Wóz Drzymały S03E15 - Thunder Hoop

Dzisiaj zajmę się grą, która nawet dla starych wyjadaczy może być zaskoczeniem, bo nie była chyba zbyt popularna. Nosi tytuł Thunder Hoop. Napisana, przez średnio znaną firmę Gaelco. Jest sympatyczną platformówką. Została wydana w 1992 roku. Zapraszam do środka.

Witam Was w kolejnym odcinku Wozu Drzymały. Serii, w której przypominam/przybliżam Wam gry znane z salonów gier na przełomie lat '80 i '90 ubiegłego wieku. Na początek, dla zainteresowanych podkład muzyczny. Dzisiaj żeby jeszcze podkręcić klimat, składanka z melodiami z wybranych gier, oczywiście amigowych :)

http://youtu.be/nkjrY84YBlA

 

Informacje

Tytuł: Thunder Hoop
Producent: Gaelco
Rok wydania: 1992
Liczba graczy: 1-2 (na zmianę)
Używanych przycisków: 2

Thunder Hoop (Galeco, 1992 rok)

Dziś zajmę się grą, która raczej nie zrobiła furory w salonach. Przynajmniej ja nie widywałem tej gry za często. Jest to druga z gier jakie opisuje, która od pierwszego rzutu okiem, kojarzy się z Amigą. Pierwszą, którą opisywałem i tak mi się kojarzyła było Biomechanical Toy. Tutaj mamy podobny rodzaj gry i kreska jaką gra jest narysowana przywodzi bardzo mocno na myśl to co widywało się na poczciwych Przyjaciółkach. Gra jest platformówką z elementami strzelania. Jest tu jednak sporo skakania i zręcznościowych elementów. Grę wydała w 1992 roku, niezbyt znana wtedy jak i teraz firma Galeco. Miała na koncie kilka udanych gier, jak Aligator Hunt, czy Big Karnak jednak nigdy nie wydali oni żadnego hita.

Ulotki

Z tego co się zdążyłem zorientować Thunder Hoop nie doczekało się dedykowanego automatu, więc niestety zdjęć nie będzie. Znalazłem za to dwie wersje ulotki, będącej jednocześnie instrukcją obsługi. Posiadała ona dwie wersje pierwszej strony. Tył w obu przypadkach był taki sam.

Ulotka reklamowa Thunder Hoop

Dopiero zbierając materiały do tego wpisu dowiedziałem się, że gra była pierwszą z trzech części. Kolejne dwie to Thunder Hoop Strikes Back i Thunder Hoop III, jednak nigdy ich na oczy nie widziałem. Z tego co mi wiadomo nie powstały żadne wersje tej gry na domowe platformy do grania.

Fabuła

Fabuła. Tutaj jesteśmy wprowadzani do gry, aż trzema ekranami, na których przedstawiona jest nam fabuła. W tej grze nawet wiemy po co i dlaczego ruszamy do boju. Otóż niejaki profesor Danie Genbreak dobrze znany jako wspaniały lecz ekscentryczny inżynier genetyczny stoi na skraju czegoś, co można nazwać największym osiągnięciem w jego życiu. Doktor został wypędzony z laboratoriów. Oskarża się go o bycie dewiantem, który naraził istnienie całej planety na niebezpieczeństwo przez stworzenie wielkiej ilości niemożliwych do kontrolowania stworzeń. Zaślepiony wściekłością doktor postanowił wytworzyć tysiące stworzeń, które niosły by po świecie panikę i zniszczenie. Na szczęście naukowcy New Life Laboratories stworzyli potężną szczepionkę, która jest lepsza od wszystkich wcześniejszych eksperymentów. Jest to Antidotum na strasznego wirusa noszącego nazwę Genbreak Virus, która później zostanie nazwana Thunder Hoop. Tyle fabuły. W sumie nie bardzo wyjaśnia ona jaka jest nasza rola w tej całej aferze. Prawdopodobnie zostaliśmy wyhodowani w laboratorium i jesteśmy odporni na tego wirusa, więc, niczym Frodo z Władcy Pierścienia, łapiemy to antidotum i lecimy z nim do złego doktora. Po drodze przedzierając się przez różne plansze i walcząc z niekończącymi się hordami przeciwników ;) Zakończenie gry też w zasadzie nie wyjaśnia zbyt wiele. Rozwalamy laboratorium doktorkowi i stwierdza on, że jeszcze wróci, po czym możemy obejrzeć napisy końcowe i spis wszystkich przeciwników, dzięki temu nie musiałem ich pojedynczo wycinać, za co jestem wdzięczny programistom, bo zaoszczędzili mi kupę czasu.

Postaci

Postaci występujące w grze. W sumie są dwie. Każdy gracz ma swój kolor. Gracz pierwszy nosi kombinezon koloru czerwonego, a gracz drugi, niebieskiego. Z intra można przypuszczać, że są oni udanymi eksperymentami, naukowców z New Live Laboratories i są odporni na wirusa złego doktora. W sumie nic więcej o nich nie wiadomo.

Wrogowie

Teraz słów kilka o przeciwnikach. Jak na tego typu grę jest tutaj naprawdę różnorodnie. Mnogość form przeciwników jest zaskakująca. Co prawda nie pojawiają się oni w jakiś dużych grupach, ale nie można narzekać, bo gra jest zrobiona w taki sposób, że trzech przeciwników w jednym miejscu to już jest tłok. Nie wykorzystano w tej grze tricku ze zmianą palety barw jednego przeciwnika i zrobienie z niego innego. Tutaj każdy przeciwnik występuje tylko w jednej wersji. Zaskakuje też kreatywność ludzi, którzy wymyślali te wszystkie potworki. Znajdziemy tutaj żelkowe dżdżownice, latające, elektryczne ryby, żółte, skaczące fasolki z nogami, latające różowe kotki, małe słodkie helikopterki. Wyglądające jak niebieskie ogórki, dziwne stworki i dużo więcej dziwnych stworów próbujących nas zabić, a wyglądających jak z bajki dla dzieci ;) Przeciwnicy posiadają różne zdolności. Jedni latają po prostu w nas wlatują, inni strzelają do nas, jeszcze inni starają się nas wziąć z zaskoczenia i wybiegają z różnych zagłębień chcąc nas taranować. Zginąć można na bardzo wiele sposobów. Oczywiście nie mogło zabraknąć też bossów. Na końcu każdego poziomu czeka na nas walka z jakimś twardzielem. Na szczęście walki z bossami są w sumie dość proste. Trzeba tylko opracować odpowiedni schemat poruszania się. Ogólnie bossowie są naprawdę sporych rozmiarów. Szczególne wrażenie robi wielka ropucha, która jest trzecim bossem. Wystaje z ziemi tylko część głowy i od czasu do czasu się wychyla wypluwając na nas złom w postaci wanien wypełnionych gruzem, czy wielkich kawałów blachy.

Zwykli

Pierwszym wrogiem jakiego zobaczymy jest niejaki Spyder. Jak sama nazwa wskazuje jest to coś w rodzaju pająka. Ma cztery nóżki i dziwny nos w kształcie kolca. Chodzi w górę i w dół po drabinkach różnej maści. Nic nie robi, tylko chodzi i może nas dźgnąć swoim kolcem.

Spyder, Thunder Hoop

Drugi z wrogów na jakiego się natkniemy to Bouble. Zielony dziwny ludzik, który też nie robi nic poza tym, że chodzi. Jego najbardziej upierdliwą cechą jest pojawianie się w nagły sposób znikąd. Po prostu materializuje się w chmurce dymu, co często może umknąć naszej uwadze jeśli będzie miało miejsce za nami, albo jeśli pojawi się przed nami, ale bardzo blisko, to też możemy nie zdążyć zareagować.

Bouble

W rogach potłuczonych okien czasami możemy natknąć się na małe, żółte stworki nazywające się Cyclop. Nie widać ich od razu. Dopiero kiedy się zbliżymy, wystawia rękę przez okno i ciska w nas szarą kulą. Na szczęście jego pociski możemy niszczyć.

Cyclop

Kolejny z przeciwników, który czai się na nas i udaje, że go nie ma dopóki się nie zbliżymy. Najpierw wisi pod sufitem jako brązowa kulka ze śmigiełkiem, a kiedy podejdziemy, spada na ziemię, wykluwa się z jajka i zaczyna rzucać w nas trójzębami. Najlepiej jest go zastrzelić zanim zacznie rzucać, bo jak zacznie rzucać to mocno utrudni nam życie.

Dimone

Natkniemy się też na przeciwników o ksywce Flash. Są to małe kolczaste stworki, które czają się w różnych zakamarkach a kiedy znajdziemy się na wprost nich, zaczynają szybko biec, starając się nas staranować. Jeśli go przeskoczymy, wylatuje za ekran lub w ścianę i ginie. Trzeba mieć na nich oko, bo jeśli nie zauważymy to możemy się mocno zdziwić kiedy nas dopadnie.

Flash

Często będziemy spotykać też pływające spokojnie w powietrzu, latające ryby. Nazywają się po prostu Flyfish i od czasu do czasu lubią się zatrzymać i wytworzyć trochę prądu. Często używa się ich żeby wskoczyć gdzieś wyżej i zebrać punkty lub strzelanie. Ogólnie mało groźne stworzenia. No chyba, że nadziejemy się na prąd.

Flyfish

Kolejnym latającym stworkiem są małe helikoptery. Latają i w zasadzie nić poza tym nie robią. Trzeba na nie uważać, bo często latają w kółko po dziwnych trajektoriach i jeśli go nie ustrzelimy to przyleci za nami i wleci w nas z tyłu. Często pojawiają się w miejscach, gdzie trzeba sporo skakać.

Helix

Trafimy też na zabawne, żółte fasolki posiadające tylko nogi. Przeważnie skaczą zakleszczone w jakiś dziurach, albo zeskakują z góry w wąskich pionowych tunelach. Poza tym, że skaczą, nie robią nic więcej.

Joody

Spotkamy też po drodze różowe, latające kotki o ksywce Kuas. Spadają zawsze z góry i lecą prawie pionowo. Dopiero kiedy znajdą się bliżej nas, zaczynają skręcać w naszą stronę. Jest to przeciwnik wypuszczany na nas w miejscach gdzie mamy sporo skakania. Tak żeby nie było za łatwo.

Kuas

Teraz trochę większy przeciwnik. Nazywa się Mother i przy trafieniu wydaje raczej męski głos. Jest to jakieś gniazdo, z którego wylatują małe gąsienice. Najlepiej jest go zniszczyć z dystansu zanim zdąży naprodukować małych larw, które nie dość, że będą blokować nasze strzelanie, to jeszcze od czasu, do czasu będą wylatywać w naszą stronę. Tych przeciwników znajdziemy tylko pod wodą.

Mother

Zmutowany szczur, czyli Mutant Rath. Przeciwnik stacjonarny. Najpierw jest malutki, a po kilku strzałach powiększa się. Strzela przed siebie tylko brązowymi kulkami, które można zniszczyć, więc wystarczy kucnąć naprzeciwko niego i nie przerywać ostrzału. W końcu skapituluje.

Mutant Rath

Małe, niebieskie stworki. Nazywają się Peth, a wyglądają jak ogórki z nogami. Najczęściej pojawiają się na transporterach i biegną w miejscu. Atakują nas pierdząc w naszą stronę białymi kulkami. Na szczęście można te ich pociski niszczyć.

Peth

Rath to dziwne stworki wyglądają jak psy, jednak po bliższym przyjrzeniu się można stwierdzić, że posiadają tylko dwie tylne nogi. Skaczą sobie radośnie i w zasadzie nic nie robią. Występują przeważnie po kilka sztuk naraz i trzeba uważać by w nas nie wbiegły.

Rath

Scup to sporych rozmiarów, żółte piłki. Skaczą w miejscu, czekając aż się do nich zbliżymy. Wtedy podskakują wyżej i wystrzeliwują z siebie sześć pocisków jednocześnie. Trzy w jedną i trzy w drugą stronę. Są o tyle uciążliwi, że przeważnie pojawiają się w towarzystwie innych przeciwników albo wybuchających beczek.

Scup

Natkniemy się też na czerwone ośmiornice. Nazywają się Sflab i pojawiają się tylko tam, gdzie na dole znajdzie się trochę wody. Zawsze w jednym miejscu czają się takie dwie. Wyskakują pionowo w górę i tylko tyle. Można używać ich jako trampolin, aby dostać się wyżej po jakieś dobra.

Sflab

Shell. To małe, żółte stworki zawsze latające jeden za drugim. Latają sobie w różnych układach, wijąc się po planszy. Mało groźne, a po ich zabiciu zostają z nich białe obrączki. Podobne do tych, które zbieramy w Sonic'u. Obrączki te jednak dają tylko punkty po przejściu planszy. 500 za każdą jedną, którą uda nam się donieść do końca poziomu.

Shell

Pojawiają się też ławice małych latających cosi, przypominających plemniki i w sumie to chyba nie tylko mnie nasuwają takie skojarzenie, bo nawet ich wynalazcy nazwali je Spermat ;) W sumie też nie robią nic specjalnego. Latają tylko w ustalonym regionie planszy. Trzeba je wykańczać i nie zostawiać żadnego, szczególnie w miejscach, gdzie mamy jakieś motywy ze skakaniem, a one latałyby nam nad głową.

Spermat

Apid, to taka dziwną głowa z pięcioma oczami. Jest zielona i czai się w różnych dziurach i dołach. Odbija się od ścian i wyskakuje polatać na planszy. Jeśli nie ma w górnej części ekranu żadnych ścian to po prostu wyleci i już nie wróci. Raczej mało upierdliwy przeciwnik.

Apid

Trafimy też na dinozaury nazywające się po prostu Dino. Najpierw zobaczymy jajo, a kiedy w nie strzelimy, wyjdzie z niego ów dinuś. Trzeba go szybko unieszkodliwić, bo strzela szybkimi pociskami i to zawsze dwoma lecącymi w jednej linii, więc trudne do przeskoczenia, szczególnie kiedy są w pobliżu inni przeciwnicy.

Dino

Pojawią się też twardsi przeciwnicy o nazwie Hambur. Są to wielkie, zielone, latające głowy. Strzelają tylko pojedynczymi kulkami, które lecąc w naszą stronę odbijają się od podłogi. Od czasu do czasu podlatuje blisko w naszym kierunku, więc warto jest zachować bezpieczną odległość. Kiedy go zabijemy wypuszcza stado swoich malutkich klonów, tróre padają już po jednym strzale.

Hambur

Killball to dziwne żuki, zachowujące się trochę jak pancerniki. Zwijają się w kulę i toczą po planszy. Kiedy są zwinięci, nie jesteśmy w stanie im nic zrobić. Za to można na nich wtedy skakać i traktować jako trampolinę. Żeby go zabić musimy poczekać aż się zatrzyma i rozwinie i wtedy wysłać mu pocisk. Kiedy stanie rozwinięty i nie zaatakujemy to pośle w naszą stronę mały pocisk i od razu zaczyna się turlać w naszą stronę, co jest dość niebezpieczne, bo musimy przeskoczyć żuka i jednocześnie ominąć wystrzelony przez niego pocisk, który leci dość powoli.

Killball

Natrafimy też na żółte pterodaktyle. Nazywają się Krool. Wylatują nagle z góry i lecą w dół. Często siedzą pod sufitem niczym nietoperze. Dopóki są daleko od nas, jesteśmy bezpiecznie, jednak wylatują dopiero kiedy się do nich odpowiednio zbliżymy i kręcą się wokół nas, co może powodować problemy z uciekaniem przed innymi przeciwnikami, bądź ich pociskami.

Lightmine to żywe, świecące miny. Jak widać, są to ryby, więc występują tylko w obszarach zalanych wodą. Nie robią nic specjalnego. Kiedy się do nich za bardzo zbliżymy to po prostu wybuchają, zabijając nas.

Lightmine

Lucy. Są to małe świetliki. Latają po różnych porąbanych trasach i ciężko jest je trafić. Występują często w sporych ilościach i chwilę zajmuje pozbycie się wszystkich. Jednak warto to zrobić, żeby później taki świetlik nie wleciał nam w kuper nie wiadomo skąd.

Lucy

Madmachine z kolei to różowe maszyny śmierci. Nigdy nie wiedziałem do czego może słóżyć maszyna z przyczepioną z przodu piłą tarczową i to jeszcze ustawioną pionowo, ale twórcy gier często wykorzystują ten motyw. Tutaj mamy taką właśnie maszynę jednak do tego jest żywa. Ma oczy i usta, i kiedy w nią strzelamy to stęka. Ciężko jest go trafić bo zasłania się piłą i od czasu do czasu wystrzeliwuje ją przed siebie. Wtedy najlepiej jest kucnąć w połowie ekranu i naparzać ile fabryka dała. Następnie trzeba odpowiednio przeskoczyć wracającą tarczę.

Madmachine

Mantha to w sumie taka zwykła płaszczka. Lata sobie po planszy, w sumie pływa i nic nie robi. Jest na tyle płaska, że często można jej nie zauważyć i to jest właśnie jej atut. Potrafi się zaczaić będąc w polu widzenia. Do tego przez to, że jest taka płaska, trudno jest ją trafić.

Mantha

Mosand z kolei to taki ziemny robak. Wygląda trochę jak kobra, ale kiedy wylezie z piasku to strzela w nas swoim długim niczym u kameleona językiem. Nie wychodzi z ziemi od razu. Poznać, że się na nas czai możemy po tym, że w miejscu gdzie siedzi rusza się ziemia. Jest dosyć mocny, więc trzeba go anihilować od razu jak tylko wystawi łeb z piachu

Mosand

Nie wiem dlaczego roślinę nazwano Stone, ale to nie moja sprawa w sumie. Jest to dziwna roślinka, która wypuszcza małe pnącza. Pnącza te strzelają w naszym kierunku małymi zielonymi kulkami. Czasami kulki te lecą prosto, a czasami niczym rzucony kamień w przód do góry i opadają w dół. Czasami zdarzy się, że zniszczymy wszystkie gałązki i zostanie sam korzeń, którego nie jesteśmy w stanie zniszczyć. Trzeba wtedy po prostu na niego wskoczyć i trochę po nim poskakać ;)

Stone

Stupid to stworek przypominający nietoperza i zasługujący w pełni na swoje imię. Lata bez składu i ładu, a często starając się nas zaatakować nie trafia, spada na ziemię i sam się ogłusza. Największym problemem z nimi jest właśnie ten ich niezsynchronizowany sposób latania. Ciężko jest go trafić.

Stupid

Turtle to taki specyficzny przeciwnik. Jeden z mocniejszych. Do tego opancerzony. Możemy trafiać go tylko w wystającą z pancerza głowę. On od czasu do czasu wysuwa z niego lufę i wystrzeliwuje w nas wybuchającym pociskiem. Kiedy uda nam się go zniszczyć rozpada się na kilku mniejszych, już nie opancerzonych przeciwników. Dlatego warto jest go zniszczyć zanim się do nas zbliży, bo później możemy nie zdążyć porozwalać te zielone groszki, które z niego powstają.

Turtle

Angul to coś w rodzaju węgorza. Pływa sobie pod wodą i jest cienki i długi. Nie wiem czy robią coś poza zwykłym wpływaniem w nas. Problemem może być ich trafienie, bo są cienkie.

Angul

Angy to z kolei mały, dziwnie latający stworek. Często pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie i mamy mało czasu na reakcję. Do tego lata bardzo chaotyczni, więc ciężko jest go ustrzelić.

Angy

Bass. Jest to dziwny stwór inspirowany filmami o obcym. Najpierw widzimy jajo bardzo podobne do tych z obcego, a kiedy podejdziemy bliżej wyskakują z niego dziwne stwory też przypominające nieco obcych. Z każdego takiego jaja wyskakują po kolei trzy takie stwory. Nie warto strzelać w jajo, bo nie jesteśmy w stanie go zniszczyć. Trzeba skupić się na potworach, które trafione rozpadają się na małe kawałki, na które też trzeba uważać, bo zabijają.

Bass

To już wszyscy podstawowi przeciwnicy.

Bossowie

Oczywiście nie mogło zabraknąć też bossów. Na końcu każdego poziomu czeka nas potyczka z jednym z nich.

Pierwszy z bossów nazywa się tornado. Jest to głowa przyczepiona do długiej szyi. Głowa ta potrafi od montować się od reszty działa i latać po planszy niczym tornado. Większość czasu spędza jednak przytwierdzona do ciała i wyskakując na nas niby wielki wąż starając się nas pochwycić.

Tornado (pierwszy boss)

Tornado (pierwszy boss)

Drugi z bossów to niejaki Skuas. Wielkie coś przypominające trochę ślimaka z głową modliszki. Uzbrojone w długie macki, których musimy unikać. Od czasu do czasu wypuszcza różowe kotki. Można go trafiać tylko w głowę, reszta ciała jest odporna na nasze ataki.

Skuas (drugi boss)

Skuas (drugi boss)

Trzeci z bossów, którzy staną na naszej drodze to wielka żaba nazywająca się Dust. Jest to chyba największy z przeciwników w tej grze. Z ziemi wystaje tylko jego pysk z przerażającą paszczą. Wychyla się zza kolczastej barykady i pluje w nas kawałkami złomu, które są dla nas zabójcze.

Dust (trzeci boss)

Dust (trzeci boss)

Czwarty z bossów to niejaki Korgan. Jest to postać powstała z jakiegoś zielonego szlamu. Posiada oczy, w które musimy celować, bo reszta jego ciała jest odporna na nasze ataki. Rzuca w nas zielonymi obłoczkami, które na szczęście można niszczyć. Kiedy zabierzemy mu połowę życia, składa się do kałuży, z której powstał i strzela w nas obłoczkami. Potem wstaje i walka toczy się jak na początku.

Korgan (czwarty boss)

Korgan (czwarty boss)

Piąty i ostatni boss. Jeśli ktoś nie widzi tu nawiązań do Dragon Ball'a to pewnie nigdy tego serialu nie oglądał. Ostatni boss w czerwonym ubranku i ze świecącymi blond włosami nazywa się Negative i prawdopodobnie jest kontrą doktorka na naszą postać. Skacze i ciska w nas kulami energii, turla się i atakuje wyskokiem z buta. Czasami wytwarza barierę energetyczną i w tym samym czasie strzela do nas energetycznymi pociskami. Ogólnie jeśli wyczai się schemat jego ataków to nie jest on specjalnie trudny.

Negative (piaty boss)

Negative (piaty boss)

To już wszystko co miałem do napisania w temacie przeciwników. Jak widać jest ich całkiem sporo i jest w czym wybierać.

Lokacje

Teraz będzie kilka słów o lokacjach, które przyjdzie nam odwiedzić w trakcie naszej wędrówki. Gra została podzielona na pięć plansz, które wcale nie są takie krótkie. Przejście wszystkich, średnio wprawionemu graczowi zajmie około pół godziny, co nie jest może jakimś specjalnie dobrym wynikiem, ale gra się przyjemnie i jest to satysfakcjonujący czas. Myślę, że gdyby gra była dłuższa to zaczęła by nudzić. Plansze, które przyjdzie nam zwiedzać to najpierw laboratorium, w którym stworzono naszego bohatera. Druga plansza to kanały pod laboratorium, trzecia plansza to coś w rodzaju wysypiska śmieci. W tle widać jakieś duże miasto z neonami i banerami reklamowymi. Czwarta plansza rozgrywa się gdzieś na łonie natury, sporo tam roślinności i dziur z ruchomymi piaskami, które nie pozwalają się nam ruszać. Ostatnia plansza to szturm na laboratorium złego doktora, najpierw schodzimy w dół jakimiś jaskiniami, aby na końcu odkryć tajne laboratorium i rozpracować ostateczną broń szalonego naukowca. Smae plansze przygotowane są bardzo ładnie. Mają czasami animowane tła i ogólnie cały czas coś się dzieje. Lokacje są narysowane ładną kreską i mają dużo detali. Wszystko sprawia takie przyjemne wrażenie. Jest kolorowo, ale nie pstrokato. Nie idziemy tylko po prostej, często jesteśmy zmuszani do sekwencji skakanych, nawet po ruchomych platformach. Wspinamy się do góry lub schodzimy w dół. Ogólnie lokacje są zróżnicowane i każda ma swój niepowtarzalny klimat.

Plansza pierwsza, czyli nasz dom. Laboratorium, w którym rozpoczęliśmy nasz żywot. Co prawda bardziej wygląda to na wnętrze jakiejś stodoły, ale w stodołach raczej nie trzyma się beczek wypełnionych jakąś wybuchową substancją. No i napis w tle na końcu planszy: New Life Laboratories sugeruje, że właśnie opuszczamy nasz przytulny domek. Ogólnie plansza to typowa rozgrzewka. Trochę poskaczemy, zapoznamy się z mechaniką rozgrywki i załatwimy kilka pomiotów doktorka. Na końcu oczywiście czeka nas potyczka z bossem blokującym wejście do kanałów.

Plansza numer dwa to przeprawa przez kanały pod laboratorium. Jest ciemno i mroczno. Sporo skakania, trzeba uważać żeby nie spaść do wody, bo kończy się to oczywiście zgonem. Mimo, że plansza jest ciemna to jest całkiem kolorowo. Napotkamy tutaj sekwencje, w których będziemy musieli przeskakiwać po ruchomych platformach. Będzie też wskakiwanie po malutkich kładeczkach z jednoczesnym ostrzeliwaniem się na obie strony, co jest dosyć trudne.

Plansza trzecia. Zaczynamy na czymś co przypomina wysypisko śmieci, albo jakieś slumsy. Popisane ściany z pozdzieranymi plakatami i ogólny brud na każdym kroku jest widoczny. Następnie wchodzimy do jakiegoś budynku, gdzie pod nogami pływa nam jakaś roztopiona lawa. Pojawiają się przenośniki taśmowe, które starają się nas zrzucić do tego co jest pod nami. Pojawiają się też wielki prasy starające się nas zgnieść. W sumie standardowe wyposażenie większości gier platformowych ;) Na końcu trafiamy już na wysypisko właściwe i tam walczymy z bossem oczywiście blokujących przejście do następnej planszy.

Plansza numer cztery. Ta jest chyba najmniej zróżnicowana pod względem wyglądu. Wychodzimy na łono natury. Skaczemy po skałach, spotykamy nowe rodzaje przeciwników. Występują tu też ruchome piaski, które nas unieruchamiają i trzeba się trochę nagimnastykować żeby z nich się wydostać. Na szczęście nie mogą nas zabić. Jedynie unieruchamiają i robią z nas łatwy cel dla wrogów. Ogólnie od tej planszy gra zaczyna się robić trudna. Do tego jeśli planujecie pograć w grę na emulatorze to musicie wiedzieć, że po trzeciej planszy, czyli właśnie od tej lokacji każdy nasz zgon powoduje zawieszenie gry na czarnym ekranie. Więc aby ukończyć grę trzeba się uciec do pewnego tricku polegającego na sejwowaniu gry i po zgonie wgrywaniu sejwa od nowa. No chyba, że umiecie przejść grę na jednym życiu ;)

Plansza piąta. To już ostatnia lokacja. Tutaj natkniemy się oczywiście na kombinację wszystkich możliwych przeszkadzajek, w różnych konfiguracjach. Jest naprawdę trudno i trzeba dobrze poznać układy wszystkich przeciwności i wyuczyć się wszystkiego na pamięć, żeby wiedzieć co i jak robić żeby nie zginąć. Najpierw zaczynamy w jakiejś jaskini aby przez nią dostać się do tajnego laboratorium, gdzie stoczymy zacięty bój z ostatnim bossem, który jest największym dziełem szalonego naukowca.

Grafika

To już wszystkie lokacje jakie zostały nam oddane do dyspozycji Kolejny akapit poświecę na kilka słów o oprawie graficznej. W mojej prywatnej opinii gra wygląda świetnie nawet dziś. Grafika jest kolorowa, przyjemna dla oka i to co najbardziej mi się podoba w tej grze, to uczucie jakbym grę oglądał na Amidze. Chyba kreska jaką wszystko jest narysowane, plus dobór kolorystyki powoduje to wrażenie. Gra na pierwszy rzut oka wydaje się kolorową platformówką dla dzieci. Jednak już pierwszy obrazek jaki oglądamy po uruchomieniu gry daje nam do zrozumienia, że tak nie jest. Widzimy doktorka grzebiącego we wnętrznościach jakiegoś stworka. Ogólnie oprawa graficzna tej pozycji w moim prywatnym rankingu stoi na bardzo wysokim poziomie, a jak na tamte czasy, była po prostu fenomenalna.

Animacja postaci. Tutaj sprawa ma się trochę inaczej. Owszem, wszystko porusza się płynnie i nie zaobserwujemy tutaj jakiś braków w klatkach animacji, czy innych tego typu atrakcji. Jednak samo poruszanie się, w szczególności głównego bohatera jest dość specyficzne. Chodzi on raczej powoli i do tego nie można się przyczepiać, bo gdyby gra była trochę szybsza, to moglibyśmy mieć problemy z ogarnięciem akcji. Chodzi o sposób w jaki nasz heros skacze. Jest on bardzo specyficzny, bo możemy dokładnie sterować skokiem. Kiedy jesteśmy w powietrzu i wychylimy gałkę w stronę przeciwną niż kierunek naszego lotu, to po prostu zatrzymamy się w powietrzu. Jeśli podskoczymy w miejscu to możemy poruszać się w obie strony lecąc. Jest to fajne, bo możemy dokładnie wymierzać skoki nawet już będąc w powietrzy, jednak trzeba się do tego przyzwyczaić. Poza tym do animacji nie można mieć jakiś większych zastrzeżeń. Potworki poruszają się płynnie i mają różne animacje, w różnych sytuacjach. Na przykład kiedy wskoczymy na głowę Bouble'a i odbijemy się w górę, ten staje twarzą do ekranu, rozkłada bezradnie ręce i rozgląda się na boki. Podsumowując jeśli chodzi o oprawę wideo, Thunder Hoop prezentuje się naprawdę okazale. Myślę, że nawet dziś.

Audio

Teraz kilka słów odnośnie oprawy dźwiękowej. Tutaj gra też staje na wysokości zadania. Też w tym aspekcie trochę przypomina produkcje z Amigi. Gitarowe wstawki i ogólnie muzyka grana na żywych instrumentach, a przynajmniej tak miała brzmieć. Utwory przygrywające w tle są sympatyczne i pasują do klimatu gry. Nie są to jakieś ostre riffy jednak czuć, że autorzy nie lubowali się w popowych produkcjach muzycznych. Szczególnie utkwiła mi w pamięci muzyczka przygrywająca podczas walki z czwartym bossem. Tak bossowie mają osobne melodyjki i każdy z nich ma inną. Utwory wpadają w ucho i przygotowane są w taki sposób żeby ukoić zszargane nerwy. Jestem pod sporym wrażeniem utworów przygotowanych na potrzeby tej gry.

Oprawa dźwiękowa to nie tylko muzyka. Równie ważne są efekty dźwiękowe. Tutaj gra też oferuje ich pełen wachlarz. Zdarzają się nawet wstawki z przesamplowaną mową. Może autorzy mogliby trochę rozbudować ją o odgłosy potworków, których jest trochę mało, ale w niczym to nie przeszkadza. Wrażenie robi krzyk naszej postaci, kiedy ginie oraz zabawny odgłos kiedy wskoczymy komuś na głowę. Również podoba mi się metaliczny odgłos kiedy strzelamy w coś metalowego. Dzwoni niczym jakiś dzwon. Ogólnie oprawa dźwiękowa tej gry również stoi na wysokim poziomie.

Rozgrywka

W tym akapicie skupie się na tym co najważniejsze w każdej grze z automatów, czyli na samej rozgrywce. Pod tym względem może być różnie. Oczywiście do sterowania używamy gałki oraz dwóch przycisków. Jeden to strzelanie, drugi to skok. Tutaj żadnej filozofii nie ma. Sama rozgrywka jednak, dla jednych może być zbyt flegmatyczna, inni nie lubią tego typu gier, bo akurat na salonach ten gatunek gier nie był raczej zbyt popularny. W każdym razie gra na początku wydaje się dość prosta, a po trzeciej planszy robi się poważnie. W czasach salonowych nie pamiętam żeby komuś udało się przejść drugą planszę. To oczywiście ze względu na to, że nasz miejscowy szef bardzo dbał o to byśmy byli wyszkoleni w grach najlepiej jak się da, czyli od razu ustawiał w grze najwyższy poziom trudności. W końcu najlepiej uczyć się pływać na głębokiej wodzie ;)

Rozprawiać z przeciwnikami możemy się na dwa sposoby. Podstawowym sposobem jest strzelanie do nich. Od początku gry dysponujemy zwykłym strzelaniem. Jest ono dość słabe jednak ilość pocisków jest nieograniczona i zawsze kiedy skończy nam się jakieś lepsze strzelanie to wracamy do tego podstawowego. W grze mamy do dyspozycji cztery dodatkowe strzelania, oprócz tego podstawowego. Każde posiada inne pociski i siłę ataku. Prędkość jest w sumie zawsze taka sama, ale są przeciwnicy, na których wąskie strzelanie jest skuteczniejsze, bo prześlizguje się w małych szczelinach, a strzelania z większymi pociskami są przez tych wrogów zatrzymywane różnego rodzaju osłonami. Jedno ze strzelań to ogniste kule. Są małe i podłużne, dzięki temu trafiają w cel mocniej, a do tego wciskają się w różne zakamarki. Podobnie jak podstawowe strzelanie, które jednak jest znacznie słabsze. Drugie strzelanie to coś wyglądające jak modele cząsteczek jakie można było zobaczyć na lekcjach chemii. Są średniej wielkości i raczej nie są zbyt mocne jednak jak to mówią lepszy rydz niż nic. Kolejne strzelanie ma już chyba największe pociski, są to wielkie okrągłe talerze z dwoma podłużnymi przedmiotami w środku. Jest to już jedno z mocniejszych strzelań jednak jego pociski są na tyle duże, że trudno jest nim precyzyjnie przy celować i dotrzeć do przeciwników opancerzonych. Ostatnie strzelanie wygląda jak duże modele atomów. Jest to najmocniejsze strzelanie w grze. Jednak nim też jest ciężko precyzyjnie wycelować.

Podstawowe pociskiOgniste kule  Ogniste kule  KomórkiCząsteczkiCząsteczki  Komórki Atom Atom

Strzelania, od lewej do prawej najsłabsze do najmocniejszych, najpierw znaczek strzelania, potem jego pocisk.

Kiedy zbierzemy jakieś strzelanie to na dole pośrodku ekranu w ramce z napisem Shoot pokazuje się znaczek strzelania, które zebraliśmy. Każdego strzelania oprócz podstawowego możemy używać tylko przez określony czas. Kiedy czas posiadania danego strzelania się kończy to jego symbol w ramce zaczyna migać. Kiedy zniknie, wracamy do podstawowego. Co ciekawe znaczek naszej postaci w dolnym lewym rogu, w ramce w której pokazywana jest ilość posiadanych żyć również porusza się i strzela w tym samym czasie co nasz bohater.

Drugim sposobem eksterminacji przeciwników jest oczywiście platformówkowa klasyka, czyli wskakiwanie wrogom na głowy. Jest to jednak technika dość mało skuteczna. Po pierwsze żeby zabić nawet najsłabszego przeciwnika w ten sposób to trzeba po nim poskakać co najmniej dwa lub trzy razy. Sposób ten przydaje się za to w celu potraktowania przeciwnika jak trampoliny, dzięki której możemy doskoczyć do normalnie będących poza naszym zasięgiem bonusów w postaci punktów czy strzelania. Co ciekawe w grze ni znajdziemy poza strzelaniami prawie żadnych znajdziek. Jedynym tego typem przedmiotem jest klepsydra ze zmieniającymi się cyferkami.

Punkty

Punkty

Przedmiot ten działa następująco. W zależności od tego jaka będzie na nim cyferka w momencie kiedy go zbierzemy, tyle dostaniemy punktów. Czyli cyferka 0 oznacza zero punktów, a cyferka 9 to punktów 900.

Oprócz punktów, znajdziemy tez białe obrączki. Zostawiają je przeciwnicy o nazwie Shell. Pierścienie wypadające z nich szybko znikają więc jeśli zależy nam na punktach to musimy je zbierać jak najszybciej. Każdy doniesiony do końca planszy pierścień to 500 punktów. Jeśli stracimy życie to licznik pierścieni się zeruje i wszystkie zebrane do tej pory pierścienie znikają. Samo zliczanie tych pierścionków po planszy jest dosyć uciążliwe, bo dzieje się to bardzo powoli i kiedy uda nam się tych obrączek uciułać sporą ilość to może chwilę potrwać zanim gra je podliczy.

Na naszej drodze spotkamy też kilka rodzajów przeszkadzajek. Jedną z nich są roztopione, metalowe elementy podłogi. Są one zabójcze z każdej strony. Jeśli znajdują się nad nami to kapią z nich kropelki roztopionego metalu, zaś wejście na taki element z góry również skutkuje zgonem. Pojawiają się też żółte, metalowe beczki, które jeśli do nich strzelimy wybuchają i strzelają we wszystkich kierunkach ognistymi kulami. Można je niszczyć kiedy stoją zaraz za końcem ekranu. Wtedy wybuchają ale żadne odłamki nie wylatują.

Wybuchająca beczka

Wybuchająca beczka

Natrafimy też na sporych rozmiarów metalowe prasy. Jak działa prasa każdy chyba wie i co się dzieje kiedy wejdziemy pod taki przesuwający się z góry kawał złomu może sobie wyobrazić. Poza tym trafimy jeszcze na miejsca gdzie ziemia tworzy małe ruchome piaski. Jeśli na coś takiego wejdziemy to nie możemy się ruszać. Należy wtedy szybko wciskać przycisk skoku i skierować gałkę w kierunku wyjścia. Pod wodą możemy się natknąć na zapory z... prądu. Nie wiem jak twórcy wpadli na ten pomysł, ale niech im będzie. Oczywiście zostaniemy porażeni tylko w wypadku kiedy dostaniemy się między dwie części łuku elektrycznego. Możemy za to bezpiecznie stać o milimetr od tego prądu i nie ma z tym żadnego problemu.

Sama rozgrywka sprawia sporo przyjemności pod warunkiem, że poświęcimy chwilę czasu na zapoznanie się z mechaniką rozgrywki i nauczymy układów przeciwników. Nie ma tu żadnego paska energii. Jedno trafienie równa się zgonowi. Nie uświadczymy tutaj żadnych osłon czy tarcz. Nie może być przecież za łatwo. Gra na początku sprawia wrażenie dosyć trudnej, ale po kilku przejściach stwierdziłem, że jeśli się do niej przyłożyć to da się ją ukończyć na jednej blaszce. Aczkolwiek w chwili pisania tego tekstu nie jestem jeszcze w stanie tego dokonać. Jednak kiedy zrozumiałem mechanikę i system rozgrywki, gra nabrała rumieńców i myślę, że będzie to jedna z pozycji, przy których przysiądę i postaram się ukończyć bez używania kontynuacji.

Podsumowanie

Podsumowując. Thunder Hoop to kawał naprawdę solidnej gry, która nawet dziś nie powinna nikogo kłuć w oczy, ani kaleczyć uszu. Do tego jeśli dać jej chwile i poświęcić trochę czasu na zapoznanie się z mechaniką to może się okazać, że gra daje sporo radości z rozgrywki. Jeśli więc jesteś fanem starych gier Arcade, a nie miałeś okazji zapoznać się z Thunder Hoop to myślę, że możesz dać jej szanse, bo możesz się bardzo miło zaskoczyć.

Jak zwykle dla tych, którzy by chcieli przejść grę na YouTubie zapodaje link. Musiałem używać opcji save/load emulatora dlatego, że gra ma pewien problem od czwartej planszy.

http://youtu.be/XyGpBcmObA0

 

Teraz już dziękuję Wam wszystkim za poświęcony czas i zapraszam do następnego odcinka Wozu Drzymały już za tydzień.

Komentarze obsługiwane przez CComment