w naszym kierunku. Kula ta leci przez cały ekran, więc tym bardziej nie chcemy się znajdować na trasie jej przelotu. Oprócz tego im mniej ma życia tym więcej skacze atakując z kopa. Jest to chyba najszybszy z bossów. Można bez problemów wcisnąć mu za jednym podejściem całe combo składające się z trzech ciosów, po czym boss upada na ziemie.

Drugi z bossów to niejaki Blob. Wielki, rudy grubas uzbrojony w kolczastą pałkę. Potrafi przywalić tą pałką co jest dość bolesne, poza tym może nas złapać za głowę i cisnąć o podłogę. Walcząc z nim warto jest uderzyć go raz, odsunąć się, znowu zaatakować raz i uciec. Przy trzecim ataku boss siada na ziemi i wtedy jest bezbronny, więc możemy mu wcisnąć całe combo. Powtarzamy operację do skutku.

Pyro Blob

Pyro (pierwszy boss), Blob (drugi boss)

Trzeci boss przypomina wilkołaka. Nazywa się Wendigo. Walka z nim jest podobna do walki z każdym innym bossem. Jeśli gramy jakąś średnio szybką lub szybką postacią to możemy spokojnie punktować go całym combosem. W przypadku Colossusa lepiej jest uderzyć raz i uciec, potem drugi raz i uciec, za trzecim razem boss padnie na ziemię. Powtarzamy do skutku. Sam boss potrafi podobnie jak Blob, złapać nas za głowę i rzucić o podłogę, lub machnąć szponami. Ma większy zasięg i atakuje dwoma ciosami, a nie jednym jak Blob.

Czwarty boss to wielki robot o ksywce Nimrod. Tak jak pozostali, potrafi nas podnieść i rzucić. Poaza tym strzela serią wybuchowych pocisków. Ten boss porusza się bardzo powoli, ale potrafi przerwać nasze combo, więc nawet grając szybkimi postaciami trzeba uważać i lepiej nie ryzykować zrobienia całego combo, bo możemy się niemiło zdziwić. Od czasu do czasu boss zatrzymuje się, podnosi ręce i coś tam ryczy, wtedy możemy zaryzykować wciśnięcie mu całej, trzy ciosowej serii.

Wendigo Nimrod

Wendigo (trzeci boss), Nimrod (Czwarty boss)

Piątym w kolejności bossem jest Juggernaut. Uzbrojony w wielką armatę blondyn. Najpierw ma swój słynny kask, po kilki przyjętych bułach, spada mu on z głowy. Walka z tym bossem jest już dość trudna. Najlepiej jest trzymać go po lewej stronie ekranu, bo jeśli znajdzie się po prawej, na wejściu do budynku, to prawie na pewno zacznie biec, taranując nas. Oprócz tego jeśli za bardzo się od niego oddalimy, może użyć noszonej przez siebie broni strzelając do nas. Nawet grając szybką postacią lepiej jest walczyć z nim podjazdowo, czyli uderzyć raz, uciec, wrócić i uderzyć drugi raz.

Juggernaut

Juggernaut (piąty boss), Juggernaut (piąty boss)

Szóstym bossem jest grupa trzech ożywionych egipskich posągów. Najpierw ruszają do walki dwa, a po jakiejś chwili uruchamia się trzeci. Lepiej jest więc rozwalić chociaż jednego zanim aktywuje się ostatni, bo walczenie z trzema jednocześnie jest dosyć niebezpieczne i trudne. Bosowie potrafią w zasadzie tylko machać kosami, w które są uzbrojeni. O ile atakowanie ich od przodu zawsze skończy się wyłapaniem kosy, bo mają one dużą skuteczność na odległość, tak z bardzo bliska, są oni raczej bezbronni. Wystarczy wejść w niego i zapakować całe combo.

Ożywione posągi (szósty boss)

Ostatni z bossów to oczywiście sam Magneto. Jest bardzo szybki i potrafi nas skopać nawet kiedy my staramy się go punktować. Poz atym potrafi robić sobie osłonę. Wtedy jest nietykalny i nie jesteśmy w stanie zaatakować go nawet naszą super mocą, a każdy kontakt z tą osłoną robi nam kuku. Oprócz tego kiedy Magneto jest osłonięty i znajdziemy się na wprost niego, to możemy się spodziewać podwójnego promienia śmierci lecącego w naszym kierunku i wybuchającego. Najlepszą taktyką jest ta, która obraliśmy przy okazji Juggernauta. Jeden atak i ucieczka.

Magneto

Magneto (ostatni, siódmy boss)

To już wszyscy przeciwnicy z jakimi się spotkamy w grze. Jest ich całkiem sporo jednak tak jak pisałem wcześniej większość z nich występuje sporadycznie, a przez większą część gry walczymy z Sentinelami w różnych wersjach kolorystycznych.

Lokacje

Kolejny akapit będzie o lokacjach, które przyjdzie nam zwiedzać. Według opisy gry, posiada ona sześć poziomów. Jednak z moich obliczeń nie chce wyjść inaczej niż siedem lokacji. Nie wiem czemu tak jest, ale ja uznaję, że gra jest podzielona na siedem plansz. Zaczynamy naszą przygodę w jakimś mieście, następnie akcja przenosi się do tajnego laboratorium, albo innej bazy wojskowej. W trzeciej lokacji zwiedzamy sobie dżunglę, po czym przenosimy się do jaskini, aby dotrzeć nią na drugą jej stronę i podziwiać nadmorskie widoczki. W końcu docieramy do czegoś na wzór egipskiej piramidy. Po wszystkim okazuje się, że Magneto jest w swojej bazie na asteroidzie gdzieś w kosmosie. Poziomy nie są jakieś specjalnie długie i całość da się skończyć w jakieś 35-40 min, co w mojej ocenie jest całkiem niezłym wynikiem. Jeśli dodamy do tego możliwość przechodzenia gry dwukrotnie, to czas ten może się wydłużyć nawet do ponad godziny. Nie jest to co prawda Vendetta, gdzie grę możemy przechodzić nieskończoną liczbę razy na jednej blaszce, jeśli oczywiście mamy odpowiedniego skilla. Tutaj możemy grę przejść dwukrotnie zanim zobaczymy napis Game Over. Same lokacje przygotowane są z dużą dbałością o detale. Są ładnie narysowane i szczegółowe. Jest dość kolorowo i przyjemni dla oka. Może nie są one dość różnorodne, bo niektóre plansze są do siebie łudząco podobne, ale w końcu i tak nie chodzi tutaj o podziwianie plansz tylko o samą rozgrywkę, która daje dużo frajdy, a kolorowe i bogate tła są tylko dodatkiem. Jako ciekawostkę można napisać, że w drugiej planszy mamy dwie drogi prowadzące do bossa. Mniej więcej w połowie trafimy na ścianę, na której zamontowane są mechaniczne czaszki. Jeśli nie zdążymy ich zniszczyć na czas uruchomi się winda, która przeniesie nas do innej części planszy, gdzie po pierwsze jest więcej przeciwników, a po drugie nie występują Sentinele zostawiające energię. Lepiej jest więc jest poświęcić jeden atak naszej mutanckiej super mocy i pójść dalej prosto, gdzie jest znacznie łatwiej.

Teraz skupię się trochę dokładniej na lokacjach, więc jeśli kogoś to nie interesuje, może przeskoczyć do następnego akapitu.

Plansza pierwsza to typowa rozgrzewka. Zaczynamy na ulicach miasta, trochę zdemolowanego. Natkniemy się tu na kilka rodzajów Sentineli oraz jeden rodzaj gości z armatami. Nie jest zbyt trudno, tak w sam raz żeby zapoznać się mechaniką gry i nie zniechęcić od razu. Plansza nie jest zbyt długa i bardzo szybko dochodzimy do drzwi, które przepala Pyro i stajemy do walki z tym bossem.

Plansza druga rozgrywa się za drzwiami, które zniszczył w poprzednim poziomie Pyro. Prowadzą one do jakiegoś laboratorium, gdzie pojawiają się już trudniejsi przeciwnicy, na czele z upierdliwymi na maxa robotami z działkami laserowymi. Plansza już normalnej długości, do tego posiada dwie możliwe drogi przejścia, o czym pisałem wcześniej. Jeśli nie rozwalimy wszystkich mechanicznych czaszek na czas, to winda przewiezie nas wyżej gdzie jest znacznie trudniej. Dlatego lepiej jest użyć mocy mutanta aby pozbyć się tych czaszek i pójść dalej prosto nie używając windy.

Trzecia plansza to wycieczka do dżungli. Tutaj znowu natkniemy się na nowych przeciwników. Przeczesujemy wspomnianą dżunglę eliminując kolejne zastępy przeciwników. W końcu docieramy do wodospadu gdzie pojawia się Magneto i rzuca jednym z kultowych tekstów z tej gry. „Welcome to die.” Po czym spadamy trochę niżej i po rozwaleniu kilku przeciwników rozpoczynamy walkę z kolejnym bossem.

Plansza numer cztery to zwiedzanie jaskini znalezionej w dżungli. Okazuje się, że w jaskini tej znajduje się całkiem sporo mechanicznego sprzętu i ogólnie jest to jakiś przyczółek Magneto, więc plądrujemy go czym prędzej. W tej lokacji pojawiają się znienacka miotacze ognia, które potrafią nas tak przyblokować, że nie wyrwiemy się i stracimy całe życie.

Piąta plansza to jakiś nadmorski obszar. Przypomina w sumie dwie poprzednie plansze, z tą różnicą, że w tle czasami możemy sobie pooglądać morze. Również będziemy chodzić po jakiś jaskiniach. Tutaj musimy uważać na transportery przywożące na pole walki kolesi uzbrojonych w armaty. Transportery mogą nas boleśnie rozjechać.

Plansza szósta to wnętrze jakiejś piramidy, czy czegoś w tym stylu. W zasadzie wygląda tak samo jak poprzednia tylko, że jest trudniejsza, ale nie aż taka długa. Trzeba też w kilku miejscach uważać, bo można spaść i stracić całe życie. W końcu docieramy do bossa w trzech postaciach.

Ostatnia plansza to baza Magneto założona na jakiejś asteroidzie. W sumie jest dość krótka, za to czeka nas tutaj walka ze wszystkimi bossami, których do tej pory pokonaliśmy. Na szczęście są oni mocno osłabieni. Z drugiej strony jeśli pójdziemy za bardzo do przodu to może się okazać, że będziemy musieli toczyć walkę z trzema bossami jednocześnie, co może być dość trudne. Na końcu czeka nas potyczka z Magneto. Najpierw będzie to Mystique, a dopiero później do walki staje prawdziwy boss.

To już wszystkie plansze, które możemy zwiedzić w grze X-Men.

Grafika

Kilka słów o grafice. Jest ona jak na tamte czasy bardzo ładna i nawet dziś myślę, że nie powinna kaleczyć oczu. Wszystko jest ładnie narysowane i nie mamy problemu z rozpoznaniem, kto jest kto. Gra jest bardzo kolorowa i przyjemnie się ją ogląda. Wybuchy wyglądają całkiem efektownie, do tego przeciwnicy rozpadają się na wiele kawałków. Czasami zdarza się, że wyrzucimy Sentinela za ekran, ten tam wybuchnie po czym jego głowa wturla się na ekran wyprzedzając nas. Do tego każdy z zawodników może dobijać przeciwnika i każdy robi to w inny sposób. Czasami Sentinele zanim wybuchną spowijają się jeszcze wyładowaniami elektrycznymi. Plansze posiadają dużo detali jednak trzeba uczciwie przyznać, że nie powalają różnorodnością. W tym temacie graficy mogliby się bardziej postarać, bo większość plansz jest w brązowo-żółtych odcieniach piasku. Niestety nie znajdziemy tutaj zbyt wielkiej interakcji z tłami. Nie da się nic zniszczyć, czasami tylko otwierają się jakieś przejścia, z których wychodzą przeciwnicy. Są też wrogowie, którzy udają elementy tła, a kiedy się do nich zbliżymy ożywają i zaczynają atakować. Co ciekawe w większości gier takie miejsca, w których ma się coś stać są widoczne na pierwszy rzut oka. Inny odcień czy nawet kolor. Tutaj do ostatniej chwili wrogowie wyglądają jak najprawdziwsze elementy tła. Postaci naszych bohaterów jak i przeciwników są dość duże, dzięki temu łatwo jest się połapać gdzie znajduje się nasz zawodnik. Zdarzają się jednak takie zadymki, że możemy mieć z tym problem. W wersji dla sześciu graczy nasze postacie jak i przeciwnicy są znacznie mniejsi, ale za to plansze są jakby większe. Mamy większe pole do działania kosztem wielkości postaci. Wynika to z tego, że wersja 6p posiada dwa ekrany tworzące jeden obraz.

Animacja w grze jest średnia. Wszystko porusza się płynnie ale troszeczkę nienaturalnie. Nie jest to jakaś wielka wada, ale czasami dziwnie wygląda. Najbardziej ubogim pod tym względem jest Wendigo. Porusza się jakoś tak nienaturalnie jakby brakowało mu kilku klatek animacji. Poza tym, raczej nie ma się do czego przyczepić. Pod względem oprawy wideo, w moim odczuciu gra stoi na całkiem wysokim poziomie i może spokojnie konkurować z innymi grami z tego okresu.

Audio

Oprawa audio również prezentuje się całkiem okazale. Pierwszą rzeczą, którą zwraca na siebie uwagę X-Men jest całkiem spora ilość mówionych dialogów. Na początku pierwszej planszy nawet komentator ekscytuje się naszymi dokonaniami. Do tego we wstawkach między planszami Doktor X często wypowiada jakieś swoje mądrości i przekazuje nam co mamy dalej zrobić. Więc już same efekty dźwiękowe robią wrażanie. W tamtych czasach usłyszenie w grze tylu mówionych wstawek nie było niczym normalnym. Do tego głosy mają zdumiewająco czyste brzmienie. Prawdopodobnie na nie właśnie poszło całe dostępne miejsce, bo reszta efektów dźwiękowych jest raczej przeciętna i nie wyróżniają się niczym specjalnym.

Muzyka przygrywająca w tle jest całkiem przyjemna jednak nie zapadła mi w pamięci jakoś specjalnie i w tej chwili nie jestem w stanie zanucić żadnego z utworów. Dla mnie jest to jednoznaczne z tym, że żaden z utworów w grze nie zrobił na mnie większego wrażenia. Co ni oznacza, że nie wpadną one nikomu w ucho. Co więcej pod koniec 1992 roku wydawnictwo King Records wydało limitowany soundtrack z tej gry, więc na pewno są ludzie, którym muzyka z gry musiała się podobać. Dla mnie oprawa audio stoi raczej na średnim poziomie ze wskazaniem na dobry. Co ciekawe często zdarzyło mi się w trakcie grania w X-Men stwierdzić, że niektóre dźwięki dobiegające moich uszu są bardzo podobne do tych, które można usłyszeć w innej kultowej grze firmy Konami, wydanej rok wcześniej, a mianowicie Vendetty. Pewnie przy grze pracował ten sam muzyk, albo korporacja próbując już wtedy ciąć koszty zastosowała gotowe sample z poprzedniej gry. Co najważniejsze muzyka i efekty dźwiękowe nie przeszkadzają w graniu.

Rozgrywka

Teraz przechodzimy do tego co tygryski lubią najbardziej, czyli samą rozgrywką. Do sterowania używamy gałki oraz trzech przycisków. Jeden przycisk odpowiedzialny jest za atak, drugi za skok, a trzecim używamy super mocy naszego mutanta. Będąc przy super mocach, to nie możemy tymi super atakami spamować cały czas. Ilość dostępnych ataków mocą jest pokazana pod naszym paskiem energii i w zależności od wersji różnie jest pokazywana. Mamy narysowaną kolorową kulkę i przy niej napis x1, czyli im więcej tych kulek zbierzemy to mamy x2, albo x3. Możemy mieć maksymalnie nazbierane trzy kulki. W innych wersjach pokazują się jedna, dwie lub trzy kulki po prostu. Możemy też użyć ataku specjalnego jeśli mamy zero kulek, jednak wtedy zabiera nam to cztery kratki energii. Magiczne kule możemy uzupełnić na dwa sposoby. Też jest to zróżnicowane w zależności od wersji. W jednej z wersji pojawiają się na planszach Specjalni Sentinele, którzy po zgonie zostawiają kulkę magii lub energię i kulka magiczna wygląda mniej więcej tak:

Magiczna kulka

Kulka dodająca jeden atak super mocą

W drugiej z wersji nie występują ci specjalni Sentinele, więc jedyny moment kiedy dostajemy dodatkową kulę mocy to przejście planszy. Po pokonaniu każdego z bossów po prostu dostajemy bonus w postaci jednego dodatkowego ataku super mocy. Każdy z mutantów ma ten super atak inny (pisałem o tych atakach przy okazji szczegółowych opisów postaci). Dlatego musimy nauczyć się dobrze wykorzystywać moc naszego ulubionego zawodnika, bo często możemy zmarnować atak nie wiedząc jak on działa i odpalając go nie zabijemy żadnego z przeciwników.

Wspomniałem o różnicach pomiędzy wersjami gry. Teraz trochę ten temat rozwinę. Jak wiadomo gra występowała w trzech wersjach. Dla dwóch, czterech lub sześciu graczy. Różnice są między nimi takie, że wersje dla dwóch i czterech graczy posiadają swobodny wybór postaci, podczas gdy wersja dla sześciu graczy ma przypisane postacie do konkretnych graczy. Więc jeśli rozważacie pogranie w tę grę na emulatorze to warto się zainteresować wersjami 2p i 4p, a odpuścić sobie wersję dla sześciu graczy, gdyż w tym przypadku żeby zagrać każdą postacią trzeba by skonfigurować sterowanie dla każdej z postaci osobno. Dodatkowo wersja dla sześciu graczy jest jeszcze trudniejsza niż 4p. Mamy tutaj większy ekran, składający się jakby z dwóch połączonych monitorów i znacznie więcej przeciwników niż w poprzednich wersjach. Nawet jeśli gramy samemu to wychodzi ich około dwa razy więcej niż w wersjach dla dwóch i czterech graczy. Wersje 2p i 4p też się między sobą różnią. Jeśli ktoś wcześniej nie grał w tę grę i chciałby się z nią zapoznać to na początek poleciłbym wersję 2p, a to z tego prostego powodu, że jest znacznie łatwiejsza. Łatwiejsza jest z tego względu, że w wersji dla dwóch graczy pojawiają się wspomniani wcześniej Sentinele w kolorze różowo-srebrnym, którzy po zgonie zostawiają energię albo kulę magiczną. W wersji dla czterech graczy ci przeciwnicy nie występują, więc odnowić energie czy ataki magiczne możemy tylko po przejściu planszy. Dlatego wersję 4p polecam zaawansowanym graczom, którzy znają grę już dobrze i uważają, że jest ona za łatwa, a wersja 6p dla ekspertów, którzy obie poprzednie wersje kończą z palcem w... nosie.

Ja w chwili obecnej ćwiczę sobie wersję dla dwóch graczy ponieważ jest ona zdecydowanie najłatwiejsza. Choćby ze względu na występujące w grze piguły leczące. Co ciekawe w grze nie uświadczymy żadnych znajdziek, ani dodatkowych broni. Nie ma też żadnych przedmiotów dodających punkty. To akurat jest spowodowane tym, że w grze nie ma punktów. Gra zlicza po prostu zaciukanych przez nas wrogów. Dlatego też nie było sensu tworzenia dodających punkty przedmiotów. W grze występują tylko dwie znajdźki. Magiczna kula dodająca możliwość bezkarnego użycia mocy mutanta i druga będąca pigułą odnawiającą energię. Wygląda ona tak:

Żarcie

Żarcie

Przedmiot ten dodaje energię do pełna. Autorzy gry nie bawili się w tworzenie kilku różnych żarć dodających różne ilości energii. Jest jeden przedmiot i dodaje do pełna. Oba pojawiające się w grze przedmioty trzeba zebrać w określonym czasie, bo jeśli tego nie zrobimy, to po prostu znikają. Jeśli zbierzemy energię mając pełny pasek, lub magiczną kulę posiadając już trzy na w kolekcji to nic się nie stanie. Nie dostaniemy za to żadnego bonusu. W takiej sytuacji możemy równie dobrze pozwolić przedmiotowi zniknąć. Efekt w obu przypadkach będzie taki sam.

Gra posiada dosyć uczciwy system walki. Nie dostajemy do dyspozycji żadnych ciosów specjalnych. Możemy tylko uderzać, skakać i używać mocy mutanta. Nie dysponujemy nawet klasycznym atakiem odpalanym przez wciśnięcie obu przycisków naraz. Ten cios możemy z powodzeniem zastąpić użyciem wspomnianej mocy. Nawet kiedy boss nas złapie i trzyma przez chwilę w powietrzu zanim nami rzuci i zdążymy w tym czasie odpalić atak specjalny to uda nam się zaoszczędzić energię bo boss dostanie lampę i nas upuści. W większości gier, w których nie mamy ciosu rozganiającego wszystkich przeciwników wokół nas i damy się okrążyć, to jesteśmy tak naprawdę skończeni, bo wrogowie nie dadzą się nam już wyrwać. Jednak nie w grze X-Men. Tutaj w takiej sytuacji wystarczy bijąc przeciwników przed nami, wychylić gałkę w przeciwnym kierunku aby nasz mutant wyprowadził mocny cios przewracający nadchodzących z przeciwnej strony wrogów. Do tego nawet jeśli zostaniemy zaatakowani od tyłu ale zdążymy przed drugim ciosem przeciwnika wykonać ten cios odrzucający wrogów to gra nie zabierze nam ani kratki energii. Dzięki temu, nawet jeśli zostanie nam jedna kreska życia, mamy szansę wyłapać gonga i nie umrzeć. Dlatego uważam, że system walki w tej grze jest dość sprawiedliwy, a nawet dający szansę komuś kto popełnia błędy.

Co prawda z drugiej strony zdarzają się też sytuacje, w których ma się ochotę sprzedać bułę w telewizor. Na przykład miotacze płomieni wyskakujące nagle spod ziemi. Zieją one ogniem tak długo, że jeśli damy się trafić w miejscu gdzie płomień ten sięga aż do końca ekranu, to za każdym razem kiedy będziemy się podnosić z ziemi, od razu będziemy po raz kolejny padać bo znowu trafi nas ogień. Stracimy w ten sposób całe życie, a jedyne co będziemy mogli zrobić to patrzeć jak nasza postać podnosi się, dostaje ogniem i pada znowu na ziemię. Dopiero po stracie życia zyskujemy chwilową nieśmiertelność i możemy odejść z feralnego miejsca. Przydał by się tutaj patent ze wspomnianej Vendetty, dzięki któremu jeśli nie będziemy naciskać przycisków ani ruszać gałką kiedy leżymy, to nasza postać po prostu będzie grzecznie leżeć na ziemi i czekać. Niestety jakoś pod tym względem autorzy gry nie chcieli skorzystać z dobrodziejstw wcześniejszej gry ich studia.

Gra pozwala na molestowanie leżących przeciwników. Jest to bardzo przydatna opcja. Każdy z mutantów leży kopiącego w inny sposób, no prawie. Colossus uderza leżącego pięścią, Cyclops i Dazzler po prostu kopią, Wolverine oczywiście dźga swoimi pazurami. Storm i Night Crawler mają najciekawsze dobitki. Ta pierwsza dotyka swojej ofiary po czym razi prądem (do tego jeśli zaczniemy dobijać idąc z dołu do góry to ponętnie przy tym eksponując tyłeczek), wygląda to fajnie, bo po prostu trzyma ofiarę dopóki ta nie zejdzie z tego świata, mimo że my musimy naparzać przycisk, nie możemy go po prostu przytrzymać. Night Crawler za to wskakuje na przeciwnika i beztrosko po nim skacze.

Dobijanie jest ważnym elementem tej gry. Dzięki temu możemy pozbyć się przeciwnika nie pozwalając mu wstać z ziemi. W innych grach tego typu jeśli zaczniemy kogoś dobijać to po kilku ciosach ten wstanie niezależnie od tego czy dalej go kopiemy, czy przestaliśmy, no chyba, że biedulka zemrze w trakcie. W tej grze, jeśli dopadniemy leżącego przeciwnika i nie przeszkodzą nam w tym żadni inni wrogowie, możemy skatować biedaka na śmierć niezależnie od tego il pozostało mu jeszcze energii. Nie podniesie się dopóki nie przestaniemy bić. Dlatego ten element jest w X-Men'ach bardzo ważny. Najbardziej upierdliwych przeciwników najlepiej jest pozbywać się właśnie tak, że powalić na ziemie, a potem naparzać do zgonu.

Kolejną ciekawostką na temat tej gry, która zapadła w pamięci graczy obcujących z tym tytułem i za co gra była dość mocno krytykowana to drewniany vioce acting i błędy językowe. Wspomniane wcześniej w tekście słynne Welcome to die to nie jedyny taki kwiatek w grze. Innym dobrze zapamiętanym tekstem jest: I am Magneto, master of magnet. Dowodzi to, tego, że Japończycy w tamtych czasach nie specjalnie znali język angielski i kaleczyli go wyśmienicie, bo to nie jest pierwsza gra, którą opisuję i w której zauważyłem dziwną składnię ;) W sumie zarzut o drewniany voice acting w czasach kiedy w grach wstawki mówione można było policzyć na palcach jednej ręki dobrego stolarza też jest trochę wyssany z dupy, ekhm z palca, przepraszam. W końcu skąd ci ludzie mieli wiedzieć jak się podkłada głosy do gier skoro nikt wcześniej tego nie robił? No ale ludzie oczekiwali, że jak już coś takiego w grze się pojawi, to od razu będzie pełna profeska. Niestety, nie wyszło, chociaż może to i lepiej, bo dzięki temu gra lepiej zapadła ludziom w pamięć.

Ogólnie rzecz biorąc X-Men w wykonaniu Konami to kawał solidnej rozrywki, która podejrzewam może spodobać się graczom nawet dziś. Przyznam się, że sceptycznie do niej podchodziłem kiedy zabierałem się do tego tekstu. Nie byłem przekonany, czy będę umiał w nią grać teraz. Okazało się, że gra wciągnęła i spodobała mi się na tyle, że jestem skłonny do poćwiczenia w nią żeby ukończyć ją na jednej blaszce i zawsze w ciągu dnia znajduję chwilkę żeby przy niej posiedzieć. Wśród graczy retro krąży opinia, że ludzie grają w retro gry, które pamiętają z dzieciństwa jednak nie zagłębiają się w produkcje, które ich w tamtych czasach ominęły. X-Men jest doskonałym przykładem, że to nie prawda, a może tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę?

Podsumowanie

Podsumowując X-Men posiada ładną, kolorową grafikę, przeciętną muzykę i efekty dźwiękowe, jednak zawierającą wstawki mówione, a co najważniejsze daje dużo frajdy ze spędzania z nią czasu i myślę, że każdy fan retro powinien chociaż spróbować dać tej grze szansę, bo możliwe, że tak jak ja, odkryjecie perełkę, o istnieniu której nie mieliście zielonego pojęcia i okaże się, że nawet po ponad dwudziestu latach gra nie straciła wiele na swojej wartości i co najważniejsze grywalności. Zdecydowanie polecam.

Dla najwytrwalszych zamieszczam jeszcze filmik prezentujący grę w akcji.

http://youtu.be/VuzYWA3Por4

 

Na dzisiaj to już wszystko co dla Was przygotowałem. Dziękuję za poświęcony czas i mam nadzieję, że w takim samym gronie spotkamy się już za tydzień w następnym odcinku Wozu Drzymały, w którym przedstawię Wam kolejną retro grę z automatów VideoArcade. Teraz się z Wami żegnam. Trzymajcie się.

Komentarze obsługiwane przez CComment