Witajcie w kolejnym wpisie z cyklu Retro Reanimacja. Dzisiaj zajmę się przywracaniem do stanu używalności starego komputera. Naszym gościem będzie Amiga 1200 z mojej małej kolekcji retro sprzętów. Skoro w poprzednich wpisach przywróciłem blask i sprawność pozostałym komponentom, czyli myszce i zasilaczowi, to należałoby się zająć samym komputerem. Zapraszam do środka.
Oczywiście na wstępie chciałbym zaznaczyć, że tekst ten jest pisany w celach poglądowych i nie odpowiadam za szkody powstałe w wyniku zastosowania go w praktyce przez Was :) Dodatkowa informacja jest taka, że aby zobaczyć grafiki w pełnej rozdzielczości, wystarczy otworzyć je w nowej zakładce, czyli kliknąć na grafice prawym przyciskiem myszy i wybrać opcję, otwórz w nowym oknie, albo coś w tym stylu w zależności od używanej przez Was przeglądarki. Szczególnie przydatne może się to okazać przy zdjęciu płyty głównej pokazującym rozmieszczenie kondensatorów.
Teraz już dość tego biadolenia i wracamy do głównej treści tego wpisu. Planem na dziś jest wybielenie obudowy i klawiszy. W sumie sama obudowa w moim przypadku nie jest jakoś specjalnie zżółknięta, jednak klawisze są dość mocno, co wygląda niezbyt zachęcająco. Drugą zaplanowaną operacją, poza oczywiście czyszczeniem wnętrza komputera, będzie wymiana kondensatorów, gdyż jest to stosunkowo łatwa operacja (stosunkowo, więc nie taka całkiem prosta ;) ), a to właśnie puchnące i popuszczające elektrolit kondziaki są w zasadzie największym zagrożeniem dla retro sprzętów.
Najpierw trzeba będzie rozebrać naszą Przyjaciółkę na części pierwsze. Aby tego dokonać zaczniemy oczywiście od rozkręcenia obudowy. Po odwróceniu komputera najpierw, przy pomocy płaskiego śrubokręta, albo jakiegokolwiek innego płaskiego i twardego przedmiotu, demontujemy klapkę skrywającą wszelkiej maści rozszerzenia i jeśli takowe posiadamy, usuwamy je oczywiście.
Teraz odkręcamy siedem śrubek zaznaczonych na zdjęciu poniżej. W przypadku A1200 nie ma żadnych wkrętów ukrytych pod gumowymi stopkami, czy w innych tajemniczych miejscach. Oczywiście jedna ze śrubek będzie zaklejona plombą gwarancyjną, jednak o tym jaki mam stosunek do plomb w przypadku retro sprzętów pisałem, już w tekście o zasilaczu, więc nie będę się powtarzał :)
Teraz odwracamy delikatnie cały komputer do standardowej pozycji, trzymając obie części obudowy, bo nie chcemy, żeby cała zawartość wypadła nam na podłogę. Kiedy komputer stoi już standardowo, zdejmujemy górną część obudowy. Robimy to ostrożnie ponieważ nie chcemy wyrwać kabli zasilających diody Power, HDD i FDD, które są podłączone do płyty głównej i przykręcone do górnej części obudowy.
Śrubokrętem krzyżakowym odkręcamy płytkę z diodami.
Następnie ostrożnie wyciągamy klawiaturę. Należy lekko unieść górną część klawiatury w górę po czym wysunąć ją z plastikowych uchwytów ruchem od siebie. W końcu nie chcemy tych uchwytów powyłamywać. Nie należy robić tego zbyt energicznie, gdyż klawiatura jest podłączona do płyty głównej miękką plastikową taśmą, którą przy mocniejszym szarpnięciu możemy zerwać. Taśma ta wychodzi z górnej części klawiatury, mniej więcej w okolicy klawiszy F5 i F6. Druga sprawa to kable od diod, które przechodzą przez okienko w metalowej części klawiatury, w jej prawym, górnym narożniku. Najlepiej jest te przewody razem z diodami od razu wyciągnąć przez to okienko.
Kolejnym krokiem będzie odłączenie klawiatury od płyty głównej. Nie jest to może zbyt trudna operacja, jednak trzeba to zrobić z wyczuciem, żeby niczego nie powyrywać i nie połamać. Dodatkowym utrudnieniem może być metalowy ekran, ograniczający możliwości manewru. Najlepiej jest użyć do tego pęsety. Super byłoby, gdyby miała one zagięte do środka końcówki żeby można było element dociskowy złapać i pociągnąć do góry. Poniższe zdjęcia zrobiłem już po usunięciu metalowego ekranu, żeby łatwiej było się zorientować jak działa ten mechanizm. Najpierw podnosimy plastikowy element, potem wyciągamy plastikową taśmę.
W tym momencie mamy uwolnioną klawiaturę. Możemy ją na razie odłożyć na bok i zająć się demontażem pozostałych części. Odłączamy kabelki zasilające diody, które znajdują się razem z zasilaniem stacji dyskietek, więc za jednym zamachem można odłączyć wszystko. Diody odkładamy na bok.
Następnie odłączamy zasilanie od stacji dyskietek i mamy uwolniony kolejny kabelek, który możemy odłożyć na bok.
Skoro jesteśmy już przy stacji dyskietek, możemy od niej odłączyć również taśmę przesyłającą dane. Dobrze jest zapamiętać sposób w jaki jest ona podłączona, żeby przy składaniu wszystkiego do kupy nie okazało się, że poskładamy kompa, a po włączeniu okaże się, że dioda od stacji dysków świeci cały czas i stacja nie działa, bo podłączyliśmy odwrotnie taśmę ;) Akurat w przypadku stacji dyskietek, kable i gniazda są tak skonstruowane, że możliwym jest podłączenie wszystkiego odwrotnie. Ogólnie zasada jest taka, że czerwona/niebieska żyła na taśmie oznacza pin 1, który należy podłączyć do gniazda tam, gdzie jest nadrukowana cyfra 1.
Lecimy dalej i odłączamy taśmę stacji dysków od płyty głównej. Tutaj trzeba tylko pociągnąć. Jednak w dalszym ciągu trzeba to robić ostrożnie, bo takie taśmy, szczególnie kiedy mają po 2o lat i więcej, mogą się łatwo przerwać. Dodatkowo metalowy ekran ogranicza lekko pole manewru.
Kiedy mamy już usunięte wszystkie pałętające się kable, możemy zdemontować stację dyskietek. Jest ona przykręcona trzema śrubami krzyżakowymi. Dwie znajdują się z tyłu obudowy, na spodniej stronie i od nich najlepiej byłoby zacząć.
Trzecia śrubka znajduje się już normalnie, w środku komputera i jednocześnie mocuje metalowy ekran do plastikowej obudowy komputera. Po odkręceniu tych trzech śrubek, możemy spokojnie wyciągnąć stację dysków i odłożyć ją na bok.
Teraz pozostało nam jeszcze uporać się z tym nieszczęsnym, metalowym ekranem. Jest on przymocowany za pomocą dwóch śrubek krzyżakowych. Jedna w lewym dolnym roku płyty głównej, przykręca metalowego skobla, który trzyma wszystko razem.
Druga śrubka znajduje się w prawym dolnym rogu płyty głównej, mniej więcej w okolicy slotu rozszerzeń.
Po odkręceniu tych śrubek, musimy jeszcze uporać się z metalowymi języczkami, które trzymają obie części ekranu razem i osłaniają płytę główną z obu stron. Jest ich w sumie dziewięć. Należy się z nimi obchodzić raczej delikatnie żeby ich nie powyłamywać. Aczkolwiek jeśli jeden, czy dwa się i tak wyłamią to nic strasznego się nie stanie. Nie mają one raczej wpływu na działanie samego komputera ;)
Kiedy zdejmiemy już górną część ekranu, możemy go odłożyć na bok. Naszym oczom ukarze się płyta główna, którą razem z dolną częścią ekranu możemy teraz wyciągnąć z obudowy. Żeby to zrobić musimy wykonać ruchy podobne jak przy demontażu klawiatury. Najpierw delikatnie podnosimy płytę w dolnej części. Tam gdzie był dół klawiatury, a następnie pociągnąć do siebie tak, żeby wszystkie złącza z tyłu komputera wyszły z otworów w plastikowej części obudowy.
Już prawie mamy Amigę rozebraną. Teraz musimy jeszcze zdjąć dolną część tego metalowego ekranu i prawdę mówiąc, jest to najżmudniejsza część całego procesu. Na tylnej części płyty głównej znajdują się wszystkie złącza komputera. Złącza te, są przykręcone do ekranu takimi śmiesznymi śrubkami, w które można wkręcać następne śrubki. Dlatego teraz musimy się ich pozbyć. W sumie jest ich 12 i odkręcanie ich nie jest wcale takie proste. Prawdopodobnie istnieje jakieś narzędzie/klucz do ich odkręcania jednak ja takiego nie posiadam, więc musiałem sobie poradzić tym, co miałem pod ręką. W ruch poszły kombinerki i pęseta.
Od razu dodam, że jeśli chodzi o wkręcanie tych śrubek przy składaniu komputera z powrotem, można sobie ułatwić trochę życie. Bierzemy śrubkę i wkręcamy ją tam gdzie jej miejsce. Najlepiej nie za mocno, tak żeby później łatwo ją wykręcić.
Potem normalnie śrubokrętem wkręcamy taką kanapkę do oporu, a następnie przytrzymując pęsetą element, który ma zostać, wykręcamy śrubokrętem krzyżakowym śrubkę. Powtarzamy 12 razy i gotowe ;)
Ok, mamy naszą Przyjaciółkę rozebraną na część pierwsze. Oczywiście pierwszym co robimy to wymiatamy cały kurz i wszystkie inne śmieci jakie tam znajdziemy. Możemy to zrobić sprężonym powietrzem, albo miękkim pędzelkiem. Kiedy się już z tym uporamy najlepszym rozwiązaniem będzie zajęcie się wybielaniem obudowy, gdyż jest to najdłużej trwający proces. Należałoby też wydłubać wszystkie klawisze z klawiatury, w końcu je też chcemy odtłuścić. Radziłbym to robić ostrożnie, żeby ich nie połamać. Wystarczy włożyć pod klawisz jakiś mały śrubokręt, albo niewielkie nożyczki i przytrzymując klawisz od góry palcem, lekko podważać. Należy przy tum uważać na wypadające sprężynki, najlepiej odkładać je do jakiegoś pojemnika żeby się nie pogubiły. Szczególnie ostrożnie należy się obchodzić z klawiszem Caps Lock, ze względu na jego inną nieco budowę. Ja użyłem byt dużej siły i troszkę mi się połamał ;) Klawisze trochę dłuższe, takie jak shift, czy spacja mają pod spodem jeszcze dodatkowe stabilizatory zrobione z drutu, więc przy ich demontażu należy uważać, żeby nie powyłamywać plastikowych zatrzasków, które trzymają te stabilizatory.
Kiedy mamy już wszystkie klawiszki zdjęte, to oczywiście razem z obudową, najpierw lekko ciepła woda i trochę płynu do naczyń, gąbeczka albo szmatka żeby usunąć grubsze zabrudzenia i odtłuścić nasze plastiki.
Po kąpieli oczywiście smarujemy wszystko grubą warstwą wody utlenionej w kremie i korzystając z pogody jaką nam serwuje obecnie natura, wystawiamy na kilka godzin na słońce, kontrolując co jakiś czas, czy krem nie zamienił się w twardą skorupę. Jeśli tak się stało, to zmywamy wszystko, sprawdzamy jak wygląda sytuacja z bielą elementów i jeśli nie jesteśmy usatysfakcjonowani, powtarzamy procedurę :)
Kiedy nasze plastiki wygrzewają się na słoneczku możemy zabrać się za pozostałe elementy. Tu już w dowolnej kolejności, możemy najpierw wymienić kondensatory, albo zająć się rozebraniem stacji dyskietek w celu jej wyczyszczenia. Ewentualnie odświeżaniem metalowego ekranu, który przez lata mogła zostać czymś pozalewana, albo rzuciła się na nią ruda szmata.
Ekran można po prostu przetrzeć jakimś drobnym papierem ściernym o gradacji powiedzmy 6oo albo 8oo i tak zostawić. Niektórzy noszą go do piaskowania, chociaż to chyba zbyt droga zabawa jak na element, którego i tak nie będzie widać. Ja przetarłem swój tylko gąbką polerską oznaczonej jako Fine.
Teraz możemy wziąć się za czyszczenie stacji dyskietek. Odkręcamy metalowy element mocujący stację do obudowy komputera. Jedna śrubka krzyżakowa.
Zdejmujemy górną część obudowy podważając metalowe zatrzaski w kilku miejscach.
Kiedy zdejmiemy metalowy wierzch, naszym oczom ukaże się wnętrze stacji i w sumie w tym momencie proponował bym zaprzestać dalszego jej rozbierania. Niczego więcej nie wskóramy, a możemy sporo stracić jeśli przypadkiem zmienimy pozycję głowicy, czyli tego czarnego kawałka plastiku z miedzianym kwadracikiem. Oczywiście podnoszenie go i opuszczanie w pionie jest dla niego normalne, jednak jeśli przesuniemy go w bok, albo poluzujemy dwie śrubki, na których jest przykręcony, to możemy mieć poważne problemy z odczytem dyskietek, gdyż rozkalibrujemy głowicę i będzie ona wymagała ponownej kalibracji, co jest procesem żmudnym, czasochłonnym i nie zawsze udaje się tego dokonać.
Wydmuchujemy zebrany kurz, albo zbieramy go pędzelkiem, lub patyczkiem do uszu. Bierzemy patyczek i trochę spirytusu, a najlepiej izopropanolu, podnosimy głowicę, pomiędzy jej dwa elementy wkładamy nasączony patyczek i przecieramy górny i dolny element odczytujący dane z dyskietki. Jest to pierwsza czynność do wykonania jeśli nasza stacja ma problemy z odczytem dyskietek. W innych przypadkach winna może być właśnie rozkalibrowana głowica. Jeśli jednak stacja dysków działała poprawnie to takie czyszczenie w zupełności powinno wystarczyć. Możemy więc poskładać stację z powrotem i odłożyć na bok.
Teraz możemy zająć się wymianą kondensatorów. Jest to operacja o tyle skomplikowana, że niektóre z nich umiejscowione w trudno dostępnych miejscach i trzeba naprawdę uważać żeby nie uszkodzić innych elementów na płycie głównej. Dodatkowo większa część kondensatorów to elementy typu SMD, czyli montowane na płycie głównej, a nie przewlekane. Osobiście nie znoszę tego typu elementów, bo ich demontaż potrafi przyprawić o ból głowy. Duża część zaawansowanych elektroników uważa, że najlepszym sposobem ich demontażu jest tak zwany Hot Air, czyli coś na zasadzie suszarki do włosów, albo opalarki. Mała kolba dmuchająca bardzo gorącym powietrzem. Jednak ja nie uważam tego za najlepszy sposób, bo jeśli nie będziemy dostatecznie ostrożni możemy niechcący wylutować z płyty inne elementy znajdujące się w okolicy. Innym sposobem jest użycie lutownicy szczypcowej i jednoczesne podgrzewanie elementu z obu stron. Tutaj jednak pojawia się problem tego typu, że podgrzewamy cały kondensator i jeśli przesadzimy z temperaturą może on po prostu eksplodować. Dodatkowo szczypcami nie dotrzemy do każdego z kondensatorów. Osobiście użyłem lutownicy kolbowej z bardzo cieniutkim grotem (0,5 mm). Ustawiamy (jeśli mamy taką możliwość) temperaturę na około 3oo stopni i podgrzewamy najpierw z jednej strony, jednocześnie pęsetą starając się odchylić podgrzewany element. Następnie powtarzamy operację z drugiej strony. Należy też uważać, aby nie rozgrzać pola lutowniczego za mocno, bo może się nam ono odkleić od płyty głównej, a tego byśmy nie chcieli. Niestety nie mam żadnego zdjęci z tej operacji, gdyż wymaga ona użycia obu rąk i nie miałem jak go zrobić.
Dodatkowym problemem w przypadku wymiany kondensatorów typu SMD jest to, że na płycie głównej nie jest zaznaczona ich polaryzacja, przez co trzeba zapamiętać jak dany kondzioł był zamontowany. Żeby było jeszcze trudniej, to kondensatory elektrolityczne, aluminiowe (takich użyłem) mają na obudowie czarnym paskiem oznaczony minus. W przypadku elektrolitycznych tantalowych jest odwrotnie. Czarny pasek to plus. Na poniższym zdjęciu zaznaczyłem polaryzację dla użytych przeze mnie kondensatorów elektrolitycznych aluminiowych.
Lista potrzebnych kondensatorów to w sumie 18 sztuk i prezentuje się ona następująco:
-
10uf – 35V – 3 szt.
-
22uf – 35V – 5 szt.
-
47uf – 16V – 2 szt.
-
100uf – 6.3V – 4 szt.
-
470uf – 16V – 2 szt.
-
1000uf – 10V – 2 szt.
Co do poszukiwania odpowiednich kondensatorów, to można sobie zaoszczędzić sporo czasu zaglądając na popularny portal aukcyjny, gdzie sprzedawane są gotowe zestawy kondziołów dla najpopularniejszych modeli Amig, w tym właśnie dla A1200.
Jeżeli ktoś chciałby pogłębić sobie wiedzę w tej kwestii, to mogę polecić bardzo dokładny opis całej procedury, którego autorem jest niejaki Grzegorz Kraszewski, a można go znaleźć w tym miejscu. Dowiecie się tam dokładnie po co i kiedy wymieniać kondensatory. Oprócz tego znajdziecie rozpiskę wszystkich kondensatorów z wytłumaczeniem, który za co jest odpowiedzialny. Dodatkowo są tam opisane różne alternatywy z wadami i zaletami każdego rozwiązania.
Kiedy uda nam się już wymienić wszystkie kondensatory, nie pozostaje już nic innego jak zacząć składać Przyjaciółkę z powrotem do kupy. Myślę, że nie potrzeba rozpisywać się specjalnie na ten temat, bo jeśli udało się ją rozebrać na kawałki to teraz wystarczy zrobić wszystko tak samo, tylko w odwrotnej kolejności :)
Moja Amiga po tej kuracji prezentuje się następująco.
Cały zestaw, włączając w to elementy z poprzednich wpisów, czyli myszka i zasilacz wyglądają tak (trochę kiepskie oświetlenie miałem do tego zdjęcia ;) )
To już wszystko co chciałem Wam przekazać w tym wpisie. Dziękuję za poświęcony czas i mam nadzieję, że nie przynudzałem za mocno :) Trzymajcie się.
Komentarze obsługiwane przez CComment